Znany brytyjski dziennikarz Jeremy Clarkson krytykuje w swoim felietonie obecną sytuacją w Wielkiej Brytanii i uskarżając się na kryzys zastanawia się, gdzie wyemigrować w celu poszukiwania lepszego życia. W utrzymanym w żartobliwym tonie felietonie ostatecznie wskazuje na Polskę. ,,Wszyscy bylibyśmy szczęśliwi” – wskazuje były prowadzący „Top Gear”. Zwraca uwagę m.in. na brak dyktatury politycznej poprawności.

Wielką Brytanią targa coraz poważniejszy kryzys.

- „Wkrótce Wielka Brytania stanie się krajem trzeciego świata, pełnym nędzy, roztrzaskanych ambicji neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla i bójek w godzinach zamknięcia”

- napisał Jeremy Clarkson, przywołując komentarze swoich czytelników.

W związku z tym dziennikarz zastanawia się, gdzie Brytyjczykom żyłoby się lepiej. Kategorycznie odradza Australię. Za dobre miejsce na emigrację nie uważa też Stanów Zjednoczonych.

- „Ameryka? Nie ma już czegoś takiego. To teraz dwa kraje - jeden, wiedziony przez głupiego, starego człowieka w kierunku wiecznego bankructwa i drugi, gdzie wszyscy lubią budweisera. Nie chcę tam żyć”

- drwi publicysta.

Odradza też Włochy, Hiszpanię i Grecję, aby ostatecznie wskazać na Polskę.

- „Jest jednak takie miejsce, gdzie wszyscy bylibyśmy szczęśliwi. Wschodnia Europa. A konkretnie Polska”

- przekonuje Clarkson.

- „Siedzimy i marudzimy, że wszyscy kierowcy ciężarówek i budowniczy wrócili do Polski. Jeśli tego właśnie chcemy - dobrze zbudowanych domów i regularnych dostaw papieru toaletowego - dlaczego i my nie przeprowadzimy się do Warszawy?”

- pyta czytelników.

Chwali przy tym dobry humor Polaków przekonując, że „wszyscy Polacy lubią żarty. Szczególnie o Niemcach”. Wśród zalet Polski jako celu emigracji dla Brytyjczyków wymienia również brak imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki.

- „Czy wspominanie o tym jest niepoprawne politycznie? Może w Australii, Ameryce i Wielkiej Brytanii — ale na pewno nie w Polsce. Dlatego zakończę kolejną obserwacją, która nie spodobałaby się w Wielkiej Brytanii. Dziewczyny też są całkiem gorące”

- podsumowuje.

kak/The Times, wPolityce.pl