Dokładnie dwa lata temu zmarł brytyjski biznesmen Artur Keith Barber, którego historia jest dość ciekawa. Dlaczego? Ponieważ był "słupem" rosyjskiej finansjery i choć obracał miliardami i kierował 178 spółkami żył raczej "skromnie". Historię Barbera opisał Marcin Rey, twórca profilu facebookowego "Rosyjska V Kolumna w Polsce". 

Jak pisze na Facebooku Rey, Barber "Zostawił po sobie wielką pustkę, zwłaszcza w mołdawskim systemie bankowym. (...) był dyrektorem spółek brytyjskich i offshore (trochę na jedno wychodzi), które obracały miliardami – tak, miliardami – dolarów. Miał 85 lat"-czytamy na profilu publicysty. 

"System był taki, że jedna brytyjska spółka skarżyła w mołdawskim sądzie drugą brytyjską spółkę za niezwrócenie fikcyjnej pożyczki. Mołdawski sąd skazywał tą drugą brytyjską spółkę i nakazywał pokrycie należności przez poręczycieli, którymi byli zawsze rosyjskie spółki oraz jeden obywatel Mołdawii. Sędziwie mołdawscy procedowali te sprawy w kilka godzin…"-wyjaśnia bloger. Jak tłumaczy Marcin Rey, wśród poręczycieli musiał znajdować się obywatel Mołdawii, aby tamtejszy sąd mógł zajmować się sprawą. Rosyjskie spółki były natomiast "źródłami tego systemu transferowania brudnych pieniędzy z Rosji w Świat". 

Rosyjscy poręczyciele wpłacali pieniądze na konto mołdawskiego komornika sądowego, a ten wysyłał je na konto skarżącej brytyjskiej spółki, zresztą prowadzonej w banku na Łotwie i kontrolowanym oczywiście przez Rosjan.

"Dzięki wyrokowi sądowemu na te pieniądze był tytuł, czyli były wyprane, a po przesłaniu na Łotwę już były w Unii Europejskiej. Stamtąd kasa szybciutko się rozchodziła do firm w rajach podatkowych, pod rożnymi wymyślonymi tytułami, typu dostawa mebli albo telewizorów (krzesła za pól miliarda dolarów – to jest bardzo dużo krzeseł)"-pisze Rey. Publicysta podkreśla, że taki manewr powtarzany był co najmniej kilkadziesiąt razy, na przynajmniej 20 miliardów, choć według niektórych doniesień nawet 70 mld dolarów łącznie. 

"Rosyjsko-rosyjski „laundromat” – tak to nazywają media - był główną pompą, przez którą zarówno rosyjscy możnowładcy, jak i „wory w zakonie” transferowali zyski z okradania własnego narodu (i paru sąsiednich). Niewykluczone, że ta pompa tłoczy dalej, w jakiś inny sposób"-czytamy na profilu blogera. Rey tłumaczy, że czterema takimi spółkami kierował właśnie Barber. Każda z firm kilkukrotnie przeprowadziła gigantyczne przekręty. 

"W brytyjskim rejestrze handlowym te firmy na bezczelna zgłaszały, że nie mają żadnych obrotów i kapitał założycielski w wysokości 1 (słownie: jednego) funta"-wskazuje Marcin Rey. Publicysta podkreśla, że choć Barber kierował w sumie 178 spółkami, to w sieci próżno szukać jego zdjęć czy w ogóle śladów jakiejkolwiek aktywności w Internecie, z wyjątkiem wpisów rejestrowych.

"Dlaczego? Bo dziadek Barber był słupem – jednym z kilkudziesięciu w tej całej konstrukcji. Jedyne, czym mogę zilustrować ten post, to zdjęcie jego domku w miasteczku Orpington w hrabstwie Kent. Skromnego raczej, jak na takiego zawodnika"-pisze Rey. Jak sugeruje bloger, "słupy" przeważnie nie zdają sobie sprawy, "ile mieliby pieniędzy, gdyby zaczęli wykonywać uprawnienia wynikające z papierów, które podpisują za kilka dolarów albo flaszkę wódki". 

"Jest taka babina w rozpadającej się wiejskiej chacie pod Permem, która w pewnym momencie miała na papierze kilkanaście procent Gazpromu. Podobnie bogaty był pewien bezdomny w Rydze, ale oślepł od samogonu i dawno go nie widziano w oficynie kamienicy, gdzie zwykle leżał"-pisze publicysta.

"Ktoś powinien nakręcić film o tym, jak taki słup się buntuje i zgarnia wszystko, w majestacie prawa. To naprawdę byłby świetny scenariusz. Chętnie przyjmę zlecenie na jego napisanie"-podsumowuje Marcin Rey.