- Tylko partia centrum z silnym, konserwatywnym biegunem, ale też wolnościowa jeśli chodzi o gospodarkę, czyli z tym środowiskiem liberalnym - tylko taka partia jest w stanie wygrać wybory i zatrzymać PiS - mówi o swojej wizji nowej Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna w programie "Czarno na białym" w TVN.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że podczas nagrywania wypowiedzi Schetyny doszło do niezwykłego incydentu...
Grzegorz Schetyna oznajmia, że Platforma, aby zatrzymać PiS musi odnowić sojusz z... Kościołem.

- Musimy wrócić do rozmowy z Kościołem, źle się stało, że w ostatnim czasie staliśmy się takim czarnym ludem. Platforma nie była rozpieszczana przez Kościół - mówi były szef MSZ. Podkreśla, że nie jest to kwestia interesu politycznego, ale „kwestia powrotu do źródeł".

Pamiętamy deklarację Donalda Tuska, że Platforma nie będzie „klękać przed księdzem”, pamiętamy także ustawy sprzeczne z nauką Kościoła i zasadami wiary, które Platforma przegłosowywała ze względów wizerunkowych, by dotrzeć do lewicowego elektoratu... No ale najlepiej funkcjonować w myśl zasady - Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.

W nagraniach ujawnionych przez „Newsweek” Schetyna mówił do działaczy Platformy, że „trzeba być gotowym do tego, że wyjdzie 500 tysięcy ludzi, albo przywieziemy milion jak będzie trzeba”.

Pytany o to, jak planuje ściągnąć milion osób ucina: „niepotrzebna kpina”.

- To nie jest kwestia ściągania. To jest kwestia obecności i braku zgody i akceptacji na politykę PiS. Musimy podejmować decyzje i wziąć odpowiedzialność za organizowanie takich protestów - dodaje.

Jednak kiedy dziennikarka dopytuje Schetynę, ten zaczyna się irytować, odpina mikrofon i wychodzi. Co to za zmiana, że posłowie z Platformy uciekają nawet z TVN, niegdyś Tusk Vision Network.

bg/tvn24.pl