Metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź został dziś okrzyczany mianem donosiciela. Wszystko za sprawą niebywałych wręcz publikacji ,,Onetu'' i ,,Rzeczpospolitej''. Media te stwierdziły, że ,,był uważany za informatora'' wywiadu wojskowego.

Co to oznacza: był uważany? Ano, tylko tyle, że sam żadnego zobowiązania nie podpisywał i z nikim nie współpracował! Jasno stwierdził to w wydanym oświadczeniu sam arcybiskup, nie kryjąc oburzenia obrzydliwymi insynuacjami. W jego obronie stanął także redaktor naczelny ,,Gazety Polskiej'' Tomasz Sakiewicz.


"Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy" - napisał w piątkowym oświadczeniu metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. 

W oświadczeniu przekazanym w piątek, abp. Sławoj Leszek Głódź podkreślił też, że już po raz kolejny pada ofiarą systemu totalitarnego. "Po raz pierwszy padłem ofiarą tego systemu przed maturą, mając 17 lat. Zostałem wtedy osadzony w Centralnym Więzieniu Karno-Śledczym w Białymstoku na 3 miesiące. Następnie zostałem skazany wyrokiem sądu wojewódzkiego w Białymstoku na rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat i wydalony ze szkoły za przynależność do tajnej organizacji "Białe Orły" i namalowanie plakatu o szkodliwości sojuszu Państwa Polskiego ze Związkiem Radzieckim. Dnia 6 sierpnia 1963 r. wraz z czterema kolegami zostałem wyrzucony z liceum Ogólnokształcącego w Sokółce, przez co musiałem rok później składać maturę korespondencyjnie" - napisał w oświadczeniu metropolita gdański.

Podkreślił, że dziś po raz drugi pada ofiarą systemu, który podstępnie osaczał pracujących w Kurii Rzymskiej Polaków, często pod pozorem przygodnych rozmów z przedstawicielami Ambasady Polskiej w Rzymie, Konsulatu i LOT-u. "Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi, co zresztą wynika z przedstawionych dokumentów" - zapewnia abp Głódź w przekazanym oświadczeniu.

,,To co wyrabia dzisiaj Onet czy Rzeczpospolita to kompromitowanie idei lustracji. Kiedy my ujawnialiśmy nazwiska tajnych agentów, mieliśmy pewność, że byli zarejestrowani i że zgodzili się na współpracę. Dzisiaj ofiary Służby Bezpieczeństwa, które zostały wykorzystane bez ich wiedzy do pozyskania informacji, próbuje się przedstawiać jako ludzi którzy współpracowali z SB'' - ocenia ostro Tomasz Sakiewicz w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.

,,To jest przypadek arcybiskupa Głódzia, któremu nie proponowano współpracy, nigdy na żadną współpracę się nie zgodził, a był inwigilowany. Jego znajomych i przyjaciół zwerbowano i użyto do tego, by szkodzić jemu i kościołowi. Przynajmniej tyle wynika z udostępnionych dokumentów'' - dodaje.

mod/Fronda, Polskie Radio, niezalezna.pl