„Mówiąc o obronie klimatu wygrywa się interesy gospodarcze. Jest to wojna o energetykę. Bezpieczeństwo energetyczne jest dziś priorytetem. Ponieważ polityka zwana klimatyczną ma za zadanie doprowadzić do tego, byśmy stali się zależni od sprzedawanego nam węgla i gazu, to trzeba się przed tym bronić. Inaczej będzie to rodzaj kontrybucji” – mówi portalowi Fronda.pl poseł Barbara Dziuk.



Fronda.pl: Czytamy o kolejnej sprawie i przecieramy oczy ze zdumienia. Dlaczego Czesi chcą nieszczęścia w postaci katastrofy ekologicznej, społecznej i krzywdy sąsiadów? 

Poseł Barbara Dziuk: Może od początku: w marcu Czechy wniosły do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę przeciwko Polsce dotyczącą rozbudowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów. Uznano, że Turów jest winny zmniejszenia się poziomu wód gruntowych na terenach przy granicy.

Czesi domagali się wstrzymania wydobycia do czasu decyzji TSUE, a Trybunał stanął po stronie czeskiej. Innymi słowy: zwrócono się do Polski o natychmiastowe wstrzymanie wydobycia do momentu rozstrzygnięcia sporów między Czechami a Polską, zaś orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE mówi o tym, że albo wstrzymamy wydobycie, albo będziemy płacić kary w wysokości 500 tys. euro dziennie. Dlaczego? Ponieważ Czesi zmagają się z największą suszą od 500 lat i uznali, że winna jest przede wszystkim kopalnia w Turowie. Tymczasem pierwsze odkrywki w rejonie Żytawy są notowane na początku ubiegłego wieku, zaś po stronie Niemiec, na północ od Żytawy, działają cztery kopalnie odkrywkowe, tyle, że są one niemieckie. Elektrownie i kopalnie dają zatrudnienie, bezpośrednio i pośrednio, 65 tysiącom ludzi. Sam Pan Redaktor rozumie. Dodać należy też, że na przedgórzu Rudaw działają kopalnie należące do spółek państwowych i należące do właścicieli prywatnych.

Jest i inny aspekt – pominięty w obarczaniu nas winą - tegoroczny raport dotyczący suszy u naszych sąsiadów, a sporządzony przez czeskich badaczy, który mówi jasno: tegoroczna susza trwa najdłużej i spowodowana jest również wysokimi temperaturami, a trwa ona od prawie ośmiu lat. Sami naukowcy szacują, że to najgorsza klęska suszy na tym terenie od 500 lat - najbardziej są nią dotknięte południowe Morawy i południowo-zachodnia część kraju.

Dlaczego lokalny spór udało się nagłośnić na prawie całą Europę?

Bo jest to na rękę rządzącej partii i premierowi Babisowi, i nie tylko im. Z lokalnego problemu postanowiono uczynić globalny problem polityczny. Nawet laik zdaje sobie sprawę, że orzeczenie TSUE jest, mówiąc delikatnie, fantastyczne w swoim założeniu, bowiem nie da się wyłączyć kopalni i elektrowni natychmiast, za pomocą jednego przycisku.

A gdyby się dało, stałoby się coś? 

O tak, nawet bardzo źle by się stało. Powołany zespół ekspercki Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, którego szefem był prof. dr hab. inż. Marek Cały, dokonał oceny zagrożenia środowiska na wypadek natychmiastowego zatrzymania pracy kopalni w Turowie. Z raportu wynika, że powodu pogorszenia się warunków wodnych doszłoby do wielkich osuwisk i w rezultacie do katastrofy ekologicznej. Gdyby zamknąć kopalnię natychmiast, bez odwadniania, to nie jest możliwym ani dalsze, ani przyszłe funkcjonowanie kopalni. A to prowadzi prostą drogą do jej likwidacji. Biorąc pod uwagę, że na rzecz orzeczenia TSUE działały organizacje ekologiczne, to widać wyraźnie, że ci ekolodzy to raczej są z ekologią na bakier.

Nie podejrzewam, że politycy UE i ekolodzy są z logiką na bakier.

I słusznie, bo jest to likwidacja 3,5 tysiąca miejsc pracy, pozbawienie prądu 3 milionów ludzi i wymierne starty finansowe dla kraju. Poza tym jest to rodzaj gry gospodarczej – im my mniej mamy, tym więcej mają ci, którzy sprzedadzą nam brakujący towar.

Rozumiem, że w tle są pieniądze? 

Mówiąc o obronie klimatu wygrywa się interesy gospodarcze. Jest to wojna o energetykę. Bezpieczeństwo energetyczne jest dziś priorytetem. Ponieważ polityka zwana klimatyczną ma za zadanie doprowadzić do tego, byśmy stali się zależni od sprzedawanego nam węgla i gazu, to trzeba się przed tym bronić. Inaczej będzie to rodzaj kontrybucji. Jeśli raz zapłacimy, to będziemy za ten błąd płacić stale. I to nie będą kwoty rzędu tych, które nam proponuje TSUE, ale znacznie, znacznie wyższe. Znamienne jest to, że Czesi nie maja pretensji do Niemców, ale do nas. W okolicy Czech są elektrownie i cztery niemieckie kopalnie zatrudniające 70 tysięcy ludzi, a szkodzi Czechom polski Turów, czyli jedna kopalnia z 3 tysiącami zatrudnionych? Nie sądzę. Energia to dzisiejsze złoto, jeśli ustąpimy, to staniemy się krajem płacącym najwyższe rachunki za prąd i gaz. Spadniemy do roli pariasów Europy.

W tym miejscu możemy też przywołać aspekt, który poruszają sami mieszkańcy Bogatyni, że jak u nich nie będzie pracy, to pewnie będą jej musieli szukać u sąsiadów. Czyli w czeskich i niemieckich kopalniach i elektrowniach, bo jak wiadomo tych żadne KE i TSUE nie odważy się zamknąć.

Co na to strona polska? 

Premier Mateusz Morawiecki już w marcu mówił o tym, że przewiduje dyskusję na temat Turowa w okolicach przełomu września i października, ponieważ na początku października przewidywane są wybory w Czechach. Przewidywania Premiera się sprawdziły.

Ugrupowanie ANO premiera Andreja Babisza będzie walczyć w wyborach z koalicją SPOLU i koalicją Piratów i Burmistrzów. Zapewne ciężko będzie doprowadzić do porozumienia przed wyborami ponieważ nasi czescy sąsiedzi kierują się logiką wyborczą. To jest logika pozbawiona jednocześnie gotowości do porozumienia – komentował premier, cytowany przez Polską Agencję Prasową.

Ale co dalej? 

Dalej Premier Mateusz Morawiecki przedłożył Czechom bardzo dobrą propozycję polegającą na wsparciu finansowym dotyczącym projektów nie tylko tych związanych z wodą, ale i z zapobieganiem hałasowi, tudzież obiecał pomoc przy innych inwestycjachI stwierdził, że jest to bardzo dobra oferta z naszej strony, a tylko od naszych sąsiadów zależy czy z niej skorzystają.

Na razie mamy apel o kompromis

I nieśmiałe drgania na rzecz porozumienia. Tym bardziej, że na pograniczu polsko-czesko-niemieckim jest tak: po stronie czeskiej funkcjonuje pięć kopalń węgla brunatnego, po stronie niemieckiej cztery, czyli razem dziewięć, a dziesiątą jest najmniejsza z nich- polska kopalnia Turów? I to ona szkodzi najwięcej? Dodatkowo Czesi po swojej stronie mają żwirownię, a poza tym panuje u nich susza największa od 500 lat, tak? Te argumenty wysunął marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski i spotkał się w sprawie z Martinem Putą, hetmanem kraju Libereckiego. Przygotowali wspólnie apel do szefów rządów o rychłe zakończenie negocjacji.  Apel został podpisany.

 

Fronda.pl