Sam dokument jest deklaracją polityczną, więc nie ma bezpośrednich konsekwencji prawnych, ale oczywiście odwołuje się do różnych postanowień i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, do art. 2. Traktatu o Unii Europejskiej - stwierdził Zdzisław Krasnodębski na antenie Polskiego Radia w rozmowie na temat rezolucji w sprawie ogłoszenia UE "strefą wolności LGBTIQ".

Krasnodębski stwierdził także, że sprawa nie zakończy się na samej rezolucji, lecz Komisja Europejska podejmie następnie działania w celu implementacji treści rezolucji.

W dalszej części wywiadu polityk odniósł się także do projektów rezolucji PE, które miał okazję czytać.

- Ja czytałem inny kuriozalny projekt rezolucji komisji FEMM, która zajmuje się sprawami kobiet, gdzie jest tam jeszcze więcej takich sformułowań, które budzą wątpliwości, czy one są poważne, czy to jest dokument poważnego parlamentu. Natomiast chciałem dodać, że tam się mówi o pośredniej dyskryminacji. Czyli już sam fakt, że wspieramy jakąś formę rodziny, powiemy, owszem są i dopuszczamy jakieś formy związków innych niż rodzina, albo nawet nazywamy ją rodziną, przyznajemy prawa, ale wspieramy rodzinę w tradycyjnym sensie – kobieta i mężczyzna – to już to jest dyskryminacją, bo jest dyskryminacją pośrednią. W tym innym dokumencie, o którym mówiłem to wręcz mówi się o tym i jest taka tendencja, by zmienić język, gdy mówimy „mama”, „tata” – to już dyskryminujemy osoby. Istnieją takie rodziny, które składają się z dwóch ojców i dwóch matek itd., więc lepiej w ogóle używać innego języka. Być może nawet przypisywanie płci jest dyskryminacją. To jest coś takiego, że ponieważ ma być całkowita równość i zakaz nawet pośredniej dyskryminacji, a ta dyskryminacja może być wszystkim, brakiem absolutnej równości - powiedział.

jkg/niezalezna