Prof. Krystyna Pawłowicz: Do tej pory sprawy, w tym terminy zgłaszania kandydatów na sędziów TK określał i określa  regulamin Sejmu, który mówi, że w ciągu najpóźniej 30 dni przed upływem kadencji sędziego trzeba zgłosić kandydatów na zwalniane stanowisko. Platforma Obywatelska wstawiła do projektu ustawy nowy artykuł, który określa to odmiennie niż dotychczas regulamin Sejmu. Projekt  wydłużył ten czas aż  – w pierwotnej wersji – na cztery miesiące przed upływem kadencji. Kiedy stawiałam pytania autorom projektu, czym tak długi czas jest uzasadniony, sędziowie Trybunału Konstytucyjnego i posłowie Platformy odpowiadali, że chodzi o to, aby zanim się kogoś wskaże, należałoby go dobrze poznać. Ale przecież – mówiłam - nie wybiera się osoby, o której nikt nic nie wie, tylko taką o ustalonym, wybitnym dorobku w zakresie prawa. Takie osoby są znane i nie potrzeba aż czterech miesięcy, żeby poszukiwać dorobku kandydatów na sędziów TK w jakichś archeologicznych wykopaliskach.  Po tej dyskusji skrócono czas, ale tylko do trzech miesięcy. Wprowadzono więc zasadę do ustawy, która mówi, że na przedstawienie kandydatów i przyjrzenie się im potrzeba aż trzech miesięcy. Czas ten wydłużono zupełnie niepotrzebnie.

Należy podkreślić, że autorami projektu ustawy o TK byli sami obecni i byli sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, zaś z inicjatywy ustawodawczej skorzystał prezydent Bronisław Komorowski. Projekt ten forsowała Platforma Obywatelska wraz ze swoimi sojusznikami. Im bliżej wyborów prezydenckich, tym bardziej przyspieszano prace nad tą ustawą w komisjach sejmowych - ustawodawczej i komisji sprawiedliwości i praw czlowieka. Kiedy PO zorientowała się, że narzucony trzy-miesięczny termin nie będzie mógł być dotrzymany ze względu na zbliżający się termin wyborów parlamentarnych i Platforma nie będzie mogła obsadzić stanowiska sędziów, których kadencje kończą się w 2015 roku, dopisano w „przepisach przejściowych” artykuł 136, który stanowi odestępstwo od reguły trzech miesięcy umieszczonych w tekście ustawy na zgłaszanie kandydantów. Platforma w art. 136 ustaliła termin tylko 30 - dniowy dla zgłaszania kandydatów na stanowiska sędziów w miejsce tych, których kadencja kończy się w czasie obecnej kadencji Sejmu, w listopadzie. Jednocześnie zdecydowała, że w ostatnie dni działania obecnego Sejmu rozpocznie procedurę wyłaniania kandydatów, także na dwa stanowiska Sędziów TK, które zwolnią się w grudniu tego roku. Czyli Platforma chce na podstawie tego „przejściowego przepisu” dokonać wyboru sędziów w czasie swojej kadencji, jak też dwóch sędziów z kadencji przyszłego Sejmu.

Jeśli ustawa wejdzie w życie, to art. 136 będzie podstawą dla wkroczenia w kompetencje kolejnego, nowego Sejmu. Byłoby to sprzeczne z regułami demokracji, oznaczałoby to brak szacunku dla wyborców nowego Sejmu.

Platforma Obywatelska nie mając już poparcia społecznego, co pokazały wybory prezydenckie i wszystkie ostatnie sondaże, za pośrednictwem ustawy o TK chce zrobić swego rodzaju zamach i z naruszeniem reguł kultury prawnej i kultury politycznej chce „opanować” Trybunał Konstytucyjny. W efekcie PO, nawet jeśli przegra wybory parlamentarne, będzie mogła za pośrednictwem „swoich” sędziów w TK utrącać ustawy opozycji, a tym samym uniemożliwiać realizację jej programu wyborczego popartego przez większość społeczeństwa. To jest nieuczciwe.

Ustawodawca może wprawdzie wszystko, jednak absolutnie szokującym jest, że obecna większość sejmowa psuje prawo, psuje kulturę prawną i działa sprzecznie ze standardami demokratycznymi. Wszystkie sondaże pokazują, iż nawet P. Kukiz wyprzedza Platformę Obywatelską. Na odchodnym PO chce więc „położyć łapę” na wszystkich możliwych urzędach. Jest to dowód takiej prawnej „gangsterki”. Odrzucanemu właśnie układowi politycznemu, a głównie Platformie nie chodzi o dobro państwa, nie chodzi o napisanie poprawnej ustawy, chodzi o to, aby utrzymać władzę za wszelką cenę, aby utrudnić realizację woli wyborców nowego Sejmu.

W uchwalonej właśnie ustawie bardzo niebezpieczny jest również rozdzial 10., który dla osób niezorientowanych wygląda niegroźnie, lecz dla osób zorientowanych już takim nie jest. Nowy rozdział pozwala Marszałkowi Sejmu z powodów, które sam Marszałek uważa za słuszne (gdyż Konstytucja Polska tych powodów nie precyzuje), wystąpić z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie czasowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta RP. Jest to kolejne rozwiązanie przyjęte w ustawie nie dające się zaakceptować z konstytucyjnego punktu widzenia, gdyż ustawa o TK w rękach Marszałka Sejmu zostawia w istocie decyzję o powodach czasowego „zawieszenia” prezydenta. W tym miejscu należy jednak przypomnieć art. 7 konstytucji, zgodnie z którym: „Organy władzy publicznej działają tylko na podstawie i w granicach prawa.

Ponieważ konstytucja nie określa powodów, które usprawiedliwiałyby złożenie przez Marszałka Sejmu do TK wniosku o stwierdzenie czasowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta RP, to Marszałek Sejmu w takiej sytuacji, zgodnie z cytowaną zasadą art. 7 konstytucji, tzw. zasadą legalizmu, nie ma konstytucyjnych podstaw, by do prezesa TK z takim wnioskiem w ogóle wystąpić. Ta sprzeczna z konstytucją możliwość, którą ustawa daje Marszałkowi Sejmu, może być wykorzystana w skrajnej sytuacji przeciwko Prezydentowi RP, gdy np.: Marszałek Sejmu wskaże jako powód czasowego „zawieszenia” prezydenta jego chorobę psychiczną, gdyż taki powód przyjdzie akurat Marszałkowi do głowy. Marszałek Sejmu nie może jednak zgodnie z cytowanym art. 7 konstytucji samodzielnie wymyślać powodów czasowego odsuwania prezydenta od władzy. Procedura „zawieszania” prezydenta byłaby poprawnie zbudowana, gdyby wcześniej doprecyzowano art. 131 konstytucji, wskazując choćby kierunkowo powody „zawieszenia” prezydenta, którymi Marszałek Sejmu musiałby być już związany.

Not. Karolina Zaremba