Okazuje się, że Komitet Obrony Demokracji może zakończyć karierę, jeszcze zanim na dobre się ona rozpoczęła. Obecnie przed Kancelarią Premiera protestuje zarówno KOD jak i KODE – organizacja o podobnej nazwie, ale skonfliktowana z głównym nurtem ruchu. KOD obecnie zbiera deklaracje członkowskie, a więc formalizuje się i przekształca w ugrupowanie polityczne.

Wczorajsze wypowiedzi członków i sympatyków KOD w programie TVN „Czarno na białym”, pokazują organizację, jako bezideową, synkretyczną i podzieloną. Podczas, gdy liderzy ugrupowania mówią, że nie są przeciwnikami partii rządzącej, uczestnicy demonstracji obnoszą się z żenującymi transparentami, pokazującymi Jarosława Kaczyńskiego jako Che Guevarę, Kim-ir-Sena czy innego komunistycznego dygnitarza.

Podobnych niekonsekwencji jest wiele. Podczas, gdy Mateusz Kijowski deklarował się, że ruch jest apolityczny, jednocześnie demonstracje KOD pełne były polityków różnej maści – od postkomunistów (co już nie jest kompromitujące) do liberałów z PO i Nowoczesnej. 

Najbardziej zasmucający jest jednak brak pomysłów na dalsze funkcjonowanie ruchu. Mateusz Kijowski groził, że ruch może się coraz bardziej radykalizować, a nawet sięgać po przemoc czy autoagresję, aby być zaczynem ogólnospołecznej rewolucji.

W jeszcze bardziej absurdalnym tonie wypowiadał się dziennikarz Jacek Żakowski, zaangażowany w KOD. Żakowski po raz kolejny za wzór dla KOD wskazał na… palestyński Hamas. Gdy dziennikarz zwrócił uwagę, że jest to mimo wszystko organizacja terrorystyczna, Żakowski pełen powagi stwierdził, że nacisk zewnętrzny może prowadzić do zachowań ekstremalnych, co zabrzmiało, jakby obecna sytuacja polityczna w Polsce miała usprawiedliwiać ewentualne akty terroru ze strony ekstremy KOD.

Wypowiedzi publiczne liderów opozycji stają się coraz bardziej żenujące i zakrawają na śmieszność. KOD z ruchu inspirowanego przez służby zapewnie stanie się kolejną partią kanapową, bądź ugrupowaniem walczącym o władzę z Platformą i Nowoczesną.

 

Tomasz Teluk