Działacze środowisk związanych z opozycją przyszli na mszę świętą na Jasnej Górze. To bardzo ciekawe, bo w znacznej części nie są to ludzie zbyt blisko związani z Kościołem, gdyż ich zdaniem jest on zbyt blisko z PiS. Z mszy świętej działacze KOD i Obywateli RP wychodzili zresztą "rozczarowani". Dlaczego? 

Otóż chcieli mszy w intencji "Polski wolnej od faszyzmu". Jak pisze częstochowskie wydanie "Gazety Wyborczej" rok temu mszę świętą w takiej intencji próbowała zamówić radna PO z Częstochowy, założycielka stowarzyszenia Demokratyczna RP, Jolanta Urbańska. 

"Paulini odmówili jej odprawienia: w Polsce nie ma faszyzmu, więc nie ma potrzeby modlenia się w takiej intencji- usłyszała w jasnogórskiej zakrystii"- czytamy w częstochowskiej "Wyborczej". Autorka artykułu żali się również, że nikt nie zareagował, kiedy "kibice zaatakowali przedstawicieli Obywateli RP i Demokratycznej, którzy stanęli obok z własnymi transparentami"- hmm, może dlatego, że na mszę świętą nie przychodzi się z żadnymi transparentami, nie jest też w dobrym tonie prowokować innych. Jeżeli prawdziwa jest relacja z wydarzeń z pielgrzymki kibiców, to oczywiście nie powinni w ten sposób reagować na prowokację, z drugiej strony Obywatele RP nie powinni przeszkadzać kibicom w uroczystości. 

Tym razem Obywatele RP przybyli "uzbrojeni" we flagi polskie i unijne, a także... "własne egzemplarze Konstytucji" na mszę świętą za ojczyznę, która odbywała się w sobotę 15 grudnia. Anonimowa osoba zamówiła intencję modlitewną: "Polska wolna od faszyzmu". Intencja nie została odczytana, w zakrystii powiedziano działaczom, że: po pierwsze- "to była prowokacja i próba upolitycznienia mszy", po drugie: jeden z ojców paulinów poinformował w rozmowie z "Wyborczą": "Było zresztą ogłoszone, że modlimy się za wyczytane i niewyczytane intencje, więc wszystko jest w porządku". 

Przeciwnicy rządu żalą się, że na Jasnej Górze dano im odczuć, że to nie jest ich miejsce. W dodatku jeden z mężczyzn z grupy "działaczy środowisk demokratycznych", ubrany w koszulkę z napisem "Konstytucja" miał usłyszeć od zakonnika, który "szedł z komunią", że "chyba pomylił miejsca". To również było oburzające dla działaczy opozycji. 

Z jednej strony każdy ma prawo być w Kościele, dobrze też, że również "obrońcy demokracji" przyszli (chyba) się pomodlić, ale czy na pewno wypada robić to z symbolami jednoznacznie kojarzącymi się politycznie? Może faktycznie nie chodziło więc o modlitwę, ale o prowokację?

yenn/Wyborcza.pl, Fronda.pl