59 % Rosjan ankietowanych przez Centrum Lewady nie wierzy w oficjalne dane kolportowane przez władze na temat liczby osób zainfekowanych w Rosji koronawirusem.

Badania przeprowadzono przed kilkoma dniami, kiedy w Federacji Rosyjskiej było 840 zarażonych (kiedy pisze te słowa jest już ich 1264) i ta statystyka szybko się zwiększała, bo w ostatnich dniach liczba chorych przyrastała w tempie zbliżonym do Włoch na początku epidemii.

Badanie zostało też przeprowadzone już po wystąpieniu Władimira Putina kiedy zapowiedział on szereg działań osłonowych, mających łagodzić społeczne i ekonomiczne skutki nadciagającego kryzysu a także ogłosił „tydzień wolnego” w czasie którego Rosjanie mają pozostać w domu, mając gwarantowaną przez rząd wypłatę wynagrodzenia.

Wcześniej mer Moskwy Sobianin polecił wszystkim z grup podwyższonego ryzyka, przede wszystkim osobom starszym, pozostać w domu pod groźbą kar. Ale ten jak się już w Rosji mówi „tydzień wakacji” jest coraz powszechniej krytykowany i to z różnych stron rosyjskiej sceny publicznej, jako krok spóźniony, kunktatorski i w nieodpowiedni sposób reagujący na skalę rysującego się zagrożenia.

Oddajmy głos Sergiejowi Markowowi, rosyjskiemu politologowi, ale wcale nie opozycjoniście, nic z tych rzeczy, człowiekowi popierającemu Putina i blisko współpracującemu z Kremlem. Ale jednocześnie człowiekowi w swych osądach niezależnemu, nie sprowadzającemu swej publicznej aktywności do potakiwania przedstawicielom władzy. Napisał on na swej stronie w facebooku, że ten „tydzień wakacji” wprowadzony przez Putina to zwiastun narodowej tragedii.

Dlaczego? Przed nami katastrofa, argumentuje. Piątek, sobota i niedziela, trzy dni przed wprowadzonymi przez Putina miękkimi ograniczeniami będziemy mieć w europejskiej części Rosji – pisze Markow – piękną pogodę. Pierwszy taki weekend po trzech tygodniach słoty. Miliony mieszkańców Rosji wykorzysta ten czas aby pojechać na dacze, spotkać się ze znajomymi na grillu, iść do parku. Będą tłumy.

Stanie się tak również dlatego, że 54 % Rosjan nie wierzy w to, według przeprowadzonych badań, że epidemia dotyczy ich osobiście, że mogą zachorować. A to, zdaniem Markowa oznacza, że jakieś 60 mln ludzi w całej Rosji w ten weekend dobrowolnie wystawi się na ryzyko, zupełnie tak jak na początku zarazy we Włoszech czy w Hiszpanii, gdzie ludzie pierwsze ostrzeżenia władz potraktowali jako takie „strachy na lachy”, a miękkie ograniczenia jako okazję aby spotkać się ze znajomymi, iść do kawiarni czy restauracji. Jak argumentuje Markow, do tej pory co 10 dni liczba zainfekowanych wirusem w Rosji powiększała się 9 razy. Jeśli epidemia rozwijać się będzie w takim jak dotychczas tempie, to za 10 dni będzie 10 tys. chorych. Ale jakie są gwarancje, że w ten ciepły weekend nie zarażą się dziesiątki tysięcy ludzi, którzy nie pozostali w domu a wyszli korzystać z pięknej pogody?

Trzeba przy tym pamiętać, że oni nie będą wiedzieć, że są chorzy, bo pierwsze 7 dni Covid-19 nie daje objawów i epidemia rozwinie się lawinowo. Nawet jeśli za 10 dni, czyli po zakończeniu tego „tygodnia Putina” władze ponownie przeanalizują sytuację i wprowadzą ostre, takie jak po niewczasie środki wdrożyły władze Włoch i Hiszpanii, to będzie zdecydowanie zbyt późno. Tak pisze przedstawiciel „putinowskiej większości”.

W gruncie rzeczy z podobny apelem do władz zwrócili się rosyjscy ekonomiści, w większości wykładający na zagranicznych uczelniach, ale również tacy którzy pracują w kraju (https://echo.msk.ru/blog/echomsk/2613797-echo/). W ich opinii trzeba natychmiast wprowadzić znacznie bardziej radykalne niż do tej pory środki bezpieczeństwa, a to co robią władze jest lekceważeniem epidemii i ryzykowaniem wielkiej liczby ofiar.

Ekonomiści są również zdania, że zapowiedziany przez Putina pakiet środków, które mają na celu ochronienie gospodarki przed skutkami nadciągającego kryzysu jest w gruncie rzeczy zestawem półśrodków, mających bardziej wydźwięk propagandowy niźli realny, a władza naprawdę nie ma zamiaru realnie pomóc, bo to musiałoby prowadzić do naruszenia rezerw, czego Kreml najwyraźniej nie chce robić.

A zatem zdaniem niektórych liderów opinii publicznej w Rosji mamy do czynienia z połowicznym i ograniczonym działaniem w zakresie walki z Covid-19. Na tym tle wyróżnia się Moskwa, w której do tej pory odnotowano najwięcej przypadków infekcji i która podjęła tez najdalej idące środki ograniczające gromadzenie się ludzi. Otwarcie trzeba powiedzieć, że nie są to działania do końca skuteczne bo w rosyjskich serwisach internetowych bez trudu znaleźć można filmiki z piątkowego wieczoru na których widać tłumy młodych ludzi na moskiewskich ulicach spieszących na spotkania ze znajomymi. (https://lenta.ru/news/2020/03/28/chill/)

Rosyjska cerkiew prawosławna, odmiennie niż np. polski Kościół Katolicki też nie nadto poważnie przejęła się epidemią, i np. w Petersburgu, którego gubernator, a warto pamiętać, że miasto to jest drugim ośrodkiem infekcji w Federacji Rosyjskiej, wprowadził zaostrzone środki bezpieczeństwa zakazujące uczestnictwa w mszach, lokalny władyka uznał to za przejaw „łamania konstytucji” i zapowiedział, że nie będzie przestrzegał ograniczeń.

Po koniec kończącego się tygodnia Centrum Dosie, a jest to grupa ekspertów powołana przez Michaiła Chodorkowskiego opublikowała raport na temat podjętych do tej pory przez władze Rosji działań w sprawie Covid-19. (https://dossier.center/covid19/). Ten dość długi, ale niezmiernie zajmujący materiał warto omówić, również i z tego względu, że autorom udało się dotrzeć do poufnych materiałów przygotowanych przez ekspertów dla moskiewskiego merostwa i dla rządu na temat możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji, zarówno w rosyjskiej stolicy, jak i w całej Federacji Rosyjskiej.

I tak, w pierwszym z przywoływanych a sporządzonych dla rządu opracowań punktem wyjścia jest liczba 500 chorych w Moskwie 15 marca (oficjalnie było ich tego dnia 63 w całej Rosji). Jak stwierdzali autorzy materiału liczba chorych wzrośnie do 2,2 tysięcy w okolicach 10 maja, a dziennych zgonów skoczy nieco później do poziomu 1993. Twarda kwarantanna wprowadzona od 26 marca, na co władze się jak już widać nie zdecydowały, powoduje „wypłaszczenie” krzywej zachorowań, w taki sposób, że ich w ich szczycie będzie 255 tys. chorych (25 kwietnia), zaś maksymalna liczba zgonów nie przekroczy dziennie 362 osób (10 maja).

W innej ekspertyzie, przygotowanej dla władz Moskwy kreśli się mniej optymistyczny scenariusz rozwoju sytuacji. Według niego „w piku” zachorowań w Moskwie będzie 2,2 mln ludzi zarażonych, z których 200 tys. będzie wymagało opieki szpitalnej, na co nie ma szans. W efekcie umrze 30 tys. ludzi. Zdaniem autora przywoływanego opracowania każdego roku w rosyjskiej stolicy umiera 180 tys. osób, więc choć 30 tys. to niemało, nie ma jednak powodów do załamywania rąk. Tym bardziej nie warto wprowadzać na wzór Europy Zachodniej polityki lock down, która wywoła kryzys ekonomiczny, a skutki kryzysu mogą być gorsze niż sama epidemia.

I wreszcie ujawniono trzecia ekspertyzę dla rosyjskich władz, w której zawarto najczarniejszy scenariusz rozwoju wydarzeń. W świetle tego opracowania w szczycie epidemii, jeżeli nie wprowadzi się ostrej kwarantanny i to najlepiej od zaraz, dziennie w Rosji umierać z powodu Covid-19 będzie 6 tys. osób, zachoruje 6 mln ludzi. Kwarantanna od końca marca oznacza dzienną liczbę zgonów na poziomie 1500 osób, a chorować będzie 750 tys. mieszkańców moskiewskiej aglomeracji.

W przypadku całej Rosji te liczby wyglądają jeszcze gorzej – umrzeć może od 1 do 6 mln ludzi, a zachoruje 60-70 % populacji. Opóźnienie terminu prowadzenia kwarantanny o tydzień oznacza 5 krotny wzrost liczby osób, które umrą i minimum 4 tygodnie dłużej trwającą epidemię. Hospitalizacji, w scenariuszu bez kwarantanny, jednorazowo będzie potrzebowało nawet 4 mln ludzi, w sytuacji, kiedy w całej Rosji jest dziś 40 tys. aparatów do podawania tlenu.

Mamy zatem trzy scenariusze rozwoju epidemii w Federacji Rosyjskiej, wszystkie trzy sporządzone na użytek władz. Wydaje się, że na Kremlu wierzą, że wszystko potoczy się według pierwszego, co najwyżej drugiego wariantu, co prawda umrze sporo ludzi, ale „jakoś to będzie”. Myślę, że niedługo przekonamy się która z grup naukowców kreślących warianty rozwoju epidemii Covid-19 w Rosji miała rację.

Marek Budzisz