Fronda.pl: W Rumi pojawiły się plakaty na których widnieje posłanka PO Krystyna Kłosin ubrana w mundur SS. I podpis: "Głosowałam ZA mordowaniem chorych dzieci". Autorami akcji obywatelskiej przeciwko posłom, którzy odrzucili projekt obywatelski są głównie sympatycy Ruchu Narodowego. Panu podoba się taka drastyczna w formie wyrazu akcja?

Artur Zawisza: Profil "Narodowa Rumia" dokładnie ilustruje sprzeciw społeczności pomorskiej wobec posłanki dopuszczającej zabijanie dzieci obciążonych chorobą. Oczywiście plakat zamieszczony na drzwiach jej biura poselskiego posługuje się skrótami i skojarzeniami, ale całkowicie uprawnionymi. Prawna dopuszczalność zabijania dzieci obciążonych chorobą może być spuentowana jako "głosowanie za mordowaniem chorych dzieci", zaś mundur nazistowski przypomina, że to hitlerowcy na ziemiach polskich lansowali praktyki eugeniczne i aborcyjne.

"Byłam zdruzgotana tym, co zobaczyłam. Tekst z plakatu to wierutne kłamstwo, okropna i brudna manipulacja” - oceniła pani Kłosin w rozmowie z Onet.pl. Wyznała także, że akcja zabolała ją tym bardziej, że sama straciła dziecko. Może jednak autorzy plakatów „przegięli”?

Pani poseł na swą obronę przytacza dramatyczne wspomnienia ze swego najpierw niedoszłego, a potem udanego macierzyństwa. Rzecz jasna, należy współczuć jej przeżyć i utraty dziecka, choć jednocześnie wydawałoby się, że tym bardziej mogłaby ona rozumieć wagę problemu. Jeżeli jednak nie rozumie, to mamy do czynienia z sentymentalizmem, który ma zakryć błąd moralny. Otóż nie ma zgody, że traumy osobiste pani poseł, o których zechciała publicznie mówić, mogą usprawiedliwiać jej głosowanie za dopuszczalnością prawną aborcji. Jeżeli natomiast jest zszokowana i zdruzgotana akcją dotykająca jej postawy, to znaczy, że akcja była dobrze pomyślana i przyniosła właściwy skutek. Własnie o obudzenie z moralnego letargu chodziło młodym narodowcom z Pomorza.

Not. MBW