We wrześniu minęły dwa lata od porozumienia między Watykanem a komunistycznymi Chinami. Jednym z głównych architektów tego porozumienia, fatalnego w skutkach dla wolności religijnej w Chinach i życia tamtejszych katolików, jest nie kto inny a były kardynał Theodore McCarrick, bohater seksualnych skandali opisanych w niedawno opublikowanym raporcie. Kardynał znany był z dziwnych inicjatyw dyplomatycznych oraz ocieplania wizerunku komunistycznego reżimu w Pekinie. W kontekście ujawnionych niedawno faktów z biografii tej kontrowersyjnej postaci warto zatem postawić pytanie o wpływ, jaki komunistyczne Chiny, posiadające przecież dość skutecznie działające i wiele wiedzące służby, mogły wywierać na kościelnego dostojnika. Tę kwestię stawiano już zresztą w ostatnich latach.

Portal Churchmilitant.com przed niespełna dwoma laty zwracał uwagę:

"Przez ponad dwie dekady Theodore McCarrick pomógł położyć podwaliny pod porozumienie Chiny-Watykan z 2018 r. uznające biskupów mianowanych przez komunistów"

Mc Carrick, już jako arcybiskup Newark odwiedzał Chiny w latach 90,  a w wieku XXI zostal też  pierwszym kardynałem z zachodu, który pojawił się w Chinach od 1951. Od dawna też utrzymywał bliskie kontakty z władzami komunistycznymi oraz ze stworzoną przez nich organizacją o nazwie Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich. Inteligntny, zdobywający coraz większe zaufanie  i coraz bardziej wpływowy, miał działać na rzecz poprawy sytuacji katolików chińskich oraz porozumienia między Watykanem a Chinami. Te mniej lub bardziej oficjalne spotkania zostały na pewien czas wstrzymane w 2010 roku, gdy komuniści wbrew Watykanowi powołali kilku zależnych od siebie "biskupów". Był to okres pontyfikatu Benedykta XVI, przez którego McCarrick odsunięty został za skandale homoseksualne, jednak kontrowersyjny dostojnik stał się znów wpływowy za czasów Franciszka i to dość szybko, bo w ciągu kilku miesięcy po jego wyborze w 2013 r. stając się wręcz kimś w rodzaju nieoficjalnego dyplomaty, reprezentującym zresztą różne ośrodki. Okoliczności jego działań wydaja się być dość dziwne.

Mówiąc o ówczesnej karierze McCarricka warto zresztą uczynić tu dygresję i zwrócić uwagę na osobny rozdział, jakim były w jego biografii lata 2008-2014. To przecież czasy jego świetnych relacji z administracją Obamy, z Joe Bidenem oraz zaangażowania w nieformalne relacje dyplomatyczne między rządzącymi w USA demokratami a reżimem na Kubie. A właśnie relacje z demokratami pomogły Mc Carrickowi poprawić swoją pozycję wówczas, gdy sprawa oskarżeń o charakterze obyczajowym zaczęła wychodzić na jaw. Wróćmy jednak do głównego tematu.

Komentatorzy i eksperci w sprawach Chin zwracali uwagę na specjalne honorowanie McCarricka przez władze komunistyczne w Chinach. Kardynał, choć odwiedzał Pekin nieformalnie, był przyjmowany jak dostojnik. Odwzajemniał się zresztą ocieplaniem wizerunku komunistycznego reżimu. Podczas wielokrotnych wyjazdów kontaktował się zarówno z chińską administracją jak i z zależną od Pekinu a nie uznaną przez Watykan tak zwaną "Konferencją Episkopatu Kościoła Katolickiego w Chinach". W doniesieniach z ostatnich lat zwracano nieraz uwagę na osoby z którymi się spotykał i które uwiarygadniał, a które należały do grona kolaborujących z reżimem komunistycznym dostojnikami kościelnymi. McCarrick co najmniej dwa razy przebywał w zależnym od komunistów seminarium w Pekinie, którego szef ks. Shu-Jie Chen, określany był wręcz jako "bardziej oddany Biuru Politycznemu, niż Magisterium Kościoła". Według jednego z raportów dyplomacji amerykańskiej ks. Chen bagatelizował prześladowania podziemnego Kościoła, nazywając wiernych Rzymowi chińskich katolików mianem starszych i niewykształconych. Innym z "przyjaciół" o których mówił McCarrick, był choćby Aloysius Jin Luxian, dostojnik założonego przez komunistów Chińskiego Katolickiego Stowarzyszenia Patriotycznego, który zresztą w latch 80tych przyjął święcenia biskupie bez zgody Watykanu. Szyfrogramy amerykańskiego Departamentu Stanu ujawnione przez Wikileaks wskazują, że przebywajacy w Chinach nieoficjalnie Mc Carrick prowadził tam rozmowy równoległe do tych oficjalnie prowadzonych przez Watykan.

W roku 2016 doszło do wizyty McCarrica w Pekinie, podczas której przyjmowany był z nadzwyczajnymi honorami, on sam zaś był pełen peanów dla komunistycznych władz, które znacznie wykraczały poza kurtuazję. Udzielił wówczas wywiadu dla „The Global Times”, anglojęzycznego organu prasowego Chińskiej Partii Komunistycznej, w kórym chwalił komunistyczne kierownictwo Chin za politykę sprawiedliwości społecznej oraz troski o ekologię oraz zwracał uwagę na podobne stanowisko jakie w tych sprawach mieliby zajmować papież Franciszek i Xi Jaoping. Stwierdził, że za rządów chińskiego prezydenta Xi skończyła się wrogość komunistów wobec Kościoła.

„Zmienił się stosunek maoistów do religii” - powiedział w wywiadzie McCarrick, starając się stworzyć wrażenie, że nastąpią jakieś znacząe zmiany, które pozwolą na pomyślny rozwój życia religijnego w Chinach. Twierdził nawet, że podobieństwo między papieżem Franciszkiem a przywódcą chińskich komunistów Xi Jinpingem mogłoby być „specjalnym darem dla świata”.

Można powiedzieć, że Mc Carrick ocieplał wizerunek komunistycznych Chin nawet lepiej, niż swego czasu, za rządów PO, Adam Michnik ocieplał wizerunek Putina i putinowskiej Rosji.

W takim klimacie powstawał kształt przyszłego porozumienia między Watykanem a Pekinem. Porozumienie, zawarte 22 września 2018 oznaczało zatwierdzenie przez Watykan siedmiu biskupów z kontrolowanego przez komunistów Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich, organizacji założonej jeszcze przez Mao Tse Tunga.

Nie trzeba być wielkim ekspertem, by spostrzec, że komunistycznym Chinom chodziło o wyrwanie Kościoła spod zwierzchnictwa papieża, a więc poddanie go władzy partii. Watykan akceptując dokonane przez komunistów nominacje biskupie sprawił że Chiny uzyskały bardzo dużo, Kościół nic. Można z gorzką ironią powiedzieć, że kontrolowani przez partię komunistyczną a zaakceptowani przez Watykan dostojnicy w kluczowych sprawach reprezentują właśnie stanowisko partii komunistycznej a nie Kościoła katolickiego. Chiny uzyskały też pretekst do kolejnych kroków przeciw Kościołowi. Właśnie od czasu podpisania porozumienia nasiliły się prześladowania. Mają miejsce aresztowania księży, zakaz sprzedaży Biblii, burzenie świątyń, zmuszanie do usuwania krzyży.

"Czy możesz sobie wyobrazić gorszą osobę, która negocjowałaby taką umowę?" - pytał Steven Mosher ekspert w sprawach Chin, odnosząc to wprost do McCarricka. Jednak głosy krytyki spadły na papieża Franciszka:

"Papież Franciszek nie zna i nie rozumie Chin. (...) W rzeczywistości układ ten jest największym krokiem na drodze do unicestwienia prawdziwego Kościoła w Chinach" – pisał emerytowany biskup Hongkongu kard. Joseph Zen Ze-kiun w artykule na łamach „New York Times” z 24 października 2018. W innym z wywiadów zwracał uwagę, że wcześniej, przed podpisaniem feralnego porozumienia, istniał pewien nieformalny kompromis z władzami:

"Podziemny Kościół mógł mieć swoje budynki kościelne, a podziemni księża, nawet w miastach, mogli odprawiać Msze św. za wiernych, mimo że prawo jest temu przeciwne."

Komunistyczne władze przymykały jednak na to oko. Grzegorz Górny na łamach Wpolityce.pl tuż po podpisaniu porozumienia zwracał uwagę na niesprawiedliwość, jaka spotkała w Chinach katolików wiernych Rzymowi:

"Jedynymi prawowitymi reprezentantami Stolicy Apostolskiej w Chinach byli działający w konspiracji biskupi, którzy pozostali wierni Rzymowi i z tego powodu cierpieli liczne szykany oraz represje. W konspiracji budowali jednak struktury Kościoła podziemnego. Umowa podpisana przez Watykan z Pekinem przyjęta została przez chiński Kościół katakumbowy z wielkim rozgoryczeniem. Emerytowany biskup Hongkongu kardynał Joseph Zen powiedział wprost, że jest to „niesamowita zdrada” tych, którzy mimo prześladowań wytrwali przy kolejnych papieżach."

Autor słusznie zapytywał, jaka mogła być rola służb chińskich i czy nie mogły one wpływać na politykę kontrowersyjnego kardynała, choćby w kontekście ewentualnej wiedzy o skandalach seksualnych z jego udziałem:

"Jak powszechnie wiadomo, chińskie służby wywiadowcze należą do najsprawniejszych na świecie. Rodzi się uzasadnione pytanie, czy wiedziały one o mrocznej przeszłości byłego już kardynała."

Warto dodać, że cytowany już portal Churchmilitiant.com wiosną tego roku zestawił sylwetki dwóch zdeklarowanych amerykańskich katolików, którzy swoimi działaniami równolegle budowali poparcie dla komunistycznych Chin. Tak jak McCarrick robił to w sferach kościelnych, tak też w ramach polityki amerykańskiej robił to Joe Biden, przyczyniajac się w przeszłości swoimi działaniami choćby m.in do włączenia Chin do Światowej Organizacji Handlu.

"Dwóch amerykańskich katolików ma na rekach krew. (...) Dwóch Amerykanów ponosi wielką odpowiedzialność za ośmielenie marksistowskich Chin. Obaj zostali oskarżeni o molestowanie seksualne i obaj nazywają siebie katolikami. Jeden to zhańbiony były kardynał Theodore McCarrick, uważany  za architekta porozumienia Chiny-Watykan. Drugim jest były wiceprezydent Joe Biden, którego polityka prochińska  przyniosła mu miano „Beijing Biden”. (...) Ponieważ Chiny nadal przelewają krew chrześcijan, staje się coraz bardziej oczywiste, że McCarrick i Biden są wspólnikami chińskich zbrodni."

Nie mówiąc o tym, że obydwaj panowie, jak już zresztą była mowa, są dobrymi znajomymi.

Tak czy inaczej, w kontekście ujawnionych niedawno faktów z biografii McCarricka warto zatem ponowić pytania, które stawiano w ciągu ostatnich lat o wpływ, jaki komunistyczne Chiny mogły wywierać na kościelnego dostojnika. Na pewno, biorąc pod uwagę jego nadzwyczajną inteligencję, talenty dyplomatyczne a także niebywałe zdolności psychologiczne oraz skuteczność w działaniu, trudno byłoby McCarricka podejrzewać po prostu o naiwność wobec chińskiego reżimu.

 

Tomasz Poller