Co pan krytykuje w Kościele?

 

- Polski Kościół krytykuję absolutnie, ale nie poprzez moje wypowiedzi, a poprzez rzeczy, które robię. To, co najbardziej mnie boli to postawa naszych pasterzy. Ja to sobie nazywam „opuszczanie wiernych”. To już nie są nasi pasterze. To są nasi urzędnicy, to są ludzie, którzy zajmują się polityką, z którymi nie mam nic wspólnego. To są ludzie, którzy z wiary i jej atrybutów utworzyli teatrum.

 

Szaty, stroje, gesty...

 

- Gesty, szaty, stroje, ceremonie, relikwie... to mi jest obce. Ale nie przestaję być człowiekiem wierzącym. Gdzieś sobie tę wiarę zamieniam. Wie pani, ja nie chodzę do kościoła w niedzielę, tylko w poniedziałek.

 

Dlaczego?

 

- Miałem parę przykrych sytuacji, że w czasie Mszy ludzie podchodzili do mnie po autografy, albo się gapili czy klękam, czy idę do spowiedzi, czy biorę komunię. Dlatego zacząłem szukać jakiejś świątyni, jakiegoś intymnego miejsca dla mojej wiary. I tak zacząłem chodzić do kościoła w poniedziałki. A w poniedziałki dlatego, że wtedy aktorzy mają wolne. Znacznie częściej niż w Polsce bywam w kościele za granicą. Lubię być w kościele sam, bo wtedy mogę się skupić, oderwać się od rzeczywistości, wspomnieć rodziców (…)

 

Rozmawiała Elżbieta Ruman

 

Fragment książki Elżbiety Ruman pt. „Główna rola w teatrze życia”, Wydawnictwo Fronda 2011.

 

JW