Fronda.pl: Mateusz Kijowski z KOD wpadł na pomysł, aby w Polsce tworzyć… Państwo Podziemne. Według niego demokracja jest zagrożona na tyle, że trzeba zacząć walczyć tak, jak w czasach okupacji. Jak pan skomentuje te skandaliczne słowa lidera KOD?

Stanisław Pięta, PiS: Myślę, że lider KOD wraz ze swoim środowiskiem zaczyna w coraz szybszym tempie oddalać się od Ziemi. Zachowanie tych ludzi na Mszy Świętej w Gdańsku podczas pogrzebu „Inki” i „Zagończyka” wskazuje na to, że grupa ta przezywa głęboki kryzys i poszukuje sposobu na funkcjonowanie w mediach. Ci ludzie są gotowi posunąć się nawet do zakłócenia Mszy Świętej. Z tego co pisali internauci wynika, że ludzie ci spóźnili się na Mszę, rozpychali się między wiernymi, wyciągali flagi KODu. Część z nich stała podczas Podniesienia, nawet znak pokoju próbowali przekazywać lewą ręką. Tego rodzaju awanturnictwo świadczy o chęci zwrócenia uwagi na siebie, stanowi zachowanie po prostu niegodne. Oznacza to, że Ci ludzie zauważają gasnące zainteresowanie ich akcjami, brak odzewu społecznego na ich argumenty i w swoim znerwicowaniu gotowi są na coraz większe głupstwa. Tutaj trzeba przypomnieć słowa p. redaktora Żakowskiego, który tydzień temu namawiał KOD do tego, by zaczął działać jak Hamas. Najwidoczniej słowa te p. Kijowski wziął sobie głęboko do serca i tworzył teraz będzie KOD-owską konspirację. Wszystko to jest godne ubolewania, żałosne i ośmieszające całą tę grupę. Najzwyczajniej w świecie KOD nie jest nikomu potrzebny. To są popłuczyny po Unii Demokratycznej, nasycone starą agenturą i ubekami. Chociażby w Bielsku-Białej w manifestacji uczestniczył pan, który w latach 70-tych i 80-tych „stał na bramce” restauracji braci Janosz, uwikłanych w aferę „Żelazo”. Skoro więc tacy ludzie przychodzą na manifestacje KODu, to o czymś to świadczy. Podsumowując – wydaje mi się, że ten nonsensowny ruch obrony demokracji, która w Polsce w żadnej mierze nie jest zagrożona, kompromituje się takimi dziwacznymi wybrykami i wypowiedziami swoich liderów. Można byłoby na to machnąć ręką. Niestety, grupa ta robi wszystko, żeby psuć wizerunek Polski poza jej granicami, co nam realnie szkodzi.

Sądzi Pan, że może to nam zaszkodzić w jakiś realny sposób?

Niestety, te środowiska pokomunistyczne, poubeckie, mają duże wpływy w polskich mediach. To są różnego rodzaju związki personalne czy rodzinne z lewicowymi, liberalnymi mediami w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. Propagują one kłamliwy obraz Polski. Mowa jest o rzekomym łamaniu prawa, wolności obywatelskich, czy wreszcie zasad demokracji. To są oczywiście wyssane z palca bzdury, ale część opinii publicznej i ośrodków politycznych Europy Zachodniej temu niestety ulega.

W Polsce KOD ma pełne prawo działania, nikt nie zakazuje mu zgromadzeń. Skąd zatem pomysł powoływania się na Państwo Podziemne, które faktycznie krwią musiało opłacić wolność, która została nam potem w większości zabrana przez ZSRR?

Być może argumentem za tym jest dla KOD fakt, że pan Szumełda, lider środowisk gejowskich i KOD-owskich na Wybrzeżu zapłacił otarciem naskórka w czasie tej antykatolickiej prowokacji, która miała miejsce w Gdańsku. Są jednak zdjęcia pokazujące, że pan Szumełda na miejsce przybył już z zabandażowaną wcześniej ręką.  Wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia z jakąś kilkustopniową akcją prowokacyjną. Pamiętamy to nagranie, w którym liderzy KOD kalkulują to ryzyko. Wydaje się, że cała ich działalność oparta jest na manipulacji, fałszu i ma na celu szkodzenie interesom Polski. Zresztą to, co nie dziwi, to pewien ciąg – wspominałem o Unii Demokratycznej. Zresztą do podobnych wniosków możemy dojść, gdy popatrzymy na Gazetę Wyborczą i p. redaktora Michnika, który wspiera tę organizację i robi wszystko, żeby grupa ta odniosła sukces. Wyraźnie zauważalne są korzenie tego środowiska – to związek od KPP (Komunistycznej Partii Polski), przez kręgi ubeckie w PRL, aż po – ostatecznie – KOD.

Co sądzi Pan o filmie „Obywatelski zryw”, w którym liderzy opozycji próbują kreować się na „nową solidarność”? Dużo tam haseł o wolności i obywatelach, natomiast faktycznie bohaterami są po prostu politycy, którzy nie zgadzają się z linią partii rządzącej.

Przyznam szczerze, że o takim filmie dowiaduję się dopiero teraz. Niemniej nie ma czegoś takiego, jak obywatelski zryw, który można w Polsce zauważyć. Jeśli ktoś kręci film o czymś, czego nie ma, to jest to po prostu groteska. Samego filmu nie widziałem, więc ciężko mi się do niego szerzej odnieść.

Dziękuję za rozmowę.