- Teraz, kiedy udało się panu wprowadzić Ruch Palikota do Sejmu, ma pan zamiar zostać aktorem - pyta dziennikarka „Polska The Times”. - Wracam do źródeł. W szkole średniej przez trzy lata byłem uczniem Tadeusza Łomnickiego w teatrze Na Woli. Grałem w sztukach Czechowa. Może nie główne role, ale bardzo mnie ten świat wciągnął. Trafiłem pod opiekę śp. Henryka Bisty. Przepowiadał mi talent. Recytowałem wiersze u dyrektora Jerzego Jasiuka w Muzeum Techniki. Przychodził na te spotkania artystyczne Aleksander Bardini. Raz po mojej recytacji podszedł do mnie i powiedział: "Panie Tymochowicz, pan nie recytuj tych wierszy. Pan powinieneś na targu buraki sprzedawać". Gdy za drugim razem znów mi tak powiedział, zrezygnowałem z tej wstrząsającej kariery. Teraz wracam. Zaprzyjaźniłem się z mistrzem Bogusławem Schäfferem. Nawiasem mówiąc, obaj urodziliśmy się 6 czerwca. Schäffer powierzył mi jedną z głównych ról w kolejnej edycji sztuki "Era Schäffera" - mówi Tymochowicz, który dodaje, że zamierza zagrać katolickiego księdza. Przekonuje również, że zaplanowane jest już tournée sztuki w Edynburgu, Madrycie i Stanach Zjednoczonych.

 

Tymochowicz wsławił się niedawno nazwaniem polskiego społeczeństwa "debilnym". Jego zdaniem tylko "debile" mogli głosować na PiS. Od tej wypowiedzi człowieka, który jest podobno guru politycznego marketingu, odciął się nawet sam Janusz Palikot. Trudno jest oceniać intencje Tymochowicza, który zamierza zagrać akurat duchownego. Możliwe, że chodzi tylko o sztukę. Tymochowicz ma przecież prawo stać się aktorem skoro nazywa się aktorstwem to, co robią Mroczkowie albo Cichopek. Czy jednak człowiek, który tak mocno zaangażował się w antyklerykalny Ruch Palikota, grając teraz  księdza, może nie  budzić obaw chrześcijan?

 

Ł.A/Polska The Times