Jak można się dowiedzieć z artykułu opublikowanego na stronie ''Pressmania'', nic w naturze nie ginie - „Aldona Machnowska-Góra, prawa ręka Rafała Trzaskowskiego, to córka Konstantego Machnowskiego, komendanta komisariatu na Jezuickiej w Warszawie, na którym śmiertelnie pobito Grzegorza Przemyka”. Fakt ten ujawnili „w piątkowym wydaniu »Gazety Polskiej Codziennie« Piotr Lisiewicz i Magdalena Nowak”.

Obecność takiej osoby ma być według mediów ukłonem w stronę środowiska SB. Na „Pressmani” można przeczytać, że „Aldona Machnowska-Góra jest »dyrektorką koordynatorką ds. kultury i komunikacji społecznej M. st. Warszawa«. Jak informowała „Gazeta Wyborcza”, napisała jego program jako kandydata na prezydenta Warszawy. Wraz z Agatą Diduszko-Zyglewską stworzyły też „Program Rozwoju Kultury w Warszawie do 2020 r. Miasto Kultury i Obywateli”.

Media przypominają, że „Machnowska-Góra razem z Jolantą Lange, byłą agentką SB, która do ostatnich dni życia inwigilowała ks. Franciszka Blachnickiego, są jednymi z najważniejszych osób Warszawskich Dni Różnorodności. – Rafał Trzaskowski specjalnie dla niej stworzył nowe stanowisko w urzędzie miasta”.

„Pressmania” wskazała, że „Aldona Machnowska-Góra to córka Konstantego Machnowskiego, komendanta komisariatu na Jezuickiej, na którym śmiertelnie pobito Grzegorza Przemyka. Jej ojciec, jak wynika z materiałów IPN, po śmiertelnym pobiciu Grzegorza Przemyka awansował do stopnia majora, a następnie, w końcu lat 80., na własną prośbę został skierowany do rodzinnej Ostrołęki na stanowisko komendanta Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Konstanty Machnowski uniknął odpowiedzialności za sprawę śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka”.

12 maja 1983 na Placu Zamkowym w Warszawie funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej zatrzymali i skatowali 19-letniego maturzystę Grzegorza Przemyka. Chłopak, uczeń liceum im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, został przez milicjantów sadystycznie skatowany w komisariacie na Jezuickiej. W wyniku odniesionych ran konał w męczarniach przez kilkadziesiąt godzin. Zmarł 14 maja.

Chłopak po południu z kolegami spacerował po Starym Mieście. Wraz z kolegami został zatrzymany – licealiści zostali pobici przez milicjantów. Przemyk został ponownie pobity przez funkcjonariuszy na posterunku. Po zwolnieniu chłopak nie mając zewnętrznych obrażeń, nie otrzymał od razu pomocy medycznej. Zmarł po dwu dniach – przyczyną śmierci było pęknięcie śledziony i zakażenie, wynikające z pobicia. Zdaniem biegłych obrażenia były wynikiem pobicia przez osoby wyszkolone w sztukach walki – nie było śladów pobicia na zewnątrz ciała, organy wnętrze zaś były zmasakrowane.

Matka chłopaka Barbara Sadowska przez lata była docenianą przez komunistów poetką, z opozycją związała się na początku lat 70, i w latach 80 aktywnie działała w jej szeregach — skatowanie chłopaka przez milicjantów nie było przypadkowe, bezpieka wielokrotnie groziła Sadowskiej pobiciem jej syna. Wcześniej 3 maja Barbara Sadowska została pobita przez milicjantów w czasie ataku ZOMO na teren klasztoru franciszkanów i kościoła świętego Marcina. Matka zabitego zmarła na raka w 1986 roku.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych po sfałszowaniu śledztwa odpowiedzialność za pobicie licealisty przypisały pielęgniarzom z pogotowia ratunkowego. Niewinni pielęgniarze albo znaleźli się w więzieniu, albo stracili prace – jeden z nich był tak zastraszony, że po próbie samobójczej przyznał się do niepopełnionej zbrodni. Podczas procesu oskarżeni odwołali wymuszone zeznania, ale i tak zostali uwięzieni, po wyjściu na wolność nie mogli dostać pracy. Jednym z nich był Michał Wysocki, który swoją historię opisał po latach w książce. Komuniści wrobili, fałszywie oskarżyli i wbrew faktom wsadzili do więzienia też lekarkę Barbarę Makowską-Witkowską.

Nadużycia były tak ordynarne, że z wynikiem śledztwa nie zgadzali się prokuratorzy – za co MSW i WSW (bezpieka wojskowa) spreparowały sprawy karne wobec dwu prokuratorów niezgadzających się na fałszowanie śledztwa i zastraszanie świadków.

Równocześnie MSW nagrodziło funkcjonariuszy, którzy brali udział w fałszowaniu śledztwa. Koszty łamania prawa przez funkcjonariuszy komunistycznych były ogromnym obciążeniem dla budżetu PRL. W fałszowanie śledztwa w sprawie Przemyka było zaangażowanych setki osób, a była to tylko jedna z dziesiątków tysięcy spraw sfałszowanych, w których komuniści ogromnym kosztem zapewniali bezkarność sprawcom.

MSW przeprowadziło nie tylko ogromną akcję tuszowania zbrodni, fałszowania śledztwa, ale też akcje szkalowania ofiary i świadków, wulgarnego negowania faktów, inwigilacji rodziny ofiary, by zdobyć materiały, które miały skompromitować zamordowanego i jego krewnych.

Po zamordowaniu Grzegorza Przemyka bezpieka porwała 23 maja kolejnego ucznia z jego liceum. Był nim Wojciech Cejrowski. Cejrowski został porwany przez bezpiekę podczas matury – podczas przesłuchania bezpieczniacy wyrwali mu wszystkie palce ze stawów z obu dłoni.

Pogrzeb Grzegorza Przemyka celebrował ksiądz Jerzy Popiełuszko, któremu towarzyszyli ksiądz Stefan Niedzielak i ksiądz Stanisław Suchowolec – wszyscy ci bohaterscy księża później zostali zamordowani przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. W pogrzebie wzięło udział 100.000 ludzi. Morderstwo oburzyło warszawskie elity naukowe i artystyczne, również te nieangażowane w opozycje.

Sprawa Przemyka stała się znana, bo ofiara była synem osoby znanej w elitach. Tysiące pomordowanych przez komunistów do dziś nie zostało nawet opisanych. Sprawa Przemyka doskonale uświadamiała, kim byli ci komuniści, którzy przeprowadzili transformację ustrojową i których III RP honorowała.

To, że Przemyk mógł zostać zabity przypadkowo, świadczy o realiach ostatniej dekady PRL za czasów Jaruzelskiego, kiedy to milicja przypadkowo zabijała młodych ludzi, a władze komunistyczne przeprowadzały ogromną operację, by ukryć takie morderstwa. Reżim komunistyczny zapewniał bezkarność nawet swoim najmniejszym cynglom, uruchamiając gigantyczną machinę służb specjalnych do ochrony interesów milicyjnej kliki.

Postkomunistyczna III RP zapewniła bezkarność sprawcom zbrodni komunistycznych. Dziś nie tylko przełożeni komunistycznych zbrodniarzy, a nawet i oni sami bezczelnie pouczają Polaków o praworządności i demokracji.

Sprawa zabójstwa Grzegorza Przemyka jest jedną z komunistycznych zbrodni opisanych w opublikowanej przez Instytut Pamięci Narodowej pracy „Miasto śmierci. Pytania o morderstwa polityczne popełnione w Warszawie (1956–1989)” autorstwa Patryka Pleskota.

Jan Bodakowski