Tak się zaczyna faszyzm. Gdy uważamy, że sąd ma prawo interpretować i uznawać za winnego za jedno słówko, do którego dałem link. Za coś takiego można kogoś skazać karnie i to jest przestępstwo?” - mówił miejski aktywista Jan Śpiewak odnosząc się do wyroku za zniesławienie, który zapadł w ubiegłym tygodniu.

W rozmowie z „Rzeczpospolitą” dodał:

To jest patrzenie na przepisy i na słowa tak, żeby nie widzieć szerszego kontekstu ich znaczenia”.

Wyrok w sprawie Śpiewaka zapadł w ubiegły piątek przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Sąd uznał go winnym zniesławienia Bogumiły Górnikowskiej, córki byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Tym samym utrzymany został w mocy wyrok sądu rejonowego, który w styczniu tego roku nakazał Śpiewakowi zapłacić 5 tys. złotych grzywny i 10 tys. złotych nawiązki na rzecz córki Ćwiąkalskiego.

W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Śpiewak został zapytany, czy „córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła kamienicę metodą na 118-latka”. Odparł, że przejęła ona nieruchomość w zarząd i przez przeszło dwa lata pełniła funkcje właścicielskie oraz byłą kuratorem 118-latka. Dodał, że podtrzymuje swoje słowa z Twitterze, kiedy to napisał, że Górnikowska kamienicę na Ochocie przejęła „na kuratora”. To właśnie za te słowa został przez nią pozwany.

Śpiewak w rozmowie podkreślił, że według zeznań jednego z lokatorów miały miejsce cztery przedwczesne zgony w związku ze stresem i napięciami, które miały miejsce w kamienicy. O Górnikowskiej mówił również:

Sąd jej do tego nie upoważnił, żeby pełniła funkcje zarządcze. I gdyby nie jej udział, nie doszłoby do tej reprywatyzacji, dramatu lokatorów”.

Dalej podkreślił, że sąd w swoim wyroku w ogóle nie wziął pod uwagę kontekstu społecznego sprawy, za to czepiał się słówek. Sytuacja jest, zdaniem aktywisty, przerażająca. Dodał, że wspomniany wyrok jest bardzo zły dla wszystkich aktywistów w kraju, między innymi dla tych, którzy ujawniają afery:

Za moment będzie bardzo trudno cokolwiek złego powiedzieć o bogatych, możnych i wpływowych”.

Zaznaczył, że przed sądem nie udowodniono mu niczego poza tym, że we wpisie na twitterze użył skrótu myślowego, a on sam został skazany tak naprawdę za to, że pokazał patologię reprywatyzacji i pokazał:

[…] że córka bardzo ważnego urzędnika państwowego brała udział w bardzo nieetycznym procederze, mówiąc najdelikatniej”.

Jest to dla niego sygnałem, że nie będzie żadnego rozliczenia z aferą reprywatyzacyjną. „To sygnał, że ludzie, którzy się dorobili majątków, mogą spać bezpiecznie” - dodał.

dam/PAP,Fronda.pl