TVN24 informuje o dramtycznym wydarzeniu jakie miało miejsce na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pewien student uderzył swojego wykładowcę "tasakiem wielkości męskiej dłoni" krzycząc, że go zabije. Mężczyzna zalał się krwią. Na pomoc ruszyli inni studenci i pracownicy poznańskiego uniwersytetu. Student III został przez nich ujęty i przekazany policji. Trafił na obserwację psychiatryczną. 

"Napastnikiem okazał się jeden ze studentów III roku chemii. Jak mówi prof. Lech Celewicz, student przyszedł do niego, by pobrać materiały do pracy licencjackiej. Kazał mu wrócić za pół godziny, ponieważ była u niego w tym czasie magistrantka. Student wrócił po 5 minutach, z "tasakiem wielkości męskiej dłoni". - Rzucił się na mnie krzycząc: "zabije cię!". Celował w głowę, zasłaniałem się - relacjonuje dla TVN24 profesor. Studentka obecna w gabinecie próbowała odciągnąć napastnika, nie miała siły, więc wybiegła wzywać pomoc. Gdy do pokoju weszło kilka osób, by pomóc wykładowcy, mężczyzna uciekł. 

- Dwójka pracowników wydziału podążała krokiem osoby, która dokonała tego czynu. Przytrzymała go i wezwała policję - mówi Dominika Narożna, rzecznik prasowy UAM. Napastnika zatrzymali na pętli tramwajowej na os. Sobieskiego kierownik budynku wraz z innym pracownikiem wydziału. 30-latek zdążył wsiąść do jednego z tramwajów. Tam przejęli go policjanci.

Mężczyzna, według wykładowcy, postrzegany był jako konfliktowy. Profesor już wcześniej miał zwrócić uwagę na dziwne zachowanie studenta. - Sprawiał wrażenie zagubionego, może chorego. Nie mi jednak to oceniać. Pamiętam, że kiedyś, jak prowadziłem wykład, wszedł na salę, posiedział 5 minut, wyszedł i znów wrócił - mówi prof. Celewicz.

Więcej Tutaj: www.tvn24.pl