Jakub R., podejrzany w związku z "dziką reprywatyzacją" w Warszawie, usłyszał kolejne zarzuty. Tym razem chodzi o oszustwo w stosunku do mienia znacznej wartości, a także podrobienie dokumentu.

O zarzutach dla R. poinformowała warszawska Prokuratura Okręgowa, która prowadzi odrębne śledztwo, w którym pojawia się postać Jakuba R. Podejrzany był w latach 2006-2013 wiceszefem Biura Gospodarki Nieruchomościami warszawskiego ratusza, zajmującego się sprawami stołecznej reprywatyzacji. Pod koniec stycznia ubiegłego roku R. został zatrzymany przez CBA w śledztwie dotyczącym zwrotu nieruchomości w Warszawie. Od lutego 2017 r. Jakub R. przebywa w areszcie, w związku ze śledztwem prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu.

Były urzędnik ratusza usłyszał zarzuty dotyczące m.in.przyjęcia ponad 30 mln zł m.in. w związku z nieuczciwą reprywatyzacją działki na Placu Defilad, nieopodal Pałacu Kultury i Nauki. W lipcu R. usłyszał dodatkowe zarzuty dotyczące prania pieniędzy. W warszawskiej prokuraturze toczy się ponadto odrębne śledztwo, w którym prokurator przedstawił byłemu urzędnikowi kolejne dwa zarzuty: oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości oraz podrobienia dokumentu. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która w maju 2017 przejęła wspomniane śledztwo, prok. Łukasz Łapczyński poinformował, że podejrzany nie przyznał się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. 

Pierwszy zarzut- wyjaśnia rzecznik- dotyczy oszustwa na szkodę Andrzeja J. R. doprowadził pokrzywdzonego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na mocy zawartej w lutym 2012 r. umowy przeniesienia własności lokalu w zamian za dożywotnią rentę oraz ustanowieie służebności osobistej, "w ten sposób, że na podstawie tej umowy nabył od podeszłego wiekiem pokrzywdzonego w wieku 84 lat lokal przy ul. Łuckiej w Warszawie o powierzchni ponad 190 m kw. wraz z dwoma miejscami postojowymi w garażu, poprzez wprowadzenie pokrzywdzonego w błąd co do rzeczywistej wartości nieruchomości"-informuje Łapczyński. Jak tłumaczy prokurator, zaniżono wartość lokalu będącego przedmiotem umowy o kwotę prawie 750 tys. zł. Jeżeli chodzi o drugi zarzut, to dotyczy on "podrobienia dokumentu w postaci protokołu zdawczo-odbiorczego potwierdzającego wydanie w dniu 17 lutego 2012 r. lokalu przy ul. Łuckiej wraz z wyposażeniem i dwoma miejscami postojowymi". Jak ustalono w toku śledztwa, Andrzej J.- emerytowany lekarz w podeszłym wieku, zamieszkiwał lokal przy ul. Łuckiej. Był zamożnym wdowcem. Do śmierci opiekowało się nim małżeństwo Irena i Aleksander R., a także Grażyna S. 

"W lutym 2017 r. J. zawarł z Jakubem i Agnieszką R., znajomymi jego zmarłej żony, umowę przeniesienia własności lokalu w zamian za dożywotnią rentę i ustanowienie służebności osobistej"-  informuje prok. Łapczyński w rozmowie z PAP.

Łączna wartość praw będących przedmiotem umowy została określona na 953 tys. 500 zł. "Ponadto małżonkowie R. zobowiązali się do zapłaty zaległości czynszowych określonych na kwotę ponad 7 tys. zł oraz uiszczania comiesięcznych świadczeń o charakterze dożywotniej renty na rzecz Andrzeja J. w kwocie 4 tys. zł miesięcznie"- podał prokurator. W śledztwie uzyskano opinię biegłego rzeczoznawcy majątkowego. Wynika z niej, że wartość rynkowa lokalu wraz z miejscami postojowymi, w momencie zbycia na rzecz R.  wynosiła 1 mln 698 tys. zł. Inny biegły- grafolog-orzekł, że podrobiony podpis na protokole zdawczo odbiorczym sporządzonym 17 lutego 2012 r. został nakreślony przez Jakuba R. Emerytowany lekarz zmarł na początku grudnia 2013 r. Małżonkowie R. sprzedali zajmowany przez niego za życia lokal w marcu 2014 r. W związku z nabyciem lokalu oraz związanych z nim praw o wartości rzędu 1,7 mln, Jakub R. poniósł koszty w kwocie... niespełna 120 tys, zł. 

Pierwszy z zarzuconych R. czynów jest zagrożony karą do 10 lat pozbawienia wolności, zaś drugi- do pięciu lat.

yenn/PAP, Fronda.pl