Koncentracja rynku mediów w naszym kraju wymaga natychmiastowej regulacji. Monopolizacja sektora na rzecz udziałowców zagranicznych była celową strategią działalności obcych rządów w Polsce, tolerowaną przez poprzednią władzę.

 

Całkowita liberalizacja rynku mediów doprowadziła do swoistego kuriozum, gdzie 90 proc. lokalnego rynku prasy lokalnej, czy połowa rynku radiowego należy do firm niemieckich lub francuskich. Nic więc dziwnego, że występuje tam antyrządowa i skrajnie euroentuzjastyczna narracja, produkowana przez dyspozycyjnych dziennikarzy.

Według badań 3/4 rynku prasowego jest kontrolowana przez zagranicznych udziałowców, głównie niemieckich. Już teraz wydawcy zapowiedzieli, że pójdą na wojnę z rządem Beaty Szydło, z wykorzystaniem instytucji europejskich. Sytuacja unaocznia faktyczną rolę Unii Europejskiej, która ma służyć krajom o najmocniejszej pozycji politycznej we wspólnocie.

Tymczasem zarówno jak i we Francji, jak i w Niemczech, istnieją bardzo ścisłe regulacje zabezpieczające interesy narodowe. Nie do wyobrażenia jest sytuacja, aby szef koncernu niemieckiego zachęcał do występowania przeciw rządowi w Paryżu. Byłoby to gigantycznym skandalem politycznym.

W Polsce sytuacja jest nieprawdopodobna. Część Polaków, w tym polityków, dziennikarzy, a nawet - o zgrozo - zwykłych wyborców Nowoczesnej czy PO, wspiera otwarcie interesy niemieckich firm w naszym kraju, zgodnie z przykazaniem „róbmy wszystko, byleby tylko zniszczyć Kaczyńskiego”, do którego osoby nienawiść jest powinnością pierwszorzędną, dla tych, określających się jako ludzie przyzwoici.

W Francji istnieją ścisłe przepisy antykoncentracyjne, według których udział zagranicznego koncernu medialnego w rynku nie może przekraczać 30 proc., a w przypadku zapobiegania koncentracji krzyżowej, czyli działalności na rynku medialnym czy telewizyjnym jest jeszcze niższy.

Podobnie w Niemczech, działająca specjalna Komisja ds. Koncentracji w Mediach, dba i monitoruje, aby proporcje między działalnością społek krajowych i zagranicznych, nie ulegały dysproporcjom. We Włoszech, dbając o pluralizm na rynku prasowym, za podmiot dominujący uznaje się ten, który kontroluje więcej niż 20 proc. rynku prasy codziennej, czy 30 proc. ogólnokrajowego rynku prasy.

Dlatego prawdopodobnie rząd uchwali taki przepisy, które zmuszą niemieckie koncerny do odsprzedaży części udziałów innym podmiotom medialnym. Już dziś dziennikarze wielu redakcji - Dziennika Gazety Prawnej, Faktu czy Newsweeka uruchomili dezinformacyjną machinę skierowaną w rząd PiS, bo boją się utraty swoich miejsc pracy.

Bardzo ciekawe będzie też obserwowanie roli ugrupowań opozycyjnych. Może się okazać bowiem, że reprezentantem interesów niemieckich jest nie tylko Donald Tusk, ale gwarantami w Polsce są oba największe ugrupowania antyrządowe - Platforma Obywatelska i Nowoczesna.

Tomasz Teluk