Skoro już mówi się o audycie w spółkach Skarbu Państwa to ja mam dla władz RP propozycję, by w końcu przyjrzeć się środkom kierowanym na wsparcie demokracji na Białorusi i Ukrainie, fundacjom, które rozdysponowują środki i ich kierownictwom, które naprzemiennie występują jako dysponenci środków, a w innym miejscu - osobiście lub poprzez znajomych lub rodziny - jako ci, którzy projekty realizują. Szczególnie wnikliwie warto przyjrzeć się tym środkom, które są wydawane w sposób niejawny, czy też dyskretny. Szczególnie wnikliwie warto przyjrzeć się fundacjom, które pod pretekstem walki o polskie interesy na Wschodzie przejmowały majątek państwowy, bądź też otrzymywały promesy wieloletniego wsparcia. Warto przyjrzeć się tym fundacjom, których szefowie tak się prawnie okopali, że podobno są "nieusuwalni" (tymczasem, jak się ktoś okopał, to zawsze można go też wykopać - byleby chcieć). Warto zobaczyć ile środków kierowanych na promocję demokracji w ogóle opuszcza teren RP, a ile marnotrawionych jest w Polsce, dzięki czemu utrzymuje się cała armia ludzi. Koniecznie należy rozliczyć fundacje wydaję publiczne środki z efektów działań, a nie ograniczać się do kontroli formalnej. Warto zadać pytanie co konkretnie osiągnięto. Może się okazać, że wydano miliony, a nie zrobiono niemal niczego. Warto wreszcie na koniec ustalić, że służby specjalne są od szpiegowania (lub od zwalczanie szpiegostwa kierowanego przeciw Polsce), a nie od prowadzenia polityki zagranicznej. A jak szpiegować nie chcą lub nie umieją, to jeszcze nie powód, by kierowały działaniami, które nie leża w zakresie ich kompetencji. Skądinąd odpowiednie organy wiedzę mają już od dawna. Z tego, co ćwierkają wróbelki są na razie trochę nieśmiałe. Problem polega na tym, że osoby, które ochoczo realizowały politykę PO na tym kierunku obecnie są już tak bardzo "spisiałe", że powstaje wrażenie, że oto uderzenie w określone fundacje byłoby uderzeniem w PiS. W rzeczywistości wcale tak nie jest.

Witold Jurasz/Facebook