W poniedziałek (nocą z poniedziałku na wtorek czasu polskiego) Kolegium Elektorów wybrało Joe Bidena na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. 6 stycznia decyzja ta ma zostać zatwierdzona przez Kongres Stanów Zjednoczonych. O prognozach co do kierunków polityki amerykańskiej pod przywództwem nowego prezydenta rozmawiamy z politologiem, prof. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim.

Rozmówca portalu Fronda.pl zwrócił uwagę na sprzeczność deklaracji, którą Biden zaprezentował w kampanii wyborczej:

"Myślę, że on nie był jakąś szczególną niewiadomą. Szerokość programu, który ogłosił w trakcie kampanii wyborczej była tak duża, że pogodzenie wszystkich wątków może wydawać się trudne. Te intencje z jednej strony miałyby polegać na twardej polityce wobec Rosji (którą zresztą podczas kampanii wyborczej demokraci wykorzystywali przeciwko Trumpowi jako rzekomo Rosji sprzyjającemu) i w związku z tym jakiś gwałtowny zwrot ku resetowi (jeszcze mając w pamięci nieudany reset za Obamy) wydaje się politycznie trudny. Z drugiej strony w tymże programie z kwietnia Biden wyraźnie obiecywał powrót do rozmów i, jak ma nadzieję, do porozumienia dotyczącego redukcji strategicznych broni nuklearnych (oczywiście z Rosją) zatem wydaje się, że te dwa przesłania są wzajemnie sprzeczne. Albo będzie działanie w kierunku porozumienia z Rosją albo w kierunku naciśnięcia na nią. Trudno naciskać na Rosję, redukując jej wydatki zbrojeniowe."

Amerykanie rozczarują się Niemcami

Zdaniem Grajewskiego rozczarowanie może przynieść Amerykanom ewentualna próba podzielanie się odpowiedzialnością za bezpieczeństwo europejskie z Niemcami:

"Nastąpi moim zdaniem zwrot w kierunku, próby przynajmniej - nazwijmy to dyplomatycznym językiem - wyrównania relacji z rdzeniem Unii Europejskiej, przede wszystkim z Niemcami. Zapewne będzie ponowiona oferta, którą Niemcy też sami składają, a czyniła to pani Annegret Kramp-Karrenbauer, dotycząca zaakceptowania niemieckiej odpowiedzialności, czy też, mówiąc wprost strefy wpływów w Europie. Amerykanie poszukują podmiotu, który by przejął od nich istotną część ciężarów związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa europejskiego. I tu się oczywiście rozczarują, bo Niemcy tych ciężarów nie przyjmą. Czegokolwiek chcieliby tutaj politycy niemieccy, to wyborcy im na to nie pozwolą. Nie będzie wzrostu w skali który pozwoliłby na zbudowanie niemieckiego potencjału wojskowego i jeszcze poparcia go z wolą jego użycia przez niemiecką opinię publiczną. To jest program moim zdaniem zupełnie nierealistyczny. No ale jakiś czas Amerykanom zajmie rozpoznanie, że jest właśnie tak, a nie tak jakby chcieli, żeby było."

Trójmorze niezagrożone

Według profesora będziemy mieć do czynienia w najbliższym czasie w działaniach Waszyngtonu przede wszystkim z kontynuacją polityki Trumpa, choć różnice mogą pojawić np. w podejściu wobec Iranu. Zaostrzeniu mogą ulec także relacje USA - Turcja.

"Myślę, że będzie zachowane ponadpartyjne porozumienie co do tego, że głównym rywalem są Chiny. Sądzę również, że Rosja będzie uważana za istotnego rywala. Będzie, jak sądzę utrzymane - o czym świadczy rezolucja Kongresu Stanów Zjednoczonych - ponadpartyjne poparcie Demokratów i Republikanów dla sprawy Trójmorza. To amerykańskie poparcie dla Trójmorza jest, jak sądzę, niezagrożone w tym obszarze, który nas interesuje najbardziej. Sądzę, że można oczekiwać jakichś zmian wobec Iranu, próby powrotu do porozumienia z Teheranem czyli odwrócenia polityki Trumpa. Wszystko wskazuje na to, że może postępować - niestety z polskiego punktu widzenia niekorzystne - zaostrzenie relacji między Turcją a Stanami Zjednoczonymi, ale to w dalszej mierze zależy od rozwoju sytuacji i między Waszyngtonem a Ankarą i, jak sądzę, między Turcją a Europą. A także od rosnącej roli Turcji na Kaukazie, co z kolei ją wpycha - podobnie jak konflikt w Libii - na tory sprzeczne z polityką rosyjską, co z kolei będzie oddziaływało na relacje turecko-amerykańskie, co trudno w tej chwili przewidywać."

Żurawski vel Grajewski stwierdził równocześnie:

"No i oczywiście, pytanie zasadnicze i główny element nieprzewidywalności... Sądzę, że pod znakiem zapytania pozostaje fizyczna wydolność prezydenta elekta, czy on będzie w stanie tę politykę prowadzić. A jeśli nie, to w takim razie pytanie dotyczy roli wiceprezydent, która pewnie będzie chciała wyraziście zaznaczyć swoje poglądy i swoją obecność w polityce."

Pragmatyzm weźmie górę nad ideologią

Zdaniem politologa, choć zapewne spotkamy się z retoryką progresywistyczno-liberalną wynikającą z przesłanek ideologicznych graczy obecnych w otoczeniu Bidena, przewagę w polityce amerykańskiej powinny mieć pragmatyczne interesy Stanów Zjednoczonych. Wiążą się one m.in. chęcią utrzymania czy rozszerzenia dostępu do rynków Trójmorza.

"Trzeba pamiętać, że rezolucja Kongresu zachęcała do rozszerzenia współpracy w ramach Trójmorza także o Ukrainę, Mołdawię, państwa Bałkanów Zachodnich. To jest olbrzymi rynek liczący razem powyżej 150 mln konsumentów dla amerykańskiego gazu LNG, który by z tego obszaru wyparł gaz rosyjski. To jest nie do pogardzenia i jak najbardziej leży w naszym interesie. Podobnie jak Polska, jako główny zwornik wschodniej flanki NATO, największe państwo graniczne, o bardzo dobrych wojskowych relacjach ze Stanach Zjednoczonymi."

W świetle powyższych argumentów nasz rozmówca pozostaje optymistą co do relacji polsko-amerykańskich podczas kadencji Joe Bidena.

"Te filary, energetyczny i wojskowy, z istotnym proamerykanizmem polskiej opinii publicznej (który jest przecież czymś rzadkim w Europie), to wszystko, jak sądzę, jest dostrzegane w Stanach Zjednoczonych. W stosownych proporcjach, bo oczywiście potencjał niemiecki jest taki, że gdyby Niemcy chcieli być wiodącym sojusznikiem USA w Europie, to nie będą mieli problemu, żeby nas przelicytować. Ale oni nie chcą i mają inny pomysł na swoją grę. To wszystko w sumie pozwala nam na optymistyczne spojrzenie także na relacje polsko-amerykańskie pod rządami kolejnego prezydenta" - podsumował politolog.

 

Z prof. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim rozmawiał Tomasz Poller