„Amerykańskie Centrum Zapobiegania Chorobom (CDC) prowadziło przez ostatnie 27 lat badania dot. przypadkowych zgonów. Wynika z nich, że znacznie bardziej niebezpieczne dla obywateli okazały się wypadki samochodowe, pożary, zatrucia inne zdarzenia losowe niż przypadkowe postrzelenie przez osobę legalnie posiadającą broń. Również najnowsze statystki FBI pokazują, że osiem rodzajów najpoważniejszych przestępstw: np. zabójstwa, brutalne gwałty, rozboje spadły w ubiegłym roku średnio o 7 proc. W stanie Georgia w miasteczku Kensaw władze zobowiązały w 1982 r. wszystkie gospodarstwa domowe do posiadania broni palnej. Od lat miasto to notuje najniższy w całym kraju poziom przestępstw” - informuje portal PiotrSkarga.pl.

 

Dane te z pewnością nie ucieszą lewicę, która od lat przekonuje, że posiadanie broni powoduje wzrost przestępczości. Jednak mimo działań prezydenta Baracka Obamy, Amerykanie nie pozwolą sobie zabrać pistoletów, które są wpisane w amerykańską tradycję i są traktowane jako część swobód obywatelskich. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że zdarzają się w USA wypadki, które nie miałby miejsca, gdyby trudniej było kupić broń. Trudno z drugiej strony nie zauważyć, że właśnie dzięki uzbrojeniu obywateli, zdarzają się szybkie reakcje na działania różnych psychopatów. Masakry na uczelniach amerykańskich miały miejsce w miejscach, gdzie studenci nie byli uzbrojeni. Przykład Andreasa Brevika pokazuje również, że pacyfistyczne kraje nie są również wolne od przemocy.

 

Na dodatek okazuje się, że odpowiedź na pytanie o źródła przemocy w USA jest naprawdę trudna. W słynnym filmie dokumentalnym „Zabawy z bronią” lewaka Michaela Morre’a, jego twórca jedzie do Kanady by pokazać kraj z niewielkim odsetkiem przestępczości jako przykład dla USA. Na miejscu okazuje się jednak, że przypada tam mniej więcej tyle samo sztuk broni na obywatela ile w Stanach. Ten argument wykorzystują polscy libertarianie, którzy chcieliby nam dać giwery do rąk. Mimo tego, że zgadzam się w wieloma argumentami Korwina w kwestii broni palnej to jednak jestem przeciwnikiem nagłego liberalizowania prawa do posiadania broni w Polsce. Amerykanie od dziecka są wychowani z bronią. Jej obecność jest częścią ich życia i potrafią egzystować w tej kulturze. Trudno sobie wyobrazić, że nagle Polacy, którzy mają styczność z bronią palną głównie na ekranach telewizorów, umieliby z niej rozsądnie korzystać. Nie trudno wyobrazić sobie łysych blokersów z Glockiem pod pazuchą, który zastąpił baseballa czy pijanego sadystę, który w domu przystawia dzieciom do skroni rewolwer. Nie ma rzecz jasna nic złego w liberalizacji dostępu do broni. Jednak by broń była popularnym prezentem pod naszymi choinkami, musi minąć co najmniej kilkadziesiąt lat żmudnego wychowania społeczeństwa.  

 

Łukasz Adamski