Wstrząsającą relację z wydarzeń ostatniej nocy we Włoszech przedstawił polski ksiądz na stałe mieszkający w jednej z miejscowości najmocniej dotkniętych kataklizmem. 

We wczorajszym trzęsieniu ziemi we Włoszech, które nawiedziło wiele miejscowości, zginęło jak dotąd ponad 70 osób. Jedną z nich mógł być ksiądz Krzysztof Kozłowski, proboszcz małej parafii w Accumoli, jednak cudem uniknął śmierci. 

Accumoli było jednym z miejsc, w które trzęsienie ziemi uderzyło najmocniej. Wiele domów zostało tam doszczętnie zniszczonych, w tym dom księdza Kozłowskiego, z którego ocalały zaledwie dwa pokoje.

Polski kapłan jest jednak przede wszystkim wdzięczny Bogu za to, że żyje. Był bowiem o krok o śmierci. 

Kozłowski nie ma wątpliwości, że to, że udało się go uratować, to cud. Wielu jego sąsiadów zginęło, a jego dom został zupełnie zniszczony. On sam został uwięziony pod jego ruinami i jak mówi, przez wiele godzin modlił się tylko o to, aby wtórne wstrząsy nie dokonały dzieła zniszczenia i nie odebrały mu życia.

Ostatecznie ratownicy, z którymi ksiądz Kozłowski cały czas pozostawał w kontakcie, zdołali go uratować. 

Wczorajsze trzęsienie ziemi o sile ponad 6 stopni w skali Richtera było najsilniejszym we Włoszech od kilkudziesięciu lat. 

ds/tvn24.pl