„Gazeta Wyborcza” wystartowała ze specjalnym, cotygodniowym dodatkiem, mającym na celu ćwiczenie mózgu i pamięci. Cykl wybitnie rozbawił Rafała A. Ziemkiewicza, który uważa, że na Czerskiej nie mieli bardziej samobójczego pomysłu.

Publicysta „Do Rzeczy” przyznaje, że wprawdzie jeśli chodzi o stronę rynkową, to taki dodatek ma sens. „Ale jeśli nie daj Boże okaże się, że rozwiązywanie krzyżówek i sudoku rzeczywiście działa, że naprawdę skleroza się cofa a zdolność kojarzenia wzrasta? I co, targetowy leming zacznie pamiętać, co w swojej ulubionej gazecie czytał jeszcze parę miesięcy temu? I zauważać, że dziś czyta co innego?” – pyta Ziemkiewicz.

Felietonista podpowiada, co może sobie przypomnieć czytelnik „Wyborczej”, a co może wprawić go w niemałą konsternację. Na przykład zapewnienia, że może rządowi nie wszystko wychodzi, ale przynajmniej to „przyzwoici ludzie”.

„Posiedzi taki leming nad jolką czy szaradą, i nagle klapka w mózgu się otworzy i wyskoczy z niej dorsz, którego zakup na służbową kartę był dowodem nadużywania przez PiS pieniędzy podatników... Albo wytropienie obiadu, na który śmiał zaprosić do restauracji jakąś oficjalną delegację śp. Lech Kaczyński” – podsuwa Ziemkiewicz. Ale to nie wszystko, bo czytelnik „GW” może to sobie nie tylko przypomnieć, ale jeszcze skojarzyć pewne fakty.

„Przypomni sobie czytelnik „Wyborczej” wskazanie autoryteta, by nie udawać, że bydło to nie bydło i nie daj Boże osadzi je w innym niż pierwotny kontekście? Przypomni sobie, że za rządów PiS może i były po ambasadach „dyplomatołki”, ale nie chłopcy na posyłki szukający dla „pierwszego” cygar czy armaniaku, i że „zbrodnie” IV RP polegały na tym, iż minister sprawiedliwości miał „nielegalnie” informować premiera o jednym z toczących się postępowań?” – zastanawia się publicysta „Do Rzeczy”.

Ziemkiewicz nie wymienia jednak tych wszystkich rzeczy, które nagle może sobie przypomnieć czytelnik „GW”. Podkreśla jedynie, że takiego leminga od człowieka myślącego odróżnia niewiarygodna podatność na amnezję, a temu z kolei „Wyborcza” zawdzięcza fakt, że jeszcze ktoś ją w ogóle czyta.

„I taka gazeta, która powinna raczej promować u swych czytelników wszystko co sprzyja hipercholesterolemii, nadciśnieniu i miażdżycy, startuje z tygodnikiem, który ma im pomóc „ćwiczyć sobie pamięć”? To już nie jest przysłowiowy strzał w stopę, to jest odstrzelenie sobie... nie, nie tego, co Państwo myślicie, tego „Wyborcza” nie ma już dawno – myślałem o nodze” – konstatuje Ziemkiewicz.

MaR/Dorzeczy.pl