Z portalem pch24.pl rozmawiał dr Wojciech Muszyński, historyk IPN i redaktor naczelny periodyku „Glaukopis”.

Powiedział, że antyżydowskość nie była przed wojną wyznacznikiem antysemityzmu. W dodatku ten, kto ją głosił, nie musiał być wcale narodowcem. Antyżydowski bywał obóz konserwatywno-sanacyjny, środowisko Giedroycia, piłsudczycy, chadecy, ludowcy, a nawet socjaliści. 

Endecy „uznawali Żydów za element szkodliwy nie z powodu rasy czy wyznania, ale dlatego, że ci, jako odrębna grupa narodowa, separowali się od spraw polskich, unikali asymilacji, a z drugiej strony w znacznym stopniu kontrolowali gospodarkę polską, zwłaszcza handel i rzemiosło” – powiedział Muszyński.

„Konflikt polsko-żydowski... miał podłoże ekonomiczne (...).Przedwojenna antyżydowskość nie była bowiem powodowana nienawiścią lecz konkurencją” – dodał. Wskazał też, że ważną rolę odgrywał stereotyp „żydokomuny”. Tymczasem to mniejszość Żydów popierała komunizm, ale była to mniejszość „bardzo rzucająca się w oczy”.

Narodowcy, jako chrześcijanie, nie uznawali poglądów rasistowskich, odcinali się od nich, jako od teorii materialistycznej, a do tego potępionej przez Kościół katolicki” – stwierdził uczony. „Pochodzenie etniczne nie miało większego znaczenia: każdy, kto chciał zostać Polakiem (...) mógł zostać Polakiem i, co ważniejsze, inni również uznawali go za Polaka” – powiedział, dodając, że w przypadku Żyda konieczna była konwersja na chrześcijaństwo.

Muszyński wskazał, że narodowcy interesowali się prześladowaniami Żydów w czasie II wojny światowej. W gazetach opisywali przypadki niemieckich zbrodni i próby podburzania przeciw Żydom polskiej ludności. „Warto pamiętać że pierwsze doniesienie o użyciu gazów trujących do mordowania Żydów pochodziło z pisma „Szaniec” – organ konspiracyjnego ONR – z 1 maja 1942 r.” – dodał. Wskazał też, że wielu narodowców zostało odznaczonych medalem „Sprawiedliwego wśród narodów Świata”.

Uczony mocno ocenił zarzuty o antysemityzm względem współczesnych narodowców: „To, co dziś słyszymy o nacjonalizmie i antysemityzmie od tak zwanej lewicy, to bełkot. Ci ludzie są głupsi niż aktywiści komunistyczni w PRL – tamci mówili bzdury, bo im płacili lub liczyli, że pomoże to im ustawić się w życiu – a ci bredzą i w dodatku w te brednie wierzą” – powiedział portalowi pch24.pl.

Lewicowy zwyczaj nazywania patriotów rasistami lub faszystami nazwał „pozostałością komunistycznej nowomowy, przeniesioną w obecne czasy przez nostalgicznych wyznawców Lenina, Stalina czy Mao”. „Powtarzają oni bełkotliwe slogany o faszystach, bo nie mają pojęcia o tym jak naprawdę wyglądała przeszłość.” – dodał.

Pac/niezlomni.com