Już jutro rozpoczyna się konklawe. Rano kardynałowie, wspólnie z całym Kościołem, będą w czasie Mszy świętej modlić się o nowego pasterza. Po południu natomiast, po wejściu elektorów do Kaplicy Sykstyńskiej, złożeniu przez nich stosownej przysięgi i wysłuchaniu medytacji, odbędzie się pierwsze głosowanie. Jeżeli wieczorem zobaczymy czarny dym, to kolejne głosowania odbędą się już w czwartek. Od drugiego dnia konklawe, codziennie odbywać się będą cztery razy – dwa przed południem i dwa po południu. Papieżem zostanie ten kardynał, na którego zagłosują dwie trzecie elektorów. Jeżeli po trzech dniach papież nie zostanie wybrany, kardynałowie poświęcą kolejny dzień modlitwie i swobodnym rozmowom między sobą. Gdyby kolejne siedem głosowań nie przyniosło wyboru papieża, odbędzie się kolejna przerwa, a po kolejnych siedmiu – jeszcze jedna. Jeżeli po siedmiu głosowaniach następujących po trzeciej przerwie wciąż nie zostanie wybrany papież, kardynałowie będą mogli zdecydować o zmianie formuły głosowania. Pod warunkiem wyrażenia zgody przez większość elektorów, w kolejnym głosowaniu nie będą już wybierać papieża spośród wszystkich kardynałów, a jedynie spośród dwóch, którzy w poprzednim głosowaniu zdobyli najwięcej głosów. Papieżem zostanie ten z nich, który zbierze dwie trzecie głosów.
Nowy papież będzie odpowiedzią na problemy Kościoła i świata
Cały ten proces ma służyć wybraniu następcy św. Piotra, który w najdoskonalszy sposób odpowie na stojące dziś przed Kościołem wyzwania. Rozpoznaniu tych problemów kardynałom służyły kongregacje generalne, które z wyjątkiem 1 maja odbywały się codziennie od 22 kwietnia. Problem, który w ocenie kardynałów będzie najważniejszym wyzwaniem dla Kościoła w najbliższych latach, zdeterminuje wybór takiej osoby, która wedle elektorów będzie w stanie najlepiej ten problem rozwiązać.
Kiedy kardynałowie zebrali się na konklawe w marcu 1939 roku, świat stał u progu nowej wojny światowej. Już w trzecim głosowaniu na papieża wybrano wówczas kard. Eugenio Pacellego, który przybrał imię Pius XII. Był doskonałym dyplomatą. Od 1930 roku pełnił urząd sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, dzięki czemu świetnie znał sytuację międzynarodową. Wcześniej był nuncjuszem apostolskim w Monachium i w Berlinie, więc był też doskonale zorientowany w sytuacji w Niemczech. Jego wybór wydawał się czymś naturalnym na tamte czasy. Papież Franciszek często mówił o trwającej na świecie „III wojnie światowej w kawałkach”. Sytuacja geopolityczna staje się coraz poważniejsza. Trwa wojna na Ukrainie, eskaluje sytuacja na Bliskim Wschodzie. Napięcia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami i Sojuszem Północnoatlantyckim a Rosją przypominają sytuację znaną z czasów zimnej wojny. Następca Franciszka będzie miał więc do spełnienia ogromną misję nie tylko wobec Kościoła, ale całego świata. Będzie musiał kompetentnie kierować watykańską dyplomacją, czyniąc ją zdolną do podejmowania kolejnych misji pokojowych.
Obok reformy Kurii Rzymskiej, najważniejszym zadaniem, jakie przed przyszłym papieżem mieli stawiać elektorzy w 2013 roku, miało być zachowanie jedności Kościoła wobec niebezpieczeństwa schizmy, która rodziła się w krajach, gdzie biskupi byli bardziej liberalnie niż Rzym nastawieni do pewnych, związanych głównie z etyką seksualną kwestii. Papież Franciszek oddalił zagrożenie schizmy decydując się na decentralizację Kościoła, jednocześnie stawiając pod znakiem zapytania jedność doktrynalną katolików. Wybierając nowego papieża, kardynałowie muszą zdecydować, czy Kościół potrzebuje kontynuacji procesu synodalnego, po którym upodobni się do Kościołów protestanckich – pozostając jednym, ale różnym doktrynalnie Kościołem, czy jednak potrzebuje doktrynalnego scalenia.
Jak wszystko na tym świecie, również funkcjonowanie Kościoła zależy od pieniędzy. Kondycja finansowa Stolicy Apostolskiej jest tymczasem wyjątkowo kiepska. W ub. roku deficyt budżetowy Watykanu przekroczył 80 mln euro. Konieczność wyjścia z kryzysu finansowego najpewniej również jest jednym z czynników, który elektorzy wezmą pod uwagę w czasie głosowań. Problemów jest oczywiście znacznie więcej. Który z kardynałów będzie w stanie najlepiej na nie odpowiedzieć?
Matteo Maria Zuppi
Fot. screenshot - YouTube (12Porte)
Gdybym miał obstawić konkretne nazwisko, postawiłbym na kard. Matteo Zuppiego. Byłby on kontynuatorem pontyfikatu papieża Franciszka i spełnieniem nadziei tych, którzy pragną, by po latach na tronie św. Piotra ponownie zasiadł Włoch. 70-letni duchowny ma doświadczenie duszpasterskie, ale przy tym nie mniejsze doświadczenie dyplomatyczne. To właśnie jemu papież Franciszek powierzył misję znalezienia dróg na rozpoczęcie procesu pokojowego na Ukrainie. Jego poglądy doktrynalne powinny satysfakcjonować cieszące się większością w Kolegium Kardynalskim skrzydło liberalne. Jako metropolita boloński i przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch nabrał też wprawy w zarządzaniu, w tym zarządzaniu finansami.
Pietro Parolin
Fot. screenshot - YouTube (EWTN)
W porównaniu z kard. Zuppim, kard. Pietro Parolina uważa się za kandydata bliższego centrum. Uchodzi za lidera frakcji kurialistów. Jeszcze za życia Franciszka mówiło się, że jeżeli na kolejnym konklawe zostanie wybrany na papieża, to przyjmie imię Jan XXIV. Dotychczasowy sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej byłby odpowiedzią na potrzebę papieża-dyplomaty, podyktowaną trudną sytuacją geopolityczną. Problematyczne dla jego kandydatury może być porozumienie z Chinami, którego jest głównym architektem, a które okazuje się mieć katastrofalne skutki. Niezależnie od tego, pozostaje jednym z najważniejszych papabili. Włoch zdaje się atrakcyjny dla kardynałów, którzy pragną kontynuacji pontyfikatu Franciszka, ale w bardziej uporządkowanej i mniej radykalnej formie. Można przypuszczać, że gdyby kandydatura kard. Zuppiego została zablokowana, kard. Parolin mógłby być bardziej akceptowalny dla elektorów, którym bliżej do konserwatywnych stanowisk.
Luis Antonio Tagle
Fot. screenshot - YouTube (Maskacjusz TV)
Wybór kardynała określanego „Franciszkiem Azji” byłby nie tylko postawieniem na kontynuację pontyfikatu Franciszka, ale również symbolem tego, że gdy Kościół w Europie słabnie, Kościół w Afryce i Azji rośnie w siłę. Pochodzący z Filipin kard. Luis Antonio Tagle pojawiał się na listach papabili już w 2013 roku. W czasie pontyfikatu Franciszka wielu widziało w nim jego następcę. Kardynał znany z publicznego śpiewania „Imagine” doskonale wpisałby się w postulat Kościoła inkluzywnego, który tak mocno wybrzmiał w czasie Synodu o Synodalności. Jego pozycja jednak znacząco spadła po porażce, którą odniósł jako przewodniczący Caritas Internationalis, gdzie w czasie jego kadencji doszło do licznych kryzysów, w tym finansowych.
Wiele frakcji, wiele scenariuszy
Wygląda na to, że ci trzej kardynałowie mają największe szanse na objęcie stolicy św. Piotra. Kościół stoi jednak przed wieloma wyzwaniami, a kardynałowie w różny sposób widzą rozwiązania tych problemów. Dlatego, zależnie od prezentowanej przez kardynałów perspektywy, dziennikarze dzielą Kolegium Kardynalskie na różne frakcje. Jak będzie wyglądał układ sił na rozpoczynającym się jutro konklawe? Weźmie w nim udział 133 elektorów. W czasie dwunastoletniego pontyfikatu o kształt kolegium zatroszczył się papież Franciszek, którego wyróżniało nie tylko to, że wręczał kardynalskie kapelusze hierarchom z odległych od Rzymu krajów, ale również, że na kardynałów kreował duchownych o bliskich sobie poglądach. W wyborze nowego papieża weźmie udział 108 purpuratów włączonych do Kolegium Kardynalskiego przez Franciszka. 26 kardynałów otrzymało kapelusze jeszcze od św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Wielu z nich jednak prezentuje wizję Kościoła zbliżoną do wizji papieża Franciszka. Wydaje się więc oczywistym, że nowy papież będzie kontynuował linię swojego poprzednika. Wybrać go jednak muszą dwie trzecie elektorów (89 głosów). Wystarczy natomiast jedna trzecia plus jeden głos, aby zablokować wybór papieża. Jeżeli więc konserwatystom uda się zebrać 45 głosów, będą w stanie zablokować bardziej liberalnych kandydatów, co w konsekwencji może doprowadzić do wyboru kandydata kompromisowego. Jakich natomiast kandydatów mogą chcieć forsować poszczególne frakcje?
Progresiści
Mario Grech
Fot. screenshot - YouTube (iCatholic)
Obok kardynałów Zuppiego i Tagle, do reprezentantów frakcji opowiadającej się za kontynuacją reform Kościoła z całą pewnością należy dodać kard. Mario Grecha z Malty. Sekretarz generalny Synodu Biskupów to naturalny kandydat dla tych, którzy za najważniejsze zadanie przyszłego papieża uznają kontynuację procesu synodalnego. To jemu tę kontynuację powierzył papież Franciszek, a przebywając w marcu w szpitalu, zatwierdził list kard. Grecha, w którym ten wezwał biskupów świata do wdrażania wypracowanych w ramach Synodu o Synodalności zmian oraz ogłosił Zgromadzenie Eklezjalne, które ma odbyć się w Rzymie w 2028 roku.
Jean-Marc Aveline
Fot. screenshot - YouTube (Congrès Mission)
Francuska prasa donosiła, że sam papież Franciszek chciał, by jego następcą został kard. Jean-Marc Aveline. Pod koniec życia Franciszka metropolita Marsylii miał nawet zacząć doskonalić swój włoski. Kard. Aveline dał się poznać jako hierarcha podzielający spojrzenie zmarłego biskupa Rzymu na etykę seksualną czy na dialog międzyreligijny. Kilka dni temu pojawiły się we włoskiej prasie pewne doniesienia, wedle których kard. Aveline ma cieszyć się poparciem dwóch najważniejszych kardynałów frakcji progresistów - Reinharda Marxa i Jean-Claude Hollericha, co oznaczałoby, że mógłby zostać pierwszym kandydatem tej frakcji. Zdaje się jednak, że najtwardsi progresiści nie zbiorą na tym konklawe więcej niż 20-25 głosów, wobec czego będą musieli opowiedzieć się za bardziej przystępnym kandydatem, jak kardynałowie Zuppi czy Grech.
Konserwatyści
Péter Erdő
Fot. screenshot - YouTube (KTO TV)
Wymienionych wyżej kandydatów skrzydła reformatorskiego będą najpewniej chcieli zablokować kardynałowie o bardziej konserwatywnych poglądach, głosując na swojego reprezentanta. Jako najważniejszy z tych reprezentantów jawi się prymas Węgier Péter Erdő. To wybitny intelektualista, który byłby zdolny uporządkować doktrynę Kościoła po burzliwym pontyfikacie papieża Franciszka. Nie uchodzi przy tym za skrajnego tradycjonalistę. Jako reprezentant Europy Środkowo-Wschodniej dobrze rozumie wojnę na Ukrainie i napięcia pomiędzy NATO a USA, dzięki czemu sprawdziłby się na linii dyplomacji. Znany z racjonalności i zdolności do zarządzania prawnik poradziłby sobie też z wyzwaniami związanymi z kierowaniem Kurią Rzymską. Jeżeli konserwatystom uda się zbudować stabilną mniejszość blokującą i będą konsekwentnie blokować nie tylko kandydatów radykalnie progresywnych, ale również tych o bardziej centrowej charakterystyce, impas ten może doprowadzić do wyboru węgierskiego purpurata na papieża.
Robert Sarah
Fot. screenshot - YouTube (Cardinal Robert Sarah)
Na możliwość wyboru kard. Roberta Saraha z nadzieją patrzą katolicy chcący wrócić do czasów Benedykta XVI, którego ten gwinejski duchowny przypomina. Zdaje się, że to właśnie mu zawdzięczamy zablokowanie drogi do zniesienia celibatu. Konserwatywni katolicy po śmierci papieża zorganizowali w mediach społecznościowych swoistą kampanię kard. Saraha, ukazując go jako w zasadzie pewnego następcę Franciszka. Tę kampanię można odczytywać m.in. jako wyraz tęsknoty wielu katolików za tradycyjną liturgią, którą Franciszek tak znacząco ograniczył. Wybranie na następcę Franciszka jego tak otwartego krytyka zdaje się jednak mało realnym scenariuszem.
Willem Jacobus Eijk
Fot. screenshot - YouTube (Proroctwo)
Spośród konserwatywnych kardynałów większe niż kard. Sarah szanse na wybór może mieć prymas Niderlandów kard. Willem Jacobus Eijk. To duchowny, który obserwował w swoim kraju kryzys sekularyzacji, a dziś kieruje odradzającym się Kościołem Holandii. Z pewnością znalazłby wiele wskazówek dla pogrążonego w kryzysie Kościoła w Europie. Jako od lekarza i wybitnego bioetyka można by też oczekiwać od niego uporządkowania nauczania Kościoła na temat etyki seksualnej i przygotowania na zmierzenie się z bioetycznymi problemami przyszłości.
Kurialiści
Claudio Gugerotti
Fot. screenshot - YouTube (Vatican News - Italiano)
Jeżeli przepadłaby kandydatura kard. Pietro Parolina, kierowana przez niego frakcja kurialistów-dyplomatów mogłaby postawić na kard. Claudio Gugerottiego. To purpurat, który w zasadzie całą karierę spędził w Watykanie i na różnych misjach dyplomatycznych. Był nuncjuszem apostolskim na Białorusi, Ukrainie czy w Wielkiej Brytanii, a w 2022 roku objął urząd prefekta Dykasterii ds. Kościołów Wschodnich. Choć nie wydaje się najważniejszym pretendentem do tronu papieskiego, przy zwarciu progresistów z konserwatystami, wypromowanie go przez kurialistów może być realnym scenariuszem. Tym bardziej, że jego kariera jest tak zaskakująca, iż wybór na papieża już by nie dziwił.
Kandydat kompromisowy
Pierbattista Pizzaballa
Fot. screenshot - YouTube (ReteBiella Tv)
Po śmierci Franciszka ogromną popularność na listach papabili zdobył włoski franciszkanin, łaciński patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa. Podzielający troskę o najuboższych i otwartość na dialog międzyreligijny z papieżem Franciszkiem, ale bardziej od niego ortodoksyjny, kard. Pizzaballa jawi się jako idealny kandydat środka, którego mogą poprzeć zarówno konserwatyści, jak i kurialiści oraz mniej radykalni progresiści. Ma jednak dopiero 60 lat, a kandydatów kompromisowych nie wybiera się po to, by kierowali Kościołem przez dekady.