Pierwsze lata praktyki lekarskiej

 

Doktor Kenneth zaraz po studiach medycznych wyjechał do północnych Chin, gdzie miał razem ze swoją żoną, również lekarzem, obsługiwać terytorium, na którym mieszkało 10 milionów potencjalnych pacjentów. Wkrótce po jego przyjeździe wybuchła wojna chińsko-japońska oraz pojawiły się fanatyczne ugrupowania partyzanckie. Doktor McAll był wielokrotnie aresztowany i przesłuchiwany, skazano go także na karę śmierci. Jednak jako jedynemu chirurgowi w okolicy wyrok ten zawieszono i pozwolono mu kontynuować praktykę lekarską.

 

Pewnego wieczoru doktor odbywał jedną ze swoich regularnych pieszych wypraw do odległego szpitala, w celu dostarczenia potrzebnych tam leków. Szedł piaszczystą drogą, gdy nagle, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, dostrzegł obok siebie człowieka ubranego w długą białą szatę. Nieznajomy powiedział mu, że w jego wiosce jest wielu rannych, którzy potrzebują lekarskiej pomocy, i prosił go, aby niezwłocznie udał się tam wraz z nim. Kenneth McAll dał się przekonać. Szli dalej razem, gdy jednak doktor podchodził do bram wioski, spostrzegł, że towarzysz jego wędrówki zniknął bez śladu. Dowiedział się od mieszkańców wioski, że uniknął zasadzki zorganizowanej przez wojska japońskie i że szpital, do którego podążał, już został przez wrogów zajęty. Pytali go, zdziwieni, skąd się dowiedział, że w ich wiosce są ranni, byli bowiem przekonani, że od wielu dni nikt spośród mieszkańców nie wychodził na zewnątrz. Doktor Kenneth uświadomił sobie, że ubrany na biało nieznajomy mówił do niego po angielsku, a w całej okolicy jedynym obcokrajowcem był tylko on sam. Zrozumiał, że to Jezus Chrystus zainterweniował w odpowiedzi na jego codzienną modlitwę całkowitego oddania się pod Bożą opiekę. To nadzwyczajne doświadczenie z całą wyrazistością uświadomiło mu, że każdy człowiek poddawany jest oddziaływaniu dobrych i złych duchów, natomiast osoba, która zawierzyła swoje życie Chrystusowi, jest pod Jego opieką – i dlatego siły zła nie mają do niej dostępu.

McAll i jego żona nie cieszyli się długo wolnością. Zostali aresztowani przez Japończyków i osadzeni w obozie koncentracyjnym, w którym znajdowało się 1200 więźniów. Warunki obozowe były bardzo ciężkie. Wśród więźniów panowała wzajemna wrogość i nieufność. Każdy myślał tylko o własnym przetrwaniu; więźniowie zazdrośnie strzegli swoich rzeczy, bacząc na to, by nikt ich nie ukradł. Doktor Kenneth zebrał kilku współtowarzyszy niedoli i wraz z nimi każdego ranka, w ukryciu, wspólnie zaczął się modlić w intencji całego obozu i polecać Bogu potrzeby każdego z uwięzionych. W miarę upływu czasu coraz więcej osób przyłączało się do wspólnej modlitwy. I stała się rzecz niesamowita: atmosfera w obozie zaczęła się zmieniać, by po kilku miesiącach wytrwałej modlitwy osiągnąć klimat porozumienia i sympatii. Ludzie przestali walczyć o jedzenie i ubranie, dzielili się między sobą tym, co mieli, zaczęli pomagać sobie nawzajem, organizować wykłady, przedstawienia teatralne i koncerty. Wtedy po raz pierwszy w życiu dr Kenneth uświadomił sobie, jak potężną, uzdrawiającą moc otrzymują od Boga ci, którzy się modlą.

 

Po czterech latach pobytu w obozie, gdy wojna się skończyła, dr Kenneth z żoną wyszli na wolność. Fizycznie byli wyniszczeni, każde z nich ważyło nie więcej niż 40 kg, ale ten trudny czas bardzo ich  ubogacił duchowo. Wrócili oboje do Anglii i rozpoczęli pracę jako lekarze pierwszego kontaktu. Doktor McAll nie mógł jednak zapomnieć o nadzwyczajnych wydarzeniach, których doświadczył podczas swego pobytu w Chinach. Szczególnie utkwiła mu w pamięci scena uzdrowienia człowieka chorego psychicznie  – uzdrowienia poprzez modlitwę prostej wiejskiej kobiety. Człowiek ten miał napady szału, a miejscowi ludzie określali go mianem „diabelskiego szaleńca”. Byli przekonani, że jego choroba jest spowodowana opętaniem przez złego ducha. Ponieważ próby leczenia przez różnego rodzaju znachorów i specjalistów od białej magii okazały się nieskuteczne, postanowiono chorego ukamienować. Przykuto go łańcuchami do ściany i kamienowano. Kiedy jednak się okazało, że nie umarł, odczytano to jako znak, że ma szansę na uzdrowienie. Poproszono więc o pomoc prostą wiejską kobietę, głęboko wierzącą i rozmodloną chrześcijankę. Podeszła do zakrwawionego nieszczęśnika i zaczęła odmawiać prostą modlitwę, w której poprosiła Jezusa o uwolnienie chorego od złego ducha. Człowiekiem tym gwałtownie zatrzęsło, po czym stracił przytomność. Dla mieszkańców wioski stało się oczywiste, że zły duch go opuścił. Uwolnili go z łańcuchów, umyli, ubrali, nakarmili i opiekowali się nim do czasu, aż zabliźniły się wszystkie rany zadane mu podczas kamienowania.

 

Ku wielkiemu zdziwieniu dr McAlla człowiek ten został całkowicie uzdrowiony. W tamtym czasie doktor był jednak bardzo sceptycznie nastawiony do zjawisk uzdrowień niewytłumaczalnych z medycznego punktu widzenia. Uważał, że tego rodzaju przypadki na pewno nie mają miejsca w cywilizowanym społeczeństwie. A jednak po kilku latach pracy w spokojnej angielskiej wiosce przekonał się, że ludzie chorzy psychicznie, ci podobni do „diabelskiego szaleńca” z Chin, mogą zaistnieć w jakimkolwiek miejscu na świecie, a jego obowiązkiem jest ich wyleczenie. Postawił sobie wtedy pytanie: czy jest to możliwe, aby modlitwa działała wszędzie tak samo skutecznie, jak to miało miejsce w Chinach? A może to tylko siła sugestii spowodowała wtedy uzdrowienie tego człowieka? W swojej praktyce lekarskiej nieustannie spotykał się z chorobami o podłożu psychosomatycznym. Widział, jak bardzo pozytywny lub niszczący może być wpływ umysłu i ducha na funkcjonowanie ludzkiego ciała. W końcu, nękany tymi pytaniami, w 1956 r. zdecydował się zdobyć gruntowniejszą wiedzę o chorobach psychicznych i sprawdzić, czy dotychczasowe metody ich leczenia są rzeczywiście najlepsze. Dlatego wrócił na uniwersytet, by zrobić specjalizację z psychiatrii oraz odbyć praktykę leczenia w szpitalach psychiatrycznych, w których nierzadko pacjenci przebywają do końca życia bez nadziei na wyleczenie. Sądził, że musi być jakiś sposób dotarcia do tego typu chorych i skuteczna terapia w ich leczeniu. 

 

Odkrycie uzdrawiającej mocy modlitwy i sakramentów 

 

Po uzyskaniu specjalizacji z psychiatrii dr Kenneth McAll zrozumiał, że wiele emocjonalnych problemów ma swoją przyczynę w braku biochemicznej równowagi, a temu można łatwo zaradzić, stosując odpowiednie lekarstwa. Istnieje jednak wiele głębokich zranień w psychice i w sferze duchowej człowieka, które potrzebują innego rodzaju terapii.

 

Rosnąca liczba zgłaszających się pacjentów skarżyła się na cierpienia spowodowane obecnością wokół nich „duchów” lub niepokojeniem przez „głosy” z innego świata, które były słyszane tylko przez chorych. Tego rodzaju objawy są dla psychiatrii niczym więcej jak tylko urojeniami i oznakami psychozy. W miarę upływu czasu dr McAll przekonał się jednak, że w wielu przypadkach doświadczenie obecności duchów i realność słyszanych przez pacjentów głosów nie była urojeniem. Niektóre głosy były wynikiem obecności złego ducha, w następstwie praktykowania okultyzmu. Inne wydawały się neutralne i nieszkodliwe, prosiły tylko o pomoc. Czasami pacjent był w stanie stwierdzić, że jest to głos jakiegoś krewnego, który niedawno umarł, ale najczęściej nie potrafił ducha zidentyfikować. Kim były te nieproszone, niespokojne duchy? Dlaczego i w jaki sposób zniewalały swoją obecnością ludzi? Dzięki starannej i często bolesnej analizie historii życia swoich pacjentów dr McAll powoli zaczął znajdować odpowiedzi na te pytania.

 

Relacje między dwoma osobami zostają nawiązane dzięki dobrowolnej zgodzie obu stron. Mogą jednak osiągnąć taki stopień, w którym jedna osoba jest pasywna, całkowicie uzależniona od tej drugiej, a wtedy traci ona swoją osobową tożsamość, swój niezależny psychologiczny rozwój. Najczęściej pasywny partner jest nieświadomy utraty własnej tożsamości i jest całkowicie niezdolny do tego, aby o własnych siłach uwolnić się od tego uzależnienia. Ten stan określany jest jako „syndrom bycia posiadanym”. Wielu chorych umysłowo pacjentów dr McAlla cierpiało z powodu utraty własnej tożsamości, na skutek takiego właśnie uzależnienia od osoby żyjącej lub zmarłej.

 

„Syndrom bycia posiadanym” został opisany w artykule The Possession Syndrome dr P.M. Yapa, opublikowanym w 1960 r. w Journal of Mental Science. Zalecana tam przez autora terapia to elektrowstrząsy (ECT). Zdaniem innych psychiatrów bardziej skutecznym sposobem leczenia jest zerwanie uzależniających więzów pomiędzy osobą kontrolowaną i kontrolującą. Doktor McAll podkreśla, że gdy dokona się to podczas modlitwy, a osoba uzależniona odda się Bogu pod całkowitą Jego kontrolę, to wtedy następuje jej uwolnienie. Trzeba jednak pamiętać, że jest to proces długi, czasami bardzo bolesny, któremu trzeba się poddać z wielką sumiennością i ufnością, aż do całkowitego uzdrowienia. Najpierw konieczne jest zerwanie wszelkich złych uzależniających więzów z osobą kontrolującą, następnie trzeba jej całym sercem wszystko przebaczyć i wreszcie całkowicie oddać swoje życie Chrystusowi, by tylko On był jedynym Panem i przewodnikiem na drogach życia. 

 

Wieloletnia praktyka lekarska, szczegółowa analiza różnych przypadków chorobowych, historia życia pacjentów i ich rodzin oraz relacji międzyosobowych, również pomiędzy osobami żyjącymi i zmarłymi, doprowadziły dr Kennetha do przekonania, że źródłem wielu chorób może być brak przebaczenia, praktykowanie różnych form okultyzmu, dziedziczenie po przodkach nie naprawionego zła, niesprawiedliwości oraz krzywd. Wielką pomocą w zrozumieniu wzajemnej zależności między ludźmi było odkrycie przez dr McAlla ewangelicznej prawdy, że „wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami” (Rz 12, 5). Wybierając zło, człowiek zrywa więzy z Chrystusem i oddaje się pod panowanie duchowych sił zła. Te szybko zniewalają i w miejsce Chrystusowej miłości, która przynosi szczęście i tworzy wspólnotę, wprowadzają destrukcyjne siły, które niszczą harmonię duchowo-cielesną w człowieku. Ta moc zła, przyczyna różnorakiego ludzkiego cierpienia, potęguje się i jest dziedziczona z pokolenia na pokolenie. Jedynym skutecznym lekarstwem uwalniającym ludzi od tych złych mocy jest miłość Jezusa Chrystusa. Przez swoją śmierć oraz zmartwychwstanie Chrystus zwyciężył największe zło, przebaczył wszystkie grzechy i każdemu człowiekowi dał udział w tym zwycięstwie poprzez sakramenty pokuty i Eucharystii. Odkrycie tej prawdy stało się dla dra McAlla punktem zwrotnym w jego terapii leczenia różnego rodzaju chorób. Korzystając z całej dostępnej wiedzy medycznej, po szczegółowych badaniach, przeprowadzał diagnozę choroby i najpierw stosował powszechnie przyjęte metody leczenia. Gdy okazywały się nieskuteczne, szukał źródeł choroby w braku przebaczenia, w uzależniających i niszczących tożsamość więziach z innymi ludźmi, w okultyzmie, w odziedziczonych po przodkach, nie naprawionych krzywdach, niesprawiedliwości itp. Doktor McAll rysował drzewo genealogiczne rodziny chorego i szukał przyczyn choroby w złych relacjach łączących jego pacjenta ze zmarłymi przodkami lub z żyjącymi członkami rodziny. Ponieważ leczenie farmakologiczne w takich przypadkach jest nieskuteczne, dlatego uświadamiał swoich pacjentów, że konieczne jest, aby poprzez modlitwę zrywali więzy z siłami zła i nawiązywali osobisty kontakt z Bogiem. Niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia powroty do zdrowia w wyniku takiej modlitwy sprawiły, że dr Kenneth sam zaczął organizować dla swoich pacjentów Msze św., gdyż Eucharystia najpełniej uobecnia miłość Chrystusa w Jego męce, śmierci i Zmartwychwstaniu i dlatego jest najskuteczniejszym lekarstwem niszczącym wszystkie moce zła.

 

Doktor Kenneth McAll w swojej książce Healing the family tree (Sheldon Press, London 1984) pisze, że zerwanie złych, zniewalających więzów z drugą osobą i powierzenie Chrystusowi kontroli nad swoim życiem działa tak samo skutecznie w przypadku ludzi ochrzczonych, jak i nieochrzczonych.

Estera była 70-letnią wdową, której syn chorował na schizofrenię i przebywał w szpitalu w innym kraju. Zgłosiła się do dr McAlla z prośbą o pomoc. Z przeprowadzonego wywiadu lekarskiego doktor szybko zorientował się, że choroba Samuela spowodowana jest nieustannym zniewalającym wpływem matki na niego. Zaproponował wspólną modlitwę, w której Estera najpierw miała przedstawić cały problem Chrystusowi, a później oddać Mu całkowitą kontrolę nad sobą i swoim synem. Ponieważ była Żydówką, propozycja ta wydała się jej niewykonalna. Chcąc z niej skorzystać, musiałaby stać się chrześcijanką. Opuściła więc gabinet lekarski, prosząc o kilka dni na podjęcie decyzji. Kiedy wyszła na zewnątrz, był ciemny wieczór. Nagle w ciemnościach zobaczyła duży, promieniujący krzyż i usłyszała głos Chrystusa, który prosił ją, aby oddała swojego syna i siebie pod Jego opiekę. Poruszona tym wydarzeniem Estera zawierzyła Jezusowi siebie, całe swoje życie oraz swego syna. Samuel nic nie wiedział o nawróceniu matki, ale od tego momentu rozpoczęła się stała poprawa jego zdrowia, aż do całkowitego uzdrowienia. Jako gorliwa chrześcijanka Estera nazywa siebie dzisiaj spełnioną Żydówką. 

 

60-letnia Rut była matką i wdową, latami cierpiała na poważne dolegliwości sercowe. Najlepsi kardiolodzy byli bezsilni, a różnego rodzaje kuracje okazały się nieskuteczne. Kiedy zgłosiła się do dra Kennetha, ten z rozmowy wywnioskował, że musi być coś niewłaściwego w jej relacji z synem. Zapytana o to, wybuchła histeryczną złością i opuściła gabinet, trzaskając drzwiami. Po spotkaniu godzinami chodziła bez celu, aż w końcu weszła do pustego kościoła. Tam podczas modlitwy uświadomiła sobie, że kierując cały czas życiem swego syna, decydując o wszystkim za niego, postawiła siebie w miejscu Pana Boga. W ten sposób wyrządziła mu wielką krzywdę. Nagle usłyszała głos, który wyraźnie mówił: „Nigdy nie odcięłaś pępowiny od swego najmłodszego syna”. Początkowo myślała, że to mówi ktoś siedzący obok niej, gdy jednak się przekonała, że w kościele oprócz niej nie ma nikogo, i ponownie usłyszała te słowa, zrozumiała, że to sam Bóg mówi do niej. Upadła na kolana i z pokorą zaczęła się modlić: „Jeśli to jest prawdą, Panie, uczynię to teraz”. W krótkiej modlitwie powierzyła Panu Bogu swoje najmłodsze dziecko. Wtedy doznała dziwnego uczucia: wydawało się jej, że jakby nożycami przecięła pępowinę, która łączyła ją z synem. Wróciła do gabinetu dra Kennetha i opowiedziała o całym zdarzeniu. Lekarz poradził jej jeszcze, by poprosiła o odprawienie Mszy św. w intencji syna. Jej 35-letni syn Rufus, najmłodszy z piątki dzieci, był schizofrenikiem i przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy Rufus miał 8 lat, zmarł jego ojciec. Od tej chwili Rut całe swoje życie związała tylko z nim, decydując za niego praktycznie we wszystkim.

 

Po Eucharystii odprawionej w intencji matki i syna, podczas której Rut odcięła zniewalające więzy łączące ją z dzieckiem, Rufus doświadczył radości całkowitego uwolnienia i uzdrowienia. Natychmiast napisał do swojej mamy, informując ją, że nareszcie poczuł się sobą. Poprosił władze szpitalne, aby pozwoliły mu spędzić weekend w domu brata. Czas pokazał, że Rufus został całkowicie uzdrowiony. Według relacji dr McAlla, po 20 latach od tamtego czasu Rufus cieszy się doskonałym zdrowiem, a jego mama, pomimo podeszłego wieku, nie ma żadnych problemów z sercem.


Kolejny pacjent dra McAlla Cliff miał 30 lat i był nauczycielem. Pragnął wyleczyć się z homoseksualizmu oraz z irracjonalnego lęku przed kobietami i nawiązywaniem normalnych relacji z innymi ludźmi. Leczenie farmakologiczne okazało się nieskuteczne. Leczenie psychiatryczne nie przyniosło żadnej poprawy. Doktor McAll porozmawiał z jego mamą i dowiedział się szczegółów z okresu, gdy nosiła Cliffa pod swoim sercem. Była to dobra kobieta, mocno zaangażowana w życie swojej parafii. W czasie ciąży pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Podczas nocnych dyżurów dopuściła się zdrady małżeńskiej, kilkakrotnie współżyjąc z jednym z pacjentów. Takie postępowanie matki bardzo negatywnie odbiło się na psychice dziecka, jego myśleniu i traktowaniu kobiet. Matka szczerze wyspowiadała się i poprosiła syna o przebaczenie zła, które mu wyrządziła. Wzruszony szczerością matki Cliff wybaczył jej. Pełne przebaczenie zerwało zniewalające więzy strachu, gniewu i awersji, całkowicie uwolniło Cliffa od skłonności homoseksualnych oraz lęku przed kobietami. Dzisiaj ma dużą, kochającą rodzinę i jest szczęśliwym mężem i ojcem.

 

ks. Mieczysław Piotrowski TChr

 

Tekst ukazał się w magazynie "Miłucie Się" 1/2004 r.