wPolityce.pl: Wciąż żyjemy wczorajszymi wydarzeniami w Warszawie. Co Pana zdaniem jest najważniejsze z tego całego szumu? Jakie wnioski?

Red. Piotr Semka, publicysta "Uważam Rze", autor książek: Przede wszystkim jest czymś niezmiernie kompromitującym dla policji, że grupa ponad 100 anarchistów niemieckich przyjechała i nie została poddana ścisłej kontroli przed tym jak rozpoczęli ataki na ludzi na ulicach Warszawy.

Pomysł zablokowania Marszu, sięgnięcie po  bojówki, było przywleczeniem do Polski niemieckiej choroby. To znaczy zgoda na kreowanie z premedytacją sytuacji w których sięga się po przemoc, gdzie daje się na to ciche przyzwolenie nawet ze strony najpotężniejszych mediów. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski.

 

Może każdy przyjechał osobno?

Bardzo wątpliwe. To była niezwykle zwarta i zorganizowana grupa. Wszyscy byli podobnie do siebie ubrani, w czarnych bluzach z kapturami, z małymi plecaczkami. Przygotowani na tego typu akcje. Widać to na zdjęciach i filmach wyraźnie.

 

Co więc powinna była zrobić policja?

Trzeba było tę grupę bardzo dokładnie skontrolować, pilotować, obserwować już od przejść granicznych, już od lotnisk. Chociaż podejrzewam, że przyjechali pociągami. Gdyby wcześniej zostali otoczeni kontrolą policyjną, zmniejszono by ryzyko bezkarnego napadania przez nich na ludzi na ulicach. Fakt, że zostawiono ich samym sobie, jest skandalem.

 

Ale potem ich zatrzymała.

Nie do końca. Jest na nagraniach i zdjęciach scena, kiedy policja spycha ich, a oni wchodzą do lokalu „Krytyki Politycznej” na Nowym Świecie. Policjanci otaczają ich kordonem, ale nie zatrzymują tylko spokojnie czekają aż Niemcy wejdą do środka.

 

No właśnie, jaki jest według pana związek pomiędzy „Krytyką Polityczną”, organizacją skrajnie lewicową, hojnie finansowaną przez instytucje państwowe, a ściągnięciem do Polski niemieckich bojówkarzy? Michał Sutowski z „Krytyki” twierdzi, że weszli do ich lokalu przez przypadek.

Na pewno trzeba postawić publicznie pytanie skąd niemieccy anarchiści wiedzieli, że ich azylem, tak przyjaznym, będzie akurat kawiarnia „Nowy Świat” należąca do "Krytyki Politycznej"? Jakie mieli wcześniej z organizacją kontakty? Wszystko wskazuje, że było to umówione miejsce azylu. „Krytyka Polityczna” powinna jednak w poważny sposób odnieść się do faktu, że ich siedziba stała się azylem dla ludzi w ewidentny sposób posługujących się przemocą.

Tu trzeba dodać, że w końcu policja zatrzymała około 100 niemieckich anarchistów. To dobrze. Ale przy okazji dowiadujemy się, że stanowią oni niemal połowę wszystkich zatrzymanych, co pokazuje na skalę ich udziału w zajściach.

 

Jak ocenia Pan fakt, że w sumie lewicowym radykałom udało się zablokować legalny Marsz Niepodległości? Przed grupą niemieckich anarchistów skapitulowała nawet, i zmieniła trasę, Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego.

Jeśli ktoś organizuje marsz, dostaje zgodę i uzgadnia trasę policja ma obowiązek nie dopuścić by ktokolwiek przemocą czy inna akcją ich blokował, uniemożliwiał im przemarsz. A tak się stało 11 listopada na ulicach Warszawy.  Policja powinna była użyć siły, a była bierna. Od razu stworzyło to wrażenie, że są dwie kategorie demonstrantów. Cieszący się akceptacją policji, tolerowani – to lewica. I drudzy, ciągle na muszce, brutalnie i bez pardonu atakowani. Całość stwarzała wrażenie, taki obraz wyłania się też z kolejnych informacji, że lewicowe akcje były 11 listopada pod jakąś szczególną ochroną.

 

Co mogło być celem?

Na przykład wykreowanie podziału w którym po jednej stronie są „bandyci”, a po drugiej władza. Rzecznik rządu Paweł Graś, który wysyłał na Twitterze pytania co na to prawicowi publicyści, pokazywał jednocześnie, że wyczekuje takiej sytuacji.

 

Jak ocenić awantury, od których odcinają się organizatorzy Marszu Niepodległości, do których doszło na Placu Konstytucji u potem na Placu na Rozdrożu?

Widać, że grupy kibicowskie, te dopuszczające się takich awantur, stają się dla prawicy dużym problemem i obciążeniem. Widać było to już od poprzedniej kampanii wyborczej. I nie zmienia tego fakt, że można czasem odnieść wrażenie iż policja czasem celowo prowokuje awantury. Powstaje jednak sytuacja, że do prawicowych wydarzeń dołączają się nastawieni na bójki z policją kibice. Zresztą, nie tylko z policją bo także np. z TVN jako częścią ITI.

 

Niechciani sojusznicy?

Albo niechciani podopieczni. We Francji i Niemczech to z kolei problem lewicy, do której lgną imigranci, a tam zawsze znajdą się nastolatki chętne do podpaleń itp.

 

Co dalej z Marszem Niepodległości?

Obecna formuła, rozpoczęta przez ONR i Młodzież Wszechpolską, według mnie w tym roku ostatecznie się wyczerpała. Mogę zrozumieć publicystów, którzy wobec siłowej blokady marszu, proponują kontynuację.  Ale odradzam. Trzeba to przemyśleć. Przyszłoroczny marsz musi być organizowany przez mainstream prawicowy. Nie powinniśmy być łączeni np. ze skrajnym językiem ONR. Trzeba też pomyśleć o silniejszej ochronie. I sprawdzeniu uczestników marszu. Oczywiście, to wszystko ma sens jeśli zakładamy dobrą wolę policji.

Na koniec chcę powiedzieć jedno: stymulowanie nienawiści przez obóz rządowy to wypuszczanie demona z butelki. Bardzo często pewne wirusy wpuszczane w przestrzeń społeczną dla wąskich celów, potem mutują w sposób nieoczekiwany dla wszystkich stron. Widzieliśmy to w Warszawie. Chce jednak podkreślić, że nie ma usprawiedliwienia dla niszczenia sprzętu TVN. To niedopuszczalne i w najwyższym stopniu naganne, niezależnie od tego czy stacja ta się komuś podoba czy nie.