Dzisiaj bardziej racjonalne niż zaufanie światowym przywódcom jest wyznanie: „Jezu, ufam Tobie” - pisze ks. Henryk Zieliński w tygodniku "Idziemy".

Moment, w którym odbywają się w Polsce Światowe Dni Młodzieży, jest zwrotny w historii świata. Jak bardzo, okaże się w ciągu najbliższych miesięcy.

Kiedy przed dwoma laty papież Franciszek w Brazylii ogłaszał tegoroczne spotkanie w Krakowie, nikt chyba nie był w stanie przewidzieć kontekstu społeczno-politycznego, w jakim się ono odbędzie. Historia dramatycznie przyspiesza, pisząc zaskakujące scenariusze. Ich kolejnymi akapitami są krwawe zamachy w Europie Zachodniej, przewrót w Turcji oraz nabrzmiewający konflikt potęg na Morzu Południowochińskim. Co przyniesie jutro? Po ludzku, w skali świata nie można się chyba spodziewać niczego dobrego. Naplątaliśmy już zbyt dużo węzłów wokół naszej przyszłości, żebyśmy wyszli z tego cało o własnych siłach, unikając najgorszego.

Problemy z migracją nie wzięły się przecież znikąd. Światowe potęgi stworzyły je sobie na własne życzenie. Źródeł jest więcej niż tylko ideologia Sorosa i zaproszenie imigrantów do Europy przez Angelę Merkel. Można zacząć od czasów kolonialnych, od egoistycznego bogacenia się państw Europy Zachodniej kosztem zasobów naturalnych Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu oraz taniej siły roboczej sprowadzanej stamtąd aż do dzisiaj. Bogaci stawali się przez to coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. W dzisiejszym świecie, który stał się „globalną wioską”, taki stan rzeczy nie da się dłużej utrzymać. Bo nawet z Polski nie da się kontrolować migracji na Zachód, dopóki zarobki za tę samą pracę będą tam nawet czterokrotnie wyższe niżeli u nas. A co dopiero w przypadku emigrantów z takich krajów, gdzie ludzie mają na przeżycie mniej niż euro dziennie? Wyjściem nie jest przesiedlenie Afryki do Europy razem jej enklawami biedy i wykluczenia, ale umożliwienie ludziom godnego życia w ich krajach przez sprawiedliwy dostęp do owoców ziemi i ludzkiej pracy. Zachód nie przetrwa, jeśli nie poskromi swojej zachłanności i rozbuchanej konsumpcji. Wołanie papieża Franciszka jest w tej kwestii prorocze.

Zjawisko islamskiego terroryzmu też ma źródła nie tylko w religii. Trzeba by zacząć od II wojny światowej i podjętej przez Niemców zagłady Żydów, przy milczącej aprobacie Zachodu. Potem była próba zadośćuczynienia przez wspieranie Izraela w konflikcie z Palestyńczykami, a przez to z całym światem arabskim. Dzisiaj nawet wielu amerykańskich analityków z Philipem Zelikowem, doradcą w gabinecie Georga W. Busha, potwierdza, że wojna w Iraku i obalenie rządów Saddama Husajna były podyktowane bezpieczeństwem Izraela. Skutkiem była jednak destabilizacja Iraku i Bliskiego Wschodu, setki tysięcy ofiar, a także powstanie tzw. Państwa Islamskiego. Dodajmy do tego jeszcze wspieraną przez Zachód tzw. arabską wiosnę, która doprowadziła do chaosu w Afryce Północnej i w Syrii. Mówienie o zaprowadzaniu demokracji w świecie arabskim jest o tyle fałszywe, że Irak i Syria pod rządami dyktatorów były o wiele bardziej demokratyczne niż choćby Arabia Saudyjska. A mówienie o prawach człowieka? Dlaczego więc Zachód nie interweniuje w obronie chrześcijan wyrzynanych w Sudanie czy w Nigerii? Czy nie dlatego, że nie ma w tym żadnego interesu? Terroryzm jest bronią desperatów.

Sytuacja międzynarodowa komplikuje się coraz bardziej. Nieudany przewrót w Turcji jest impulsem do jeszcze głębszej islamizacji struktur tego kraju. Turcja coraz wyraźniej zmierza do objęcia przywódczej roli wśród państw muzułmańskich. Chyba już zrezygnowała ze starań o członkostwo w Unii Europejskiej, zaczyna także słabnąć jej wiarygodność w obcym jej kulturowo NATO. Wymowne jest, że jednymi z pierwszych, którzy pogratulowali prezydentowi Erdoganowi opanowania puczu, byli przywódcy Arabii Saudyjskiej i… Rosji. Świat staje się czterobiegunowy, z zaogniającą się rywalizacją miedzy USA i Chinami oraz z Rosją i Turcją w tle, które chcą przy tym ugrać swoje. Czy uda się jeszcze zatrzymać ten wojenny taniec? Tylko dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

W tym kontekście Światowe Dni Młodzieży w Polsce muszą być nie tylko czasem radosnego świętowania, ale także wypraszania Bożego Miłosierdzia. Bo słowa Chrystusa zapisane w Dzienniczku św. Faustyny: „Nie zazna świat pokoju, jeśli nie zwróci się do miłosierdzia mojego” – stają się dzisiaj wyjątkowo aktualne. Dzisiaj bardziej racjonalne niż zaufanie światowym przywódcom jest wyznanie: „Jezu, ufam Tobie”.

ks. Henryk Zieliński/Tygodnik Idziemy