1. Wczoraj i dzisiaj na nieformalnym posiedzeniu Rady Ministrów odbywają się rozmowy szefów poszczególnych resortów z premierem Tuskiem o ostatecznym kształcie projektu budżetu państwa na 2015 rok.

Zgodnie z zapisami Konstytucji RP, rząd jest wprawdzie zobowiązany do dostarczenia do Sejmu projektu budżetu na następny rok budżetowy do 30 września poprzedniego roku, ale w związku nominacją dla premiera Tuska na przewodniczącego Rady i przewidywaną jego rezygnacją z dotychczasowych obowiązków, rządowe prace nad projektem muszą zostać szybko zakończone.

Jak informują media projekt budżetu na 2015 rok ma mieć ogromny deficyt sięgający blisko 50 mld zł i to przy bardzo optymistycznych założeniach dotyczących podstawowych wskaźników makroekonomicznych.

2. Jeszcze podczas ostatniego wystąpienia w Sejmie w zeszłym tygodniu, premier Tusk mówił o finansowaniu dodatkowej waloryzacji emerytur i rent oraz zwiększenia ulg podatkowych dla rodzin wychowujących dzieci z jakiejś wypracowanej mitycznej nadwyżki, teraz okazuje się, że w budżecie nie ma nie tylko nadwyżki, ale planuje się deficyt jeden z najwyższych w ostatnich latach.

Co więcej dochody i wydatki budżetowe zostały zaplanowane w oparciu o następujące wskaźniki makroekonomiczne, wzrost PKB 3,4%, inflacja 1,2%, nominalny wzrost wynagrodzeń w gospodarce 4,3%, wzrost zatrudnienia w gospodarce 0,8%, wzrost spożycia prywatnego 3%, wzrost spożycia publicznego 2,2% w ujęciu realnym.

O ile wskaźnik inflacji na poziomie niewiele wyższym niż 1% w sytuacji prawdopodobnej deflacji w całym II półroczu tego roku jest bardzo prawdopodobny, to w żadnym razie realnym nie jest prognozowanie wzrostu gospodarczego na poziomie blisko 3,5% PKB.

Już w tym roku wzrost PKB, który miał wynieść 3,3% ale skutki rosyjskiego embarga, a przede wszystkim wyraźnego spowolnienia w gospodarce niemieckiej, spowodują, że najprawdopodobniej nie będzie on wyższy niż 3%.

3. Planowanie dochodów budżetowych w oparciu o zawyżone wskaźniki wzrostu gospodarczego, a także wyraźnego wzrostu spożycia prywatnego i publicznego jest zabiegiem skutecznym ale tylko na papierze i nic dobrego nie wróży.

W tej sytuacji zaplanowanie dochodów budżetowych w wysokości ponad 297,2 mld zł i wydatków budżetowych powyżej 343, 3 mld zł, a więc deficytu powyżej 46 mld zł, wygląda na pociągniecie typowo wyborcze.

Deficyt na tak wysokim poziomie jest tym bardziej niezrozumiały w sytuacji kiedy zmniejszenie długu publicznego o 150 mld zł (na skutek przejęcia środków z OFE), obniżyło wyraźnie koszty obsługi części krajowej długu publicznego, a z kolei wprowadzenie tzw. suwaka w odniesieniu do środków z OFE, daje możliwość wyraźnego obniżenia dotacji budżetowej do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zarządzanego przez ZUS.

4. Tusk na odchodne chce więc zaproponować budżet na 2015 rok z nierealistycznym poziomem dochodów i wynoszącym blisko 50 mld zł deficytem, który w praktyce może być jeszcze wyższy jeżeli wojna za naszą wschodnią granicą będzie się przedłużać, a gospodarki wiodących krajów unijnych wejdą w kolejną fazę spowolnienia.

Ale rozpoczynająca się kampania do wyborów samorządowych i spadające notowania Platformy i PSL, wymagają aby potencjalnym wyborcom przynajmniej na papierze zaproponować dodatkowe pieniądze z nadzieją, że po raz kolejny dadzą się zwieść i zagłosują na dotychczas rządzących.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl