Według relacji portalu Do Rzeczy, powołującego się na ustalenia Onetu, wstępne dyskusje dotyczyły strategicznego momentu – zbliżającej się drugiej rocznicy wyborów parlamentarnych z 15 października, które przesądziły o zmianie władzy. Niektórzy działacze PiS uznali, że obecna konfiguracja rządząca przeżywa trudniejszy okres, co stwarzałoby sprzyjające warunki do próby obalenia rządu.
Jednak kluczową przeszkodą okazało się wyłonienie akceptowalnej kandydatury na premiera, co w procedurze konstruktywnego wotum nieufności jest wymogiem konstytucyjnym. Jak ujawnił jeden z uczestników obrad, w partii nie udało się wypracować zgody wobec kandydatur Mateusza Morawieckiego i Przemysława Czarnka, co miało podzielić wewnętrzne frakcje.
W tej sytuacji Jarosław Kaczyński miał stwierdzić, że forsowanie takiego pomysłu może przynieść więcej szkód niż korzyści – zwłaszcza z uwagi na możliwe zaostrzenie walki wewnętrznej przed wyborami w 2027 roku. W słowach zacytowanych przez Newsweek
„Prezes przeciął więc sprawę, żeby nie rozpierniczać sobie partii.”