- Praktycznie codziennie trafia nam się jeden taki klient, który nie potrafi się dostosować. Upierają się, że nie mamy prawa prosić ich o zasłonienie ust. Inni straszyli nawet, że wrzucą nam granat do sklepu – powiedział portalowi tvp.info jeden z warszawskich właścicieli sklepów.

Inny klient w sklepie wszedł bez maseczki, otworzył wodę, wypił łyk i stwierdził, że jeśli ekspedientka nie przyjmie należności to sobie pójdzie, a maseczki i tak nie założy.

Są i tacy, którym nie przeszkadza obecność ich dzieci, kiedy w sklepach zachowują się agresywnie.

Przepisy w tym względzie – jak ocenia wielu rozmówców – są jednak bardzo nieprecyzyjne.

Nie zakładanie maseczek przyjmuje czasem – podobnie chyba jak gender – formę ideologii. Problem jednak polega na tym, że bez względu czy wierzymy czy nie w pandemię, to drugi człowiek wymaga szacunku, a ekspedienci są zobowiązani do przestrzegania przepisów nałożonych przez rząd, ponieważ w przeciwnym grożą im dotkliwe kary.

Policja też na obowiązek nakładania mandatów, więc chyba jednak warto się dostosować na jakiś czas.

Jeśli natomiast ktoś ma problem z oddychaniem przez maseczkę, to przyłbice zapewniają bardzo komfortowe oddychanie. Niestety są droższe, ale nie trzeba ich prać i wystarczy tylko dezynfekować po powrocie z miejc publicznych.

 

mp/portal tvp info/fronda.pl