Tego nie powiedzą ci nauczyciele, kiedy zapisujesz się na kurs ćwiczeń. Niestety, także kiedy już zachorujesz i zawiozą ciebie do szpitala, lekarze też mogą nie połączyć faktu twojej choroby z uprawianiem jogi

Sprawa tajemniczych zachorowań po ćwiczeniach jogi na tę chwilę rodzi więcej pytań niż daje odpowiedzi. Z pewnością jednak dłużej już nie da się zakopywać pod dywan licznych faktów. W Ameryce, gdzie z tymi sprawami ludzie mają do czynienia od dłuższego czasu, refleksja trwa dłużej i są już wyraźne wnioski o ludzkim cierpieniu. Pierwsza publikacja o niebezpieczeństwie kundalini została napisana w USA w 1975 roku. U nas w Polsce panuje najczęściej pełna ignorancja w tym temacie i wielu jak słyszy o jodze to się rozpromienia „przecież nic się złego nie może stać!” Osoby te, biorą na siebie odpowiedzialność za osoby, które pod ich wpływem zaangażują się w jogę i narażą na cierpienie. Czy miasto, organizujące kurs jogi, sfinansuje również leczenie dla poszkodowanych ?

Historia tajemniczej choroby  zwykle wygląda następująco. Otóż, względnie zdrowy człowiek, nierzadko tak zwany „człowiek sukcesu”, zamierza swoje życie uczynić jeszcze lepszym. Stwierdza, że na jego drobne dolegliwości, nierzadko którymi są bóle kręgosłupa, charakterystyczna bolączka nas, prowadzących siedzący tryb życia, dobra będzie joga. Często mało wiemy o jodze, albo nie chcemy wiedzieć, po prostu chcemy popróbować czegoś nowego. Najczęściej nie dowierzamy w istnienie jakichś energii, nie obchodzi nas teoria. Joga jest już dzisiaj elementem kultury tzw. nowoczesnych ludzi, do których chcemy należeć. Poszedłem na „gimnastykę korekcyjną” – to brzmi fatalnie, jakbym ogłaszał, że jestem inwalidą. „Poszedłem na jogę”, to brzmi znacznie lepiej.

Na kursie powiedzą nam, albo nie powiedzą o tzw. energii kundalini. Ciekawe, że doznania chorobowe są możliwe i podobne zarówno u tych którym dano wykład teoretyczny tej energii, jak i u tych, którym zalecano jedynie ćwiczenia fizyczne. Jeżeli kurs obejmuje nieco teorii dowiemy się, że według wschodnich wierzeń Kundalini to bogini, wyobrażana pod postacią węża.  Mitologia z nią związana ma swoje przełożenie na energetykę ludzkiego ciała, w którą wierzą jogini. Normalnie „wąż” ten jest jakby uśpiony u nasady kręgosłupa. Zadaniem ćwiczeń jogi jest uruchomienie tej energii, mówiąc symbolicznie, „obudzenie” tego węża który podnosi swoją „głowę” i unosząc się rozświetla swoją energią wyżej położone ośrodki energii nazywane czakramami. Kiedy kundalini dojdzie do szczytu głowy, jakby przebija ciało energetyczne powodując „otwarcie duchowe” i połączenie ze wschodnimi bóstwami. To co w systemach religijnych uważane jest za pożądany stan transowy, ludzie zachodu zwykli kwalifikować jako chorobę fizyczną i psychiczną lub opętanie.

Niektóre rodzaje jogi noszą wprost nazwę „joga kundalini”, niektóre zaś nie używają tego określenia, lub przybierają inne nazwy. Jednak każda joga ma związek z kundalini i każda joga ma na celu uruchomienie tego mechanizmu. Pytanie właśnie czym jest kundalini? Z punktu widzenia klasycznej medycyny nie istnieje coś takiego jak te energie, które opisuje religia wschodu. Te moce wymykają się też badaniom fizycznym, co najwyżej dają się rzekomo mierzyć innymi okultystycznymi technikami, jak na przykład radiestezją. Jest to mętna próba wytłumaczenia jednego wymykającego się fizykom i lekarzom zjawiska poprzez drugie. Naprawdę dziwię się tak zwanym myślącym ludziom, którzy godzą się na działania, mające poruszyć w ich ciałach coś o czym tak naprawdę nikt nie ma jasnego pojęcia czym to jest.

Oczywiście, sami jogini, którzy już wiedzą o tym, że wieść o dziwnych niepożądanych objawach zaczyna zataczać szerokie kręgi wśród adeptów jogi, nieraz na stronach internetowych zamieszczają informacje uspokajające, jakoby panowali nad sytuacją. Streszczając: może innym nauczycielom zdarzają się wypadki w pracy, ale tym nauczycielom nigdy. Oto przykład takiego tekstu:  „Jeżeli przestudiujesz system subtelny człowieka, zauważysz, że Kundalini została umieszczona w nasadzie powyżej pierwszej czakry. Stało się tak, ponieważ zadaniem pierwszej czakry jest ochrona Kundalini przed nieautoryzowanym dostępem. To właśnie pierwsza czakra zezwala lub nie na uniesienie się Kundalini. Zrozumienie tego mechanizmu zabezpieczającego ma kluczowe znaczenie do stwierdzenia czy coś jest obudzeniem Kundalini czy też nie. Jest wiele objawów reakcji pierwszej czakry na próbę nieautoryzowanego dostępu do Kundalini. Wszystkie one mają wspólny mianownik: są niemiłe i z duchowością nie mają nic wspólnego. Z podstawowych objawów można wymienić: drgawki, podskakiwanie, fale gorąca w ciele, ból, niepokój, strach itp. Dzieje się tak, ponieważ podczas nieuprawnionego dostępu do Kundalini, układ nerwowy wpada w drgawki, a dokładniej lewy i prawy współczulny układ nerwowy zaczyna pobierać więcej energii z przywspółczulnego układu nerwowego.” (sahajayoga .pl) Warto by tu zapytać adeptów jogi, czy nie czują pewnego zaniepokojenia, czytając podobną przestrogę? Nie stosuję tutaj argumentacji religijnej, a czysto rozumową. Czy jeżeli przyjdziemy do neurologa z drgawkami z powodu nieprawidłowego poruszenia tej „kundalini”, to czy neurolog, klasycznie wykszatłcony, z polskiego szpitala, w ogóle zrozumie o co nam chodzi, czemu cierpimy ? Może lepiej nie ryzykować… 

Jest też pewien aspekt duchowy tego, co ma miejsce, w powyższym tekście widzimy kontynuację myśli, która jest moim zdaniem o wiele bardziej zagmatwaniem, niż jakimkolwiek wyjaśnieniem tajemniczego cierpienia. „Warto zapamiętać, że Kundalini może obudzić się jedynie w obecności innej Kundalini, innymi słowy w obecności duchowej osoby czyli takiej, której Kundalini jest uniesiona. Nieautoryzowany dostęp do Kundalini przez osoby, które nie są duchowe, kończy się bólem, dziwnym zachowaniem a w ciężkich przypadkach nawet chorobą psychiczną.” O jakiego rodzaju „duchową osobę” tu chodzi? Czy ma być to jakiś wyżej duchowo postawiony guru? Czy wręcz jakiś duch przewodnik, duchowa osoba? A podobno poszliśmy tylko poćwiczyć kręgosłup…

Mało osób rozumie te zależności, a rynek usług kursów jogi jest zbyt dominujący względem grupek osób poszkodowanych, które usiłują dochodzić swoich praw i odszkodowań, a przynajmniej pozbyć się nieprzyjemnych objawów. Kiedy poszkodowani wracają do jogina z reklamacją brzmiąca mniej więcej: „Panie, ja się chciałem zrelaksować, chciałem tylko się powygłupiać, a dostałem drgawek, wizji, mdleję, nie mogę pracować”. Na co jogin odpowie: „Niech się pan cieszy, właśnie dostałeś pan duchowego oświecenia, w klasztorach w Indiach takie drgawki i wizje są oznaką natchnienia, taki jogin tam do końca życia drży, a pielgrzymi go karmią do miseczki”. Natchnienia? Oświecenia? A co na to powie psychiatra? Na Nirwanę niestety proszki nie pomogą. Nikt w Tworkach do których nas zawiozą nie słyszał o tym.  

Może pomoże nam inny nauczyciel jogi? Kwerenda internetowa po wystukaniu angielskiego określenia określenia  „kryzys, syndrom, wyzwolenie, problem kundalini” poda nam adresy licznych magików, którzy za sporą sumkę oferują nam pomoc. Jednocześnie listy dyskusyjne i fora zakładane przez ofiary jogi wykazują, że ludzie błąkają się od jednego oszusta do drugiego. Jednocześnie rozrasta się i coraz bardziej rzeczowo wygląda strona Wikipedii „Kundalini syndrome”. Oczywiście wikipedia nie jest naukowym źródłem, ale obszerne hasło jakie tam znajdziemy, doprowadzą w bibliografii do literatury, której wartość już jest większa. Jest to literatura z wielu dziedzin.

Jak wygląda taka choroba po uprawianiu jogi? Podobno nie zawsze rozpoczyna się nagle, może stopniowo narastać. Nie zawsze odbierana jest od początku jako syndrom chorobowy, zwłaszcza jeżeli trafimy na nauczyciela, który będzie miał dar przekonywania, że wszystko jest z nami w porządku, po prostu przechodzimy przemianę energetyczną. Taka sytuacja również jest groźna wówczas, gdy uspokajany przez jogina adept gotów jest zignorować jakieś objawy choroby fizycznej i zwlekać z poradą u lekarza specjalisty, swoje złe samopoczucie przypisując kundalini. Ciekawe, że wiele się mówi o współpracy kapłanów katolickich z lekarzami i psychiatrami, a nie słyszałam o takich obostrzeniach w wypadku nauczycieli jogi.

Chyba z wikipedyjnego hasła najciekawsza jest tabela w której wymieniono zaobserwowane objawy:

Objawy motoryczne
1. Ustawianie swojego ciała w dziwnych pozycjach, bez wyraźnego powodu. 
2. Ciało zostaje mimowolnie zatrzymywanie w ruchu. 
3. Spontanicznie zupełne zatrzymywanie oddychania lub czynienie go szybszym, płytkim lub głębokim bez wyraźnego powodu. 
4. Spontaniczne mimowolne ruchy ciała.

Objawy somatosensoryczne 
5. Spontaniczne uczucie głębokiego orgazmu. 
6. Odczucia fizyczne rozpoczynające się stóp, nóg lub miednicy oraz poruszające się po plecach i szyi do czubka głowy, aż do czoła, na twarzy, a następnie do gardła, a kończące się na brzuchu. 
7. Skrajne odczucia ciepła lub zimna przechodzącego przez ciało. 
8. Ekstremalne uczucie ciepła lub zimna. 
9. Nagle bóle w różnych częściach ciała. 
10. Mrowienie, wibracje, swędzenie lub łaskotanie na skórze lub w ciele.

Objawy audiowizualne
11. Słyszenie hałasów, takich jak gwizdanie, syczenie, śpiew, ryki lub dźwięki fletu. 
12. Głosy wewnętrzne, przemawiające sensownie. 
13. Kolorowe światła oświetlające wewnętrzne całą osobę, lub poszczególne części jej ciała 
14. Wewnętrzne światło na tyle jasne, że w odczuciu osoby oświetla ono ciemny pokój.

Objawy psychiczne 
15. Obserwowanie siebie, w tym własnych myśli, jak gdyby należały do osoby postronnej. 
16. Nagłe intensywne stany ekstatyczne, szczęścia, pokoju, miłości, poświęcenia, radości, albo kosmicznej jedności. 
17. Nagły intensywny lęk, niepokój, depresja, nienawiść. 
18. Spontanicznie przyspieszenie myśli, ich spowolnienie lub zupełne zatrzymanie. 
19. Doświadczanie siebie, jako fizycznie większych niż ciało.
(por. en.wikipedia .org/wiki/Kundalini_syndrome)

O tym wszystkim, czego istnienie jedynie zarysowałam powyżej, nie mówi się w Polsce. Jesteśmy jako naród pilnym uczniem New Age i nie ma kto nam tu przynieść myśli apologetycznej. Mamy już od dawna zaawansowane kursy jogi, ale nie mamy przetłumaczonej na język polski żadnej książki o niebezpieczeństwach choroby związanej z jogą. Brak u nas refleksji, czy ewentualne objawy są do leczenia u lekarza, psychologa czy u egzorcysty. Jak zwykle te dziedziny się zazębiają.

Znane są wypowiedzi egzorcystów, którym zdarza się pomagać osobom skarżącym się na różnego typu objawy. Egzorcyści ci uważają, że osoby te świadomie lub nie, może tylko ustawieniem ciała zalecanym przez guru, przywołały boginię pogańską, węża Kundalini, która z naszego katolickiego punktu widzenia jest demonem . Objawy te ustąpią jedynie po wyrzuceniu w imię Jezusa owej Kundalini. Problem jednak w tym, że nie wszyscy kapłani katoliccy tak uważają. Nie brak i takich, którzy sami jawnie lub po cichu uprawiają jogę, albo choć odwodzą od zniechęcania do niej, że są to „tylko ćwiczenia”. Warto zatem, aby kapłani ci poczytali sobie świadectwa chorujących na „syndrom kundalini” i zastanowili się jak wielką odpowiedzialność biorą na siebie, reklamując jogę, która może mieć tak opłakane skutki.

Maria Patynowska