Jak podają ukraińskie media, rosyjscy oficerowie średniego stopnia „od początku inwazji oszukiwali podwładnych w kwestii rotacji. Zapewniali, że po okresie walk wrócą do domu robiąc miejsce na świeże siły” – czytamy na portalu TVP Info.

Okazuje się jednak, że jedynie żołnierze biorący udział w atakach na Kijów i Czernihów mogli liczyć na krótki odpoczynek. Trafili następnie na front charkowski i ługański.

Dalej dowiadujemy się, że rosyjscy oficerowie mówią już żołnierzom wprost, że rotacji na froncie nie będzie i będą oni zmuszani pozostać na froncie ukraińskim do końca działań wojennych. Taka sytuacja sprawia – czytamy – że część rosyjskich żołnierzy rozważa ucieczkę lub poddanie się. Mówi się, że pojawiają się też tacy, którzy chcą nawet zabicia swoich dowódców.

- Wszystkim uczestnikom krwawej „operacji specjalnej” powiedziano, że zastąpią ich rezerwy, które wkrótce nadejdą. Jednak wszystkie dostępne rezerwy rzucono do boju” – czytam na stronie 24tv.ua.

Jak podają ukraińscy dziennikarze, taka sytuacja doprowadza w szeregach rosyjskiego wojska do frustracji, drastycznie obniża morale walczących oraz może ich skłaniać do desperackich kroków, w tym do chęci zabicia swoich dowódców.

Z tego też powodu – czytamy - wyżsi rangą oficerowie spotykają się z podwładnymi z obecności obstawy, a ci którzy dostają się na spotkanie z przełożonym poddawani są wnikliwej rewizji.

 

mp/niezalezna.pl/24tv.ua