Kiedy spada realne poparcie – nie ma innego wyjścia niż sięgnąć po poparcie wirtualne. Sondaże są takie jakie zamówi klient. To biznes. Tyle, że tzw. badania opinii publicznej, szczególnie w polityce, jak wielokrotnie pokazało życie, mają niewiele wspólnego z prawdą.

Media sprzyjające opozycji w rekordowym tempie ogłosiły, że tak radykalnie odsunięci od władzy przez obywateli, już są gotowi do powrotu na salony! Mianowicie jeden z sondaży pokazuje, że Platforma Bis, czyli .Nowoczesna, ma największe poparcie w kraju. „Są kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyki” – mawiał Benjamin Disraeli.

Biorąc udział w wielu projektach polityki publicznej, przeprowadzałem mnóstwo badań ankietowych. Dlatego mogę kilka rzeczy o tym powiedzieć. Przede wszystkim agencje są bardzo elastycznie nastawione do klientów. Po drugie, przed zadaniem pytania przez ankietera, sondujący może zadać dowolne pytanie, a publikujący wynik sondażu, nie koniecznie o tym powiadomić.

Na przykład można zadać pytanie: „czy zagłosowałbyś na partię X, gdyby przelała na twoje konto 1000 złotych”. Odpowiedzi można się domyśleć, natomiast w mediach pojawi się notka o rekordowym poparciu. Pokusa nieuczciwości jest w tym przypadku bardzo duża, zwłaszcza, jeśli wyznaje się makiaweliczną zasadę, że cel uświęca środki.

Naturalnie można postawić tezę, że opinia publiczna, jako wypadkowa opinii społecznej, w ogóle nie istnieje. Zmienność nastroju w społeczeństwie jest tak duża, że gdy za kilka miesięcy wyjdą na jaw skrywane afery ostatnich 8 lat, dzisiejsi bohaterowie sondażowni będą się chować ze wstydu po kątach.

Wówczas pozostanie im sondowanie wyłącznie nowych nazw dla starych ugrupowań, aby uwieść zdezorientowanych wyborców w przyszłości. Bo przecież, czy ktoś jeszcze pamięta, że były w Polsce takie partie jak SLD czy Ruch Palikota?

Tomasz Teluk