W Polsce wykrzykuje wulgarne hasła, pluje na policjantów i nawołuje do demolowania kościołów. W Parlamencie Europejskim wzywa pomocy: „jesteśmy bite, traktuje się nas gazem, ryzykujemy życiem”. Tyleż płomienne, co żenujące wystąpienie Marty Lempart.

W czasie dzisiejszej debaty nt. orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej w Parlamencie Europejskim głos zabrała liderka tzw. „Strajku Kobiet” Marta Lempart. Na co dzień wzywająca do agresji lewicowa aktywistka, sprawdzoną metodą, w Europie postanowiła kreować się na ofiarę represji i wzywała Zachód do interwencji. Jak przekonywała, wulgarne i agresywne aktywistki w Polsce ryzykują życiem.

- „Jako Strajk Kobiet wychodzimy na ulice, walczymy o nasze prawa od czterech lat. (…) Jesteśmy bite, traktuje się nas gazem, ryzykujemy naszym życiem. Ale nadal tak robimy. My Polki to robimy, my Polacy to robimy” – mówiła Lempart.

Podkreślała, że tzw. „Strajk Kobiet” walczy o „praworządność”, ponieważ w Polsce odbiera się Polkom prawa.

- „Rząd polski, muszą o tym Państwo wiedzieć, nigdy nie miał tak niskiego poparcia w sondażach. Gdy Państwo na mnie patrzą, to widzą jedną z tysięcy osób, które do tego doprowadziły. Zrobiliśmy to pomimo państwowej przemocy, pomimo propagandy. (…) Drodzy politycy europejscy, ja Państwa nie proszę o deklaracje, obawy, ja domagam się działań. Jestem obywatelką Europy i Państwa obowiązkiem jest walczyć o mnie, o Europejkę, o moje prawa. (...) Musicie zrobić więcej i działać szybko”

- apelowała aktywistka.

Najpewniej chodziło jej o taką przemoc, jakie doświadczyła m.in. w czasie pikiety obrońców życia, którą próbowała zakłócić, kiedy to położyła się na chodniku udając, że ktoś ją popchnął.

kak/PAP