Dla lidera Polski 2050 wybory prezydenckie okazały się wyjątkowo bolesnym sprawdzianem, który zweryfikował, że jego ugrupowanie nie może już określać się trzecią siłą polityczną w kraju. Szymon Hołownia zdobył 4,9 proc. głosów i ustępując Sławomirowi Mentzenowi oraz Grzegorzowi Braunowi, uplasował się na piątej pozycji. Tuż po ogłoszeniu wyników exit poll Hołownia wyraził swoje poparcie dla kandydata KO Rafała Trzaskowskiego. Dziś natomiast postanowił skorzystać z możliwości związanych z pełnieniem urzędu marszałka Sejmu i wygłosił orędzie.
- „Powiem to wprost - my, politycy, zamęczyliśmy was tą kampanią. Zwłaszcza w miarę zbliżania się finału, zamiast dawać nadzieję, spokój płynący z perspektywy rychłego spełnienia się marzeń, przynosiła niepokój, pogłębiała podziały, wzbudzała agresję jednych wobec drugich, stawała się nie do zniesienia. Politycy, mówię to, bijąc się też we własne piersi, zamiast dawać wam tlen i siłę, odbierali często i jedno, i drugie”
- powiedział.
Polityk zaapelował do Polaków o udział w wyborach.
- „Bo w niedzielę to nie o męczących polityków będzie chodzić, a o Polskę. To ona zapyta nas sam na sam w zaciszu wyborczej kabiny: i co dalej? Co budujemy tu nad Wisłą przez następne 5 lat: mury czy domy? Co ma być między nami: pokój czy domowa wojna? Koszt tego, co zrobimy w niedzielę, poniesie nie ten czy inny kandydat, a nasze dzieci i wnuki”
- podkreślał.
W wystąpieniu marszałka nie zabrakło nieco zakamuflowanej agitacji na rzecz Rafała Trzaskowskiego.
- „To oczywiście zależy tylko od was. Jaką wizję relacji między prezydentem a rządem wybierzecie na te trudne czasy, współpracę czy konflikt”
- mówił.
Jednocześnie zadeklarował, że jako marszałek Sejmu będzie „współpracował z każdym ważnie wybranym przez was prezydentem”.