6 maja na konferencji prasowej w Mińsku wystąpił były już sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego Tomasz Szmydt, który oświadczył, że chce prosić reżim Aleksandra Łukaszenki o azyl. Sprawę zbiegłego sędziego, którego służby podejrzewają o działalność na rzecz obcych służb, do uderzenia w opozycję postanowił wykorzystać premier Donald Tusk. Szef rządu od tygodnia oskarża rząd Zjednoczonej Prawicy o uleganie rosyjskim i białoruskim wpływom. Co więcej, postanowił na nowo stworzyć, już na własnych warunkach, komisję ds. badania rosyjskich wpływów. Przypomnijmy, że nowa większość parlamentarna rozpoczęła swoją władzę od zlikwidowania komisji, którą tworzyli m.in. prof. Sławomir Cenckiewicz, prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski czy prof. Andrzej Zybertowicz.

Tusk: raport za dwa miesiące

Dziś premier ogłosił, że… nie będzie to komisja sejmowa, a rządowa.

- „Dostanie termin dwumiesięczny. W ciągu dwóch miesięcy przygotuje raport, z którego będzie wynikało dokładnie kto, gdzie, dlaczego, za ile - jeśli będzie taka okoliczność - ulegał takim wpływom, kto wprost wykonywał zlecenia ze strony Rosji i Białorusi i przede wszystkim - kto podejmował decyzję o ukręcaniu tych spraw”

- oświadczył.

W odpowiedzi na obawy marszałka Sejmu Szymona Hołowni, premier przekonywał, że „nie będzie tu polityki, nie będę do tego mieszał partii politycznych, nie będzie tam żadnych posłów”.

- „Będą eksperci, urzędnicy, przedstawiciele służb, Prokurator Generalny”

- wyjaśnił.

Zapowiedział, że następstwem raportu będzie „eliminowanie z życia publicznego tych wszystkich, plus wnioski do prokuratury, albo wznowienie śledztwa tych wszystkich - co do których nie będzie już wątpliwości, że działają pod wpływem rosyjskich czy białoruskich służb”.