Damian Świerczewski, Fronda.pl: W Polsce wciąż funkcjonuje tzw. kompromis aborcyjny pozwalający na zabicie dziecka poczętego w przypadku gwałtu, podejrzenia u niego ciężkiej i nieodwracalnej choroby, w tym zagrażającej jego życiu oraz wtedy, kiedy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety. Dlaczego, z punktu widzenia nauczania Kościoła, jak i etyki w ogóle, jest to rozwiązanie złe?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChR: Aborcja, czyli zabójstwo człowieka nienarodzonego jest czynem tzw. intrinsece malum, wewnętrznie złym. To zło wynika z samej istoty czynu, jakim jest właśnie zabójstwo człowieka najbardziej bezbronnego i słabego, niewinnego, niezdolnego do aktu agresji. Zatem żadna okoliczność zewnętrzna nie może usprawiedliwić aborcji. W przypadku gwałtu mamy do czynienia z dramatem, ale jest pytanie, czy istnieje sens odpowiedzi na ten dramat jeszcze większym dramatem – aktem zabójstwa niewinnego dziecka? W przypadku ciężkiej i nieodwracalnej choroby płodu pojawia się dramatyczne pytanie o wartość życia ludzkiego, wartość cierpienia. Jeśli odrzucamy tę wartość, przyjmujemy logikę eugeniczną, a ta jest przecież radykalnie antyludzka. Nie znajdziemy żadnych racji usprawiedliwiających aborcję, jeśli tylko podejmiemy uczciwe myślenie, naznaczone prawdą ludzkiego życia i wartością życia.

Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się forsować kontrowersyjną i krytykowaną przez wielu ustawę, która ma chronić zwierzęta, w tym zakazywać ich hodowli na futra. PiS, który chce być przecież postrzegany jako partia konserwatywna w sprawach światopoglądowych, w tej akurat najwidoczniej postanowił zaryzykować oburzenie wielu środowisk, czego do dziś nie zrobił w kwestii aborcji właśnie. Z czego to, zdaniem księdza, wynika?

Niestety, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Niewątpliwie elementem humanitaryzmu jest stosunek do zwierząt, wrażliwość na ich los, warunki egzystencji, hodowli. To jest wymóg etyki człowieka wobec zwierząt. Nie godzi się człowiekowi z racji jego człowieczeństwa traktować zwierzęta jako nie czujące przedmioty, utylizować je wedle miary przyjemności czy prymitywnej użyteczności. Ale też nie można iść w kierunku zoopersonalizmu, przypisywania zwierzętom godności ludzkiej, „praw zwierząt” na wzór ludzkich. To jest ubliżające człowiekowi. Trzeba zachować w tym zakresie stosunku człowieka co zwierząt umiar i rozsądek. Niestety, żyjemy dzisiaj w świecie pogardy dla człowieka i jakieś personalizacji zwierząt. I co ciekawe, nie budzi zastrzeżeń ta pogarda dla człowieka, ale skłonni jesteśmy reagować na akty nie tylko znęcania się nad zwierzętami (co jest oczywiście w pełni zasadne), ale na akty „braku szacunku” dla zwierząt itp. Niestety, nie mogę odnaleźć w sposób wyrazisty i jednoznaczny w tym sporze stanowiska prawicy.

Jarosław Kaczyński obiecywał swoim wyborcom w 2016 roku, że zrobi wszystko, aby ochrona życia poczętego została zwiększona. Do dziś nic w tej kwestii się jednak nie zmieniło. Czy ta bierność nie odbije się przypadkiem na partii rządzącej w przyszłości? Trudno w końcu mówić teraz o strachu przed zrażeniem Polaków do PiS. Do kolejnych wyborów w końcu jeszcze bardzo dużo czasu, a przecież wyborcy kierujący się nauczaniem Kościoła mogą w końcu mieć dość kapitulacji PiS w sprawie aborcji i ostatecznie za kilka lat poprzeć inne, bardziej zdecydowane ugrupowanie konserwatywne.

Oczywiście, trzeba mieć na uwadze wiele realnego dobra, które jest zasługą obecnej partii rządzącej. Nie można tego deprecjonować. Przez lata tłumaczyłem sobie ową wstrzemięźliwość PiS w kwestiach bezwzględnej obrony życia pewną strategią. Program 500+ był i jest niewątpliwie programem prorodzinnym i pronatalistycznym. Tłumaczyłem sobie też brak zdecydowanych działań antyaborcyjnych tym całym chaosem kulturowym i aksjologicznym, w którym potrzebne jest niewątpliwie sprzężenie wielu instytucji, na czele z Kościołem dla wypracowania konkretnych pojęć i strategii pronatalistycznych. Ale mimo wszystko rolą polityków odwołujących się do nauki Kościoła jest wyrazistość w sprawach pryncypialnych. A sprawa życia nienarodzonych do takich należy. Istotnie, rośnie niezadowolenie z obstrukcji Prawa i Sprawiedliwości w tym zakresie. Blokowanie inicjatywy obywatelskiej w Sejmie, brak rozstrzygnięć w zakresie możliwości Trybunału Konstytucyjnego. Co w takim razie? Można szukać bardziej jednoznacznych formacji politycznych w tym zakresie. Z pewnością można. Ale te formacje są bardzo mozaikowe w swojej strukturze – obok jasnych poglądów katolickich są w nich osoby i poglądy bardzo niejednoznaczne. Poza tym, te formacje na razie nie mają szans na zajęcie miejsca PiS w Sejmie, gdy idzie o ilość posłów. Sądzę, że lepszą strategią byłoby wywieranie większej presji na rządzących w zakresie realizacji obietnic i wierności deklaracjom ideowym. Być może jednak narzędziem tej presji musi stać się wstrzymanie od głosowania na obecną prawicę.

W Polsce nie brak licznych kampanii organizowanych przez media czy różnej maści organizacje, mających za zadanie pokazywać aborcję jako „prawo kobiety”. Wydaje się, że po stronie obrońców życia mamy do czynienia z pewną niemożnością dotarcia do Polaków i przedstawienia sprawy w nieco mniej agresywny sposób. Zgodzi się ze mną ksiądz, że brakuje pozytywnych, zakrojonych na szeroką skalę akcji pro-life, których celem byłaby zmiana podejścia Polaków do kwestii życia dziecka nienarodzonego i aborcji? W końcu istnieją setki, jeśli nie tysiące historii rodziców, którzy mimo złych diagnoz lekarskich nie zdecydowali się na aborcję, a dziecko koniec końców urodziło się zdrowe, lub prognozowana choroba okazywała się możliwa do wyleczenia.

Dotyka Pan niezwykle istotnej sprawy. Dla mnie wręcz kluczowej. Poza znakomitymi organizacjami pozarządowymi wspierającymi wartość życia nie zauważam żadnej kampanii na rzecz promocji wartości życia. Brakuje mi tego także w Kościele. Brakuje tego rodzaju świadectw, o których Pan mówi. Sprawa życia to nie jest tylko mroczna strona aborcji i cała rzeczywistość traumy poaborcyjnej. To także piękna strona tych, którzy wybrali życie, opowiedzieli się za życiem. Istnieje potrzeba ogromnej kampanii medialnej, katechetycznej, kaznodziejskiej, w mediach społecznościowych. I marzeniem moim jest to, aby ta kampan ia została zaprojektowana przez przedstawicieli Kościoła, partii politycznych i organizacji pozarządowych.

Katolicy są zobowiązani do przyjmowania nauczania Kościoła, także w kwestii zabijania dzieci nienarodzonych. Może potrzeba zatem większej presji z naszej oraz hierarchów strony wobec partii rządzącej, aby ta wreszcie zdecydowała się na ten krok i zamiast o ochronie zwierząt pomyślała o ochronie życia dzieci w łonach matek?

Tak, raz jeszcze chcę powtórzyć, że rola Kościoła, Jego hierarchii jest w tym zakresie nie do przecenienia. Wydaje się czasem, że Kościół w Polsce układa programy czy strategie duszpasterskie wedle medialnych kampanii lewicowych, przyjmując pozycje defensywne. Wiem, że pedofilia jest problemem, także w Kościele, w Jego wnętrzu, ale to nie jest jedyne, ani nawet największe zło zagrażające człowiekowi. Chciałbym doczekać się reakcji na przykład na film „Nieplanowane” porównywalnej choćby do dyskusyjnych i mimo wszystko nie do końca jednoznacznych w przekazie filmów Sekielskich.

Na koniec zapytam wprost – wierzy ksiądz w to, że w Polsce dojdzie w końcu do zmiany i doczekamy się prawdziwej ochrony życia poczętego?

Wierzę, ale wiem, że spełnienie tej wiary zależy od konkretnych wysiłków nas wszystkich – katolików i ludzi dobrej woli, duchownych, polityków, przedstawicieli mediów, rodziców, działaczy ruchów pro life i każdego, dla którego życie ludzkie jest wartością.