Jedyne, co pamiętam, to fakt, że myślałem, iż jestem w moim łóżku i wstałem, by pójść oddać mocz i nie mogłem się ruszyć” – wspomina Mica Álvarez moment, w którym się ocknął w środku nocy zamknięty w trumnie. Boliwijczyk, pchając wybił szybę w wieku trumny. Przez otwór do wnętrza zaczęła się sypać ziemia. Zdołał jednak wyjść na powierzchnię. Okazało się, że znajdował się w miejscowości Achacachi, która położona jest 50 mil od miejsca, w którym świętował.

Po wydostaniu się na powierzchnię poprosił młodego człowieka o pomoc, który zawiózł go na komisariat policji. Álex Magne, jeden ze świadków, który go spotkał, powiedział, że Mica Álvarez był pokryty cementem na twarzy i głowie. Sam poszkodowany twierdzi, że zranił rękę usiłując wydostać się z trumny. Policjanci jednak nie dali mu wiary, twierdząc, że jest pijany i musi najpierw wytrzeźwieć. Mica Álvarez domaga się wyjaśnienia sprawy.

Miejsce, w którym go pochowano żywcem w trumnie, jest placem budowy, na którym trwały prace konstrukcyjne. Stąd jego przypuszczenie, że złożono go w ofierze Pachamamie. Jak wyjaśnia portal „Life Site News”, Boliwijczycy w święto Pachamamy „składają ofiary bogini ziemi i płodności w formie ofiar ze zwierząt, w tym m.in. embriony owiec, liście kakao, a jak obecny przypadek pokazuje, nawet ofiary z ludzi. Te ofiary nazywane są sullu i składa się je szczególnie w miesiącu sierpniu, gdyż wówczas bogini – jak się wierzy – otwiera swe usta dla takich ofiar”.

Według brytyjskiej gazety „Daily Mail” „niektórzy sądzą, że ofiary z ludzi są wciąż składane w tajemnicy. (...) Ofiary ku czci Pachamamy trwają w ciągu całego roku, gdy wielu rdzennych mieszkańców uczestniczy w tańcach ludowych i uroczystościach obrzędowych”.

jjf