Jeżeli ktoś sądzi, że ten tekst będzie kolejnym bardzo wesołym, to tym razem się rozczaruje. Miałem inne plany felietonowe, lecz wydarzenia na rynku prasy doprowadziły do tego, że trzeba napisać kilka rzeczy bez ogródek.

Polska prasa właśnie upada. Nie dlatego, że ludzie nie chcą czytać gazet, lecz dlatego, że nie mają gdzie ich kupić. Co gorsza, pieniądze za sprzedawane gazety nie docierają do wydawców. Przeżyją tylko najwięksi i najsilniejsi, czyli głównie wydawnictwa niemieckie, może „Gazeta Wyborcza”. 

Przyczyną tego jest upadek Ruchu. Został on fatalnie sprywatyzowany i doprowadzony do punktu, w którym utracił wypłacalność. W chwili gdy piszę ten komentarz, ma zablokowane konta przez bank. Jednocześnie dostaliśmy niepokojące sygnały od innych podmiotów na tym rynku. Widać, że jest tu połączenie niefrasobliwości państwa i złej woli części podmiotów prywatnych. Rosnący kryzys na rynku prasy odciął od gazet codziennych i części tygodników mniejsze miasta i wsie. Tam właśnie, gdzie jest elektorat PiS-owski. Prawica straciła dotarcie poprzez media papierowe do swoich wyborców w znacznej części kraju. Brak reakcji i zrozumienia sytuacji zabija resztki polskiej prasy. Na to nakłada się egoizm i prywata wielu szefów instytucji państwowych, którzy nie prenumerują gazet, a jeżeli już to robią, to raczej stawiają na takie, które zwalczają Dobrą Zmianę. 

Sprawą zajął się nadzwyczajny zjazd klubów „Gazety Polskiej”. Tysiące czytelników będą domagać się działania ze strony państwa. Trzeba odbudować sieć sprzedaży i przywrócić reguły uczciwej konkurencji na rynku. Nie może być tak, że niemieckie wydawnictwa mają marże rzędu 25 proc., a polskie z różnymi opłatami ponad 40. 

Na całym świecie większość prasy rozchodzi się w prenumeracie. W przypadku naszych mediów 95 proc. sprzedawanych jest w kioskach. 

Szansą na uratowanie mediów przed katastrofą na rynku prasy jest masowa prenumerata, ale zamawiana wprost pod adresami podawanymi przez wydawnictwo. Nie jest istotne, czy to prenumerata papierowa czy elektroniczna. Ważne, by była. 
Kiedy mówimy o mediach, mamy na myśli emocje i umysły wyborców. Dobra Zmiana dotarła niemal wszędzie, ale na rynku prasy problemy są drastyczne. Grozi nam odpływ wyborców wraz z dziennikarzami, którzy będą szukać pracy w niemieckich i liberalno-lewicowych mediach. 

Trzeba egzekwować od przedstawicieli władzy zaangażowanie w tej sprawie. Niech każdy zrobi to, co może i powinien zrobić. Proszę o pełną mobilizację, bo ten kryzys jest naprawdę poważny.

Tomasz Sakiewicz

Gazeta Polska 37, 12 IX 2018