„Von der Leyen już teraz ma inny dostęp do krajów Grupy Wyszehradzkiej niż jej poprzednik Jean-Claude Juncker. Budapeszt i Warszawa oczekują większego zrozumienia”-czytamy na łamach "Tagesspiegel". Według autora artykułu, Gerda Apenzellera, objęcie przez Ursulę von der Leyen stanowiska szefowej Komisji Europejskiej to szansa na nowe otwarcie w relacjach między Brukselą a Warszawą i Budapesztem, wzrost szans na "zasypanie rowów między Europą Wschodnią i Zachodnią". 

„Szanse na zasypanie rowów między Północą a Południem, między Wschodem a Zachodem Europy rosną”- pisze niemiecki dziennikarz, zwracając uwagę na fakt, że Jean-Claude Juncker i Ursula von der Leyen diametralnie różnią się pod względem wpływania na procesy decyzyjne, jak również metod sprawowania władzy. Według Appenzellera, choć była szefowa niemieckiego MON jest młodsza od ustępującego szefa Komisji Europejskiej zaledwie cztery lata, to ucieleśnia już inne pokolenie niż jej poprzednik. 

"Juncker preferował bezpośredni, słowny i fizyczny kontakt ze swoimi partnerami. Witał radośnie uśmiechając się premiera Węgier Viktora Orbana nazywając go „dyktatorem”, wymierzał premierowi Grecji w przyjaźnie-ostrzegającym stylu policzek i szarmancko zabiegał o względy Donalda Trumpa. Von der Leyen jest natomiast wzorem samodyscypliny, pracowitości, dążenia do celu i siły przebicia"-wskazuje komentator "Tagesspiegla", którego zdaniem, choć "metoda Junckera" posunęła Europę do przodu, to jego styl w przypadku Węgier i Polski przyniósł rezultaty raczej przeciwne do zamierzonych. W Budapeszcie ustępujący przewodniczący KE uważany jest wręcz za „persona non grata”, a jego styl jest odbierany jako arogancki. Diametralnie inaczej prezentują się relacje nowej szefowej Komisji z Budapesztem i Warszawą. 

„Budapeszt, Warszawa, Praga i Bratysława liczą na większe zrozumienie dla specyficznej wrażliwości krajów Europy Środkowej. Von der Leyen już je (zrozumienie) zasygnalizowała”-podkreśla Gerd Appenzeller. Niemiecki dziennikarz pisze również, że instytucje unijne, zwłaszcza Komisja Europejska, muszą "obstawać przy zachowaniu zasad praworządności we wszystkich krajach członkowskich". 

Mowa tu o takich aspektach jak wolne wybory, podział władz, wolność prasy i słowa, a także niezawisły wymiar sprawiedliwości. W ocenie komentatora "Tagesspiegla", nowy komisarz do spraw praworządności będzie z pewnością działał z nie mniejszym zdecydowaniem niż Frans Timmermans. Jak jednak zauważa dziennikarz, w Brukseli potrzeba zrozumienia specyfiki krajów Europy Środkowo-Wschodniej, doświadczonych komunizmem. 

„Bruksela musi jednak uszanować to, że wszystkie europejskie rządy, także te na Wschodzie Europy, mają legitymacje uzyskane wielokrotnie w wolnych wyborach. Po wielu dekadach pośredniego sowieckiego panowania kraje te chcą delektować się dumą z odzyskanej suwerenności i narodowej tożsamości. Sprzeciwiają się ograniczaniu wolności przez instytucje zewnętrzne w rodzaju UE”-podkreśla jednocześnie Appenzeller. Właśnie tu, zdaniem niemieckiego dziennikarza, można upatrywać źródeł odmowy przyjmowania uchodźców. 

„Tylko czas może to zmienić(...) Ciągoty Niemiec do odgrywania roli moralnej instancji wywołują sprzeciw. Nazistowski terror w Europie nie został zapomniany”-wskazuje autor artykułu. 

 „Unia szanuje narodową tożsamość” swoich krajów członkowskich. „To jest jej fundament. Można to nazwać jednością w różnorodności”-podsumowuje dziennikarz.

yenn/DW.com, Fronda.pl