Warsaw Institute

Im dłużej trzeba czekać na ogłoszenie zwycięzcy wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, tym lepiej – z punktu widzenia Moskwy. Rosja nie ma bowiem swojego faworyta w wyborach 2020. Celem nie jest wygrana Donalda Trumpa czy Joe Bidena, celem jest destabilizacja sytuacji politycznej w USA, a nawet doprowadzenie do kryzysu systemu wyborczego i amerykańskiego modelu demokracji. Kreml może też wykorzystać powyborcze zamieszanie w Ameryce, żeby przeprowadzić własne polityczne operacje choćby w obszarze postsowieckim.

Tuż przed finałowym dniem głosowania w USA, szef rosyjskiego wywiadu zabrał głos w sprawie amerykańskich wyborów. Opinię Siergieja Naryszkina można uznać za wyrażenie stanowiska dominującego obecnie we rosyjskich władzach środowiska nastawionych na konfrontację z Zachodem (polityka zewnętrzna) i ostrzejsze represje w kraju (polityka wewnętrzna) siłowików. Otóż dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) powiedział w wywiadzie dla państwowej agencji prasowej RIA Nowosti, że tak naprawdę nie ma znaczenia, kto wygra wybory w USA, bo zarówno republikanie, jak i demokraci nie są zainteresowani rozwijaniem równoprawnych relacji z Rosją. Faktycznie więc Naryszkin powtórzył widoczne już wcześniej stanowisko Moskwy, że tak samo negatywnie podchodzi do szans poprawy relacji wzajemnych przy nowym prezydencie Bidenie, jak przy reelekcji Trumpa. Warto tu jednak zwrócić uwagę na fragment wywiadu szefa rosyjskiego wywiadu odnoszący się do samych mechanizmów wyborczych w amerykańskiej demokracji. Widać bowiem, że Rosja zamierza – w sferze wojny informacyjnej – wykorzystać rysujący się kryzys polityczny w USA do uderzenia w samą istotę amerykańskiej demokracji. Jeśli Naryszkin mówi, że głosowanie korespondencyjne może opóźnić liczenie głosów i pozwoli ono na kwestionowanie rezultatów wyborów, co będzie sprzyjać utrzymaniu rozdźwięku w kraju, to wiadomo, że rosyjski wywiad właśnie w tym kierunku będzie działał. Choćby wykorzystując agentów wpływu, czy rozpowszechniając odpowiednie tezy w mediach społecznościowych. Uwagę zwraca bardzo mocne stwierdzenie Naryszkina o „chorobie społeczeństwa i państwa amerykańskiego”. To jednoznacznie potwierdza cele polityki rosyjskiej wobec obecnych wyborów w USA. Chodzi o jak najdłuższą destabilizację państwa amerykańskiego, tak by w końcu – gdy zostanie wyłoniony ostatecznie zwycięzca – jego legitymacja była jak najsłabsza. Prezydent USA z budzącym wątpliwości, szczególnie w oczach przeciwnego obozu politycznego, mandatem wyborczym to dla Kremla wymarzony scenariusz. Zawsze celem strategicznym Rosji było doprowadzenie do sytuacji, że amerykański establishment polityczny bardziej musi się koncentrować na własnych, krajowych problemach, niż na aktywności zewnętrznej, i to na skalę globalną. Tak więc tym razem w Moskwie nie strzelają i raczej strzelać nie będą korki od szampana, jak to miało być po wygranej Trumpa w 2016 roku. Rosjanie zajmują ostrożniejsze stanowisko i z satysfakcją przyjmują informacje napływające zza oceanu. Jeśli bowiem proces wyłaniania zwycięzcy potrwa nie dni nawet, ale może tygodnie i oprze się w sądach, Moskwa uzyska odpowiednio dużo czasu na przeforsowanie swych planów w takich kryzysowych miejscach, jak Białoruś, Kaukaz czy Syria.

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]