Aleksander Łukaszenka zagroził wczoraj, że w odpowiedzi na unijne sankcje może wstrzymać dopływ gazu przesyłanego do UE przez białoruskie terytorium. Już dziś portal energetyka24.com donosi, że dostawy rosyjskiego gazu gazociągiem Jamał-Europa spadły rano o ok. 40 proc.

- „My ogrzewamy Europę, a oni nam jeszcze grożą, że zamkną granicę. A jeśli my odetniemy gaz? Dlatego kierownictwu Polski, Litwinom i innym szaleńcom poradziłbym, by najpierw myśleli, zanim coś powiedzą”

- odgrażał się wczoraj białoruski dyktator.

Pytany o te słowa rzecznik Kremla zapewniał, że Łukaszenka nie uzgadniał swojego oświadczenia z Moskwą. Pieskow zapewnił też, że Rosja „jest państwem, które wypełnia i będzie wypełniać swoje zobowiązania w zakresie dostaw gazu do Europy”.

Okazuje się jednak, że Łukaszenka nie koniecznie rzucał słowa na wiatr, a Putin rzeczywiście może chcieć poszerzyć swój gazowy szantaż. Powołując się na rosyjską agencję RIA Novosti, portal energetyka24.com donosi, że dostawy rosyjskiego gazu gazociągiem Jamał-Europa (prowadzącym przez tereny Białorusi i Polski do Niemiec) w piątek rano spadły o ok. 40 proc. w porównaniu z poprzednim dniem.

kak/energetyka24.com, Tysol.pl