W rozmowie z Polską Agencją Prasową Anna Kwiatkowska wskazała, że sytuacja na Ukrainie przesunęła punkt ciężkości na Wschód. Najbardziej na znaczeniu, dzięki swojej przykładnej postawie, zyskała Polska.

- „Równolegle jesteśmy świadkami gwałtownego spadku pozycji Niemiec, które płacą rachunek za uzależnienie od rosyjskich surowców energetycznych, nieracjonalne porzucenie atomu i wynikający z tego kryzys energetyczny. Jednym ze skutków rosyjskiej agresji na Ukrainę z 24 lutego może być zatem koniec lub co najmniej początek końca dotychczasowego układu politycznego w Unii; koniec status quo, w którym dominującą rolę w kształtowaniu polityki odgrywały państwa tzw. starej Europy”

- oceniła ekspertka.

Zwróciła uwagę, że próbując zachować swoją pozycję, rząd Olafa Scholza chce „uciec do przodu”, dlatego właśnie stara się odejść od zasady jednomyślności w Unii Europejskiej oraz kreować się jako militarnego przywódcę Europy.

- „Oczekiwania sojuszników są jednak inne. Przynajmniej na początek Niemcy powinni rozliczyć się dogłębnie ze swojej błędnej polityki wobec Rosji, nie zwlekać z dostawami ciężkiego uzbrojenia dla Ukrainy, część elit politycznych i biznesowych powinna skończyć z niecierpliwym wyczekiwaniem na koniec wojny i normalizację stosunków z Federacją Rosyjską”

- wyjaśniła rozmówczyni PAP.

Podkreśliła, że to jedyna szansa na odzyskanie wiarygodności przez Berlin, bez której nie ma on szans na jakiekolwiek przywództwo. Jej zdaniem niemieccy liderzy wciąż nie są świadomi skali swojej kompromitacji w oczach sojuszników.

Poza problemami wizerunkowymi, Berlin musi zmierzyć się też z problemami gospodarczymi. To od tanich surowców z Rosji Niemcy uzależniali swoją ekonomiczną dominację. Tracąc ten rynek, szukają alternatywy we współpracy z Chinami.