- Niebywały kundlizm - tak poseł Konfederacji Robert Winnicki skomentował oświadczenie MSZ stanowiące odpowiedź na zarzuty Izraela o to, że przyjęta wczoraj nowelizacja Kpa narusza prawa ocalałych z holokaustu. Koledzy z partii Winnickiego tymczasem nie byli nawet w stanie zagłosować za przyjęciem nowelizacji.

Nowelizacja przewiduje cezurę czasową 30 lat, po którym to okresie nie będzie można stwierdzić nieważności decyzji wydanej z rażącym naruszeniem prawa, która daje podstawy nabycia własności. Od zakończenia II wojny światowej minęło już bowiem ponad 70 lat.

Ustawa spotkała się z dużym poparciem w Sejmie - za zagłosowało 309 posłów, a od głosu wstrzymało się 120 posłów (prawie cała Platforma Obywatelska i pojedynczy posłowie innych frakcji).

W skład 120 posłów, którzy wstrzymali się od głosu wchodzą za wyjątkiem posłów PO m. in. Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun, Konrad Berkowicz czy Dobromir Sośnierz. Zwłaszcza pierwsi trzej to bożyszcza młodszych wyborców Konfederacji, znani z wypowiedzi w mediach i wielokrotnego wyrażania sprzeciwu przeciwko żydowskim roszczeniom reprywatyzacyjnym.

Niejeden Warszawiak pamięta powiewające dumnie sztandary Konfederacji (lub jej poprzednich wcieleń skupionych wokół narodowców lub Janusza Korwin-Mikkego) na warszawskiej patelni - tak dzisiejsi Konfederaci zbierali podpisy pod petycjami i inicjatywami obywatelskimi w sprawie powstrzymania żydowskich roszczeń reprywatyzacyjnych dotyczących położonych w Polsce nieruchomości.

Tymczasem Korwin-Mikke, Braun czy Berkowicz nie byli nawet w stanie zorganizować się na tyle, żeby zagłosować za ustawą, która pomogłaby owe roszczenia powstrzymać.

Winnicki ma przynajmniej jednak tyle cojones, aby wyjść przed szereg i wyjaśnić, że w wyniku "pomyłki" Konfederacja nie zdołała poprzeć ustawy kluczowej z perspektywy wyznawanych przez siebie wartości.

Tym większy uśmiech politowania budzą wojownicze wpisy Winnickiego na Twitterze.

jkg/twitter