W 2008 roku media i najbliżsi próbowali zmusić do aborcji 14-latkę z Lublina, którą dziennikarze nazwali „Agatą”. Dziewczynka długo broniła się przed zabiciem swojego dziecka, ale w końcu uległa. I choć można je było uratować, to ostatecznie zostało ono zabite. Do sprawy włączyła się Ewa Kopacz, wówczas minister zdrowia, która osobiście wskazała matce dziewczynki miejsce, w którym można było dokonać aborcji. Ewa Kopacz tak wtedy tłumaczyła swoją decyzję: „Nie mam powodu w tej chwili do tego, aby mieć poczucie jakiejkolwiek winy. Wręcz przeciwnie. Mam pewien dyskomfort wynikający z moich przekonań, ale niezależnie od tego - jako urzędnik dopełniłam swojej roli”. Grunt to dobre samopoczucie urzędnika.

Czy urzędnik może swoje poglądy zawiesić przed wejściem do gabinetu? Czy od 8 do 16 może mówić jedno, a w pozostałych godzinach co innego? Toż to totalna schizofrenia. Człowiek jest jednością, a nie pewnymi składowymi, z których każda mówi co innego. Jeśli tak się dzieje, jest on po prostu niewiarygodny, bo nie wiadomo, kiedy przywdziewa maski, a kiedy jest sobą.

Dziś Ewa Kopacz pewnie tego dyskomfortu by nie czuła. Jej poglądy poszybowały bardzo w kierunku narzuconym przez dyskurs feministyczny. Stąd nie dziwi ton, jakim Ewa Kopacz straszy Polaków: „Jak PiS dojdzie do władzy, 15-letnia dziewczynka, która została zgwałcona, będzie zmuszana do tego, żeby urodzić. To przerażające”. Tak samo przerażające, Pani Premier, jak zabicie dziecka w łonie matki. Doprawdy dziwię się, że kobieta, matka, lekarz potrafi tak łatwo godzić się na przerywanie życia dzieciom na najwcześniejszym etapie rozwoju. Dziwię się, że osoba, która skończyła medycynę, praktykowała zawód lekarza tak łatwo jednym dzieciom pozwala się rodzić (choćby tym z in vitro), a inne (te z gwałtu) z góry skazuje na niechybną śmierć.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie usprawiedliwia gwałtu, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie może też usprawiedliwiać zabicia dziecka w łonie matki. Tak pięknie opowiadała Ewa Kopacz w telewizji śniadaniowej o swoim wnuczku. Dlaczego więc odmawia Pani prawa do życia innym wnuczkom? Dlaczego karę za przestępstwo ma ponosić niewinne dziecko, a nie przestępca, który się gwałtu dopuścił?

Mam więc do Pani Premier kilka pytań. Będąc u władzy, mając wiele możliwości, co rząd Ewy Kopacz zrobił, żeby sądy orzekały maksymalne kary za gwałty? Co sama pani premier w tej sprawie zrobiła? Czy jedynym rozwiązaniem jest aborcja? Czy jeden gwałt proponuje Pani „leczyć” kolejnym? Czy dopilnowała pani, żeby ofiary gwałtu mogły uzyskać odpowiednią, fachową pomoc psychologiczną i medyczną? Czy jako lekarz zainicjowała szkolenia dla innych lekarzy, tak by potrafili z godnością traktować tak skrzywdzoną kobietę, chronić jej intymność, z delikatnością i empatią przyjąć ją w szpitalu i otoczyć najlepszą opieką do czasu porodu?

Czy zastanawiała się Pani, jak najszybciej wdrożyć procedury adopcyjne w przypadku, kiedy dziewczyna zdecyduje się na przekazanie dziecka do adopcji? Doskonale Pani wie, że nowo narodzone dziecko momentalnie znajduje dom. Kolejka rodziców jest przecież ogromna. Wielokrotnie podkreślała Pani, jakim problemem dziś jest niepłodność i niemożność doczekania się naturalnie poczętego dziecka? To dlaczego zdrowe dziecko, które mogłoby znaleźć szczęście w nowej rodzinie, spisuje pani na straty? Tak pięknie mówi pani o nowym życiu powstałym podczas in vitro. A czy to życie, które poczęło się w dramatycznych okolicznościach, jest mniej warte od tego poczętego w nowoczesnej klinice? „Każdy z nas posiada wolną wolę, własne sumienie, i pozwólmy w wolnym kraju decydować we własnym sumieniu” – komentowała Pani ustawę o in vitro. Tyle że oprócz subiektywnego sumienia, są jeszcze normy moralne, których jako ludzie powinniśmy przestrzegać. Jedną z nich jest „Nie zabijaj”.  

 

Małgorzata Terlikowska