"Same tylko nadmiarowe zyski z ropy i gazu, małego 5-milionowego państwa jakim jest Norwegia, przekroczą 100 miliardów euro" - mówił Morawiecki w maju.

Macron, w rozmowie telefonicznej z premierem Norwegii Jonasem Gahr Storem, miał "z zadowoleniem przyjąć starania Norwegii o zwiększenie eksportu gazu, a tym samym przyczynienie się do zmniejszenia uzależnienia Europy od rosyjskich węglowodorów".

Macron wezwał także Norwegię do "kontynuacji i wzmocnienia działań na rzecz walki z podwyżkami cen energii w Europie".

Po rosyjskiej agresji na Ukrainę i szeroko stosowanym przez Rosję szantażu gazowym, to Norwegia pozostaje głównym dostawcą tego surowca do Europy.

- To nie jest normalne. To nie jest sprawiedliwe. To jest również żerowanie, niechcący oczywiście, bo to nie jest wina przecież Norwegii, ta wojna na Ukrainie, ale to jest pośrednie żerowanie na tym, co się dzieje. Na wywołanej przez Putina wojnie - mówił z kolei w maju Morawiecki.

"Teraz, dzięki wojnie, przychody Norwegii z eksportu energii wzrosły do ponad 200 mld dolarów rocznie. Gdyby nie fakt, że Norwegia rozsądnie chowa taką gotówkę w państwowym funduszu majątkowym, to przy tych cenach każdy Norweg mógłby dostać roczny czek o wartości około 40 tys. dolarów — mniej więcej tyle, ile wynosi PKB na głowę mieszkańca Unii Europejskiej. Zamiast tego 5,5 mln obywateli Norwegii musi zadowolić się majątkiem wartym 1,2 bln dolarów, pomimo niedawnego spadku wartości inwestycji" - pisał we wrześniu na ten sam temat The Economist.