Polska potrzebuje armii, i to armii silnej - twierdzi na łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Talaga. Doradca ds. strategii Warsaw Enterprise Center wymienia trzy najważniejsze powody, dla których Wojsko Polskie musi być potężne.

 

Talaga przypomina, że po upadku komunizmu ład światowy oparty jest wyłącznie na dominacji zbrojnego giganta, Stanów Zjednoczonych. Dominacja ta jest jednak coraz silniej kontestowana. Do tego gorąco robi się przy granicach Europy: "Południowe podbrzusze Europy – świat islamski, znalazło się w stanie wrzenia, szczęk żelaza słychać też na wschód od Polski. Złudzeniem byłoby liczyć, że ów nieład zmieni się w nowy porządek inaczej niż poprzez serię wojen. Przecież one już trwają. W świecie konfliktów państwo ze słabą armią lub bez niej niewiele znaczy" - pisze Talaga.

Ekspert wskazuje następnie, że Unia Europejska mierzy się z coraz większymi trudnościami. Wspólnota nie posiada własnej bronii i cała jej siła polega na jej prawach, instytucjach, gospodarce. Jednak, pisze Talaga, ta "pokojowa dywidentna, dzięki której Wspólnota mogła powstać i się rozwijać, właśnie przemija. Tarcza unijnych praw i instytucji już nas nie ochroni".

I wreszcie powód trzeci, powód fundamentalny: Rosja. "Największy potencjalny przeciwnik Polski, czyli Rosja, jest politycznie zainteresowany utrzymywaniem z Zachodem lub jego wybranymi krajami napięcia niemal na progu wojny" - pisze Talaga, dodając, że Kreml musi unikać sytuacji trwałej stabilizacji u sąsiadów, bo tylko dziękki temu w łatwy sposób osiąga dobre wyniki niskim kosztem na scenie międzynarodowej.

Talaga zauważa, że wojna z Rosją jest wielką niewiadomą. Przypomina jednak, że podczas gdy armie zachodnie przez ostatnie lata doskonaliły się w walkach partyzanckich, to Rosja cały czas ćwiczyła konwencjonalną wojnę zmechanizowaną - i jak zauważa ekspert, "opanowała ją w sposób godny pozazdroszczenia".

Wszystkie te trzy powody, pisze Talaga, są całkowicie wystarczające dla uzasadnienia posiadania silnej, sprawnej i nowoczesnej armii. Jeżeli wydawałoby nam się, że to za malo, to najwyraźniej straciliśmy instynkt samozachowawczy, kończy autor.

bbb/Rzeczpospolita.pl